Kalimera! Mam na imię się Bartek i chciałbym Was zabrać w podróż na perłę należącą do archipelagu Wysp Jońskich, a mianowicie na wyspę Zakynthos. Swoją wyprawę rozpocząłem na deszczowym, spowitym nocą wrocławskim lotnisku, z którego wyleciałem na trzecią w swoim życiu grecką wyspę.
Mimo iż nie przepadam za lotami nocnymi, to uwielbiam uczucie, które mi wtedy towarzyszy. Zmęczenie związane z niewyspaniem miesza się wtedy z ekscytacją rozpoczynającej się podróży. To chwila kiedy naprawdę czuję, że żyję. Po około 2,5 godzinnym locie wylądowałem na greckiej ziemi. Zegarek w telefonie automatycznie przestawia się wtedy o godzinę do przodu, a tutaj rzeczywiście czas płynie inaczej niż w Polsce. Nie jest to związane tylko z czasem urzędowym, ale z wszechobecnym SIGA-SIGA! W języku greckim oznacza to sposób życia bez pośpiechu, a grecy mają to opanowane do perfekcji.
Z lotniska pojechałem autokarem do hotelu. Towarzyszył mi wtedy wschód słońca i grecka muzyka lecąca z radia kierowcy. Chyba lepiej Grecja nie mogła mnie przywitać. Jedyne czego w tym momencie mi brakowało to frappe, czyli charakterystyczna dla Grecji kawa mrożona.
Swój azyl odnalazłem w Vasilikos. Jest to kurort położony we wschodniej części wyspy, uważanej za najbardziej zieloną. Nie jest to miejsce imprezowe, a raczej stworzone dla rodzin, par, samotników, wszystkich tych, którzy chcą poczuć grecki klimat i odpocząć. Nie umiałem się powstrzymać i od razu po zakwaterowaniu w hotelu wybrałem się na spacer po okolicy.
W centrum Vasilikos znajdowało się kilka tawern, które o tej porze dnia nie były jeszcze czynne, natomiast wyglądały cudownie.
Po spacerze, spragniony wody i kąpieli, resztę dnia spędziłem na plaży Agios Nikolaos (Świętego Mikołaja). Plaża ta była cudowna pod kątem piasku, który był bardzo drobny. Dodatkowym dla mnie atutem był fakt, że jest to zatoka, dzięki czemu woda praktycznie stała w miejscu i była ciepła. Jeśli zaś chodzi o jej kolor… niesamowity!
Po plażowaniu i opalaniu krótki odpoczynek i czas na kolejny spacer, tym razem do znajdującej się w niedalekiej odległości kaplicy Agios Nikolaos. Przez zachodzące słońce barwy przybrały cieplejszy kolor. Było cudownie… nic mi więcej nie potrzeba poza dźwiękiem cykad towarzyszącym zachodzącemu słońcu. Takich chwil się nie zapomina do końca życia.
Po całym dniu przyszła pora na upragnioną kolację. Wybrałem się do okolicznej tawerny, którą zauważyłem już wcześniej podczas porannego spaceru. W pierwszy dzień nie mogłem zdecydować się na nic innego jak talerz gyrosa! Oczywiście w akompaniamencie domowego wina.
Drugi dzień rozpocząłem o świcie, tutaj nie ma czasu na spanie. Jest tak pięknie, że chce się żyć, skakać, śpiewać. Aż dziwne, że grecy żyją tutaj tak spokojnie. Ten dzień, podobnie jak pierwszy spędziłem na plażowaniu, z tym wyjątkiem, że dodatkowo wybrałem się do centrum ratowania żółwi. Żółwie Caretta caretta na wyspie Zakynthos są pod ścisłą ochroną. Wybierają one Zante na swoje miejsce do składania jaj. Na plażach można znaleźć specjalnie oznaczone miejsca, w których znajdują się gniazda żółwi. Część plaż zamykana jest na noc, co związane jest z faktem, że to właśnie wtedy samica decyduje się na składanie jaj. Jako ciekawostkę można dodać, że żółwica potrafi wrócić na plażę, na której sama się wykluła i właśnie na niej złożyć jaja. Niesamowite.
Wieczorem w ramach kolacji zdecydowałem się na tradycyjną mousakę, oliwki, chleb z czosnkiem i oliwą oraz oczywiście domowe, białe wino.
Na trzeci dzień zaplanowana została wycieczka, która obejmowała poszukiwania żółwi, wizytę na wyspie Cameo (wyspie ślubów) oraz opłynięcie jej i podziwianie wapiennych skał. Już w porcie, w Laganas można było dostrzec młodego, około 3 tygodniowego żółwia, oraz jednego dorosłego.
Było to niesamowite przeżycie. Przyszła pora na wypłynięcie w morze! W trakcie rejsu nie udało się niestety dostrzec żółwia, natomiast należy pamiętać, że to my jesteśmy gośćmi na ich terytoriach, a nie na odwrót.
Po całym dniu przyszła pora na spędzenie czasu w lokalnej tawernie, do której zawitało mnóstwo Greków, oraz w której roznosił się cudowny zapach ziół. Jeżeli mam być szczery, to był to jeden z najlepszych momentów w moim życiu.
Czwarty dzień rozpoczął się wcześnie z uwagi na przewidzianą wycieczkę objazdową po północy wyspy, w której programie zaplanowano dopłynięcie do Zatoki Wraku, czyli najbardziej charakterystycznego miejsca widokowego na Zakynthos. W trakcie zwiedzania północy, poza główną atrakcją jaką była Zatoka Wraku, zawitałem do takich miejsc jak plaża Xigia, gdzie w wodzie znajdują się duże ilości leczniczej siarki, klasztor Anafonitria oraz lokalna winnica.
Ponieważ na Zakynthos wypożyczalnie różnorakich pojazdów są dość powszechne, zdecydowałem się na wypożyczenie na piąty dzień mojego pobytu quada. Był to dzień przeznaczony na przejażdżki wśród gajów oliwnych, po pobliskich dzikich plażach oraz – co każdemu z osobna polecam – odwiedzenie punktu widokowego Mizithres. Jest to najpiękniejszy widok, jaki kiedykolwiek zobaczyłem na żywo. Asfaltowa droga prowadzi do restauracji Keri „Lighthouse”, od której można dojść polną ścieżką do punktu.
Wieczór został zarezerwowany na pobyt w mieście Zakynthos – stolicy wyspy.
Ostatnie dwa dni czas poświęciłem na odpoczynek, opalanie i pływanie przy hotelowej plaży. To był wspaniały czas. W przyszłości chciałbym wrócić na Zante. Cząstka tej wyspy została we mnie i siedzi do dziś. Polecam każdemu zasmakować Zakynthos, nie zawiedziecie się.
Wpis powstał w ramach konkursu „Grecja Waszym Okiem”. Opowiedz nam o swoich Wielkich Greckich Wakacjach w formie opisu ze zdjęciami lub wideo i również zawalcz o voucher na wakacje w Grecji!