Moje Wielkie Greckie Wakacje spędziłam na Rodos. Było to moje pierwsze spotkanie z Grecją, którego nigdy nie zapomnę. Nie były to zwykłe wakacje, pojechałam tam głównie do pracy w jednym z hoteli. Wyspa Słońca, a konkretnie mała turystyczna miejscowość Kolymbia, była dla mnie domem aż przez pięć miesięcy.
Kolymbia ma swój urok – zatokowe plaże, krystalicznie czysta i ciepła woda, lokalne tawerny serwujące smaczne jedzenie. Późnym wieczorem można wypić drinka w barze – tutaj polecam szczególnie bar Paradise.
Pewnego słonecznego dnia wybrałam się na podbój Kolymbia Rock, po drodze spotykając pasące się dzikie kozy. Wspinaczka była dosyć męcząca, głównie przez sierpniowy upał, ale wysiłek się opłacił. Z góry rozciąga się przepiękny widok na okolicę i morze. Można z niej także dostrzec najpiękniejszą plażę na wyspie o uroczej nazwie Tsambika, która znajduje się dosłownie tuż za górką.
Z Kolymbii można udać się pieszym szlakiem także do Klasztoru Panagia Tsambika. Ja jednak dotarłam tam w łatwiejszy sposób. Wraz z koleżankami dojechałyśmy „stopem” do parkingu pod samym klasztorem, a później wystarczyło tylko wejść schodkami na górę. Klasztor, chociaż mały, robi wrażenie, czuć tutaj atmosferę duchowości. Akurat tego dnia miejsce było przygotowywane do uroczystości chrztu, co jeszcze bardziej dodało mu uroku.
Ze względu na swoją lokalizację Kolymbia jest świetną bazą wypadową do zwiedzania Rodos, dzięki czemu mogłam w wolnym czasie eksplorować wyspę. Moim środkiem transportu była komunikacja publiczna. Miejscem, które odwiedzałam najczęściej było miasto Rodos – stolica wyspy. Po pierwsze, często robiłam tam zakupy w marketach, gdzie ceny są niższe niż w turystycznych miejscowościach. Jednak jeździłam tam głównie po to, aby pozwiedzać, odkryć mniej znane zakątki miasta i poobserwować, jak żyją lokalni mieszkańcy. Największą atrakcją jest Stare Miasto otoczone grubymi średniowiecznymi murami. Gdy przeszłam przez jedną z bram do środka, serce zabiło mi mocniej. Pierwszym miejscem, które odwiedziłam był Pałac Wielkich Mistrzów – spacerując po komnatach, poczułam jakbym przeniosła się w czasie.
Dalej wąskimi uliczkami doszłam do Meczetu Sulejmana i Wieży Zegarowej. Na koniec błądząc uliczkami miasta dotarłam do Placu Hipokratesa z przepiękną fontanną. W Starym Mieście urzekło mnie to, jak pięknie przeplatają się wpływy wielu kultur. Z tego powodu wracałam tutaj jeszcze kilkukrotnie, aby pobłądzić uliczkami, choć na koniec zawsze docierałam właśnie do Placu Hipokratesa.
Miło wspominam również miasto pod koniec sezonu. Wraz z koleżanką wybrałyśmy się na „objazdówkę” miasta kolejką na kółkach. Za pół ceny (był to jeden z ostatnich kursów w sezonie) objechałyśmy miasto dookoła, a także pojechałyśmy poza centrum, na wzgórza, z których mogłyśmy podziwiać wieczorną panoramę miasta.
Pomiędzy miastem Rodos a Kolymbią leży najbardziej rozrywkowa miejscowość na wyspie – Faliraki. Nie jestem typem imprezowiczki, ale przyjechałam tam pewnego dnia z ciekawości, aby zobaczyć, jak wygląda to jedno z najbardziej popularnych miejsc na wyspie. Zdecydowanym plusem jest długa piaszczysta plaża oraz mnóstwo tawern z przepysznym jedzeniem. Mnie zachwycił również port, a w szczególności znajdujący się tam mały kościółek.
Na moją kolejną grecką wycieczkę wybrałam się do Lindos. Był upalny lipcowy dzień, więc bardzo się cieszyłam, gdy mogłam schować się od promieni słonecznych pośród białych domków. Liczne wąskie uliczki zachęciły mnie do spaceru i tak błądziłam sobie przez dwie godziny, aż w końcu zdecydowałam się na podbój Akropolu. Tam już nie miałam możliwości, aby schować się przed skwarem i wróciłam z tej wycieczki bardzo mocno opalona. Jednak dla widoków, które rozciągały się z góry było warto. Najbardziej zachwyciło mnie miasto Lindos widziane z góry. Duże wrażenie zrobiła także zatoka świętego Pawła.
Dobrze wspominam także spontaniczną wycieczkę do Prasonisi, położonego na południu wyspy. Rzadko nadarza się okazja, aby wykąpać się w dwóch morzach w tym samym dniu, więc musiałam skorzystać. Zdecydowanie wolę Morze Egejskie. Morze Śródziemne było w tym dniu wyjątkowo zimne. Prasonisi jest bardzo wietrzne, dzięki czemu jest to idealne miejsce do surfowania. Bardzo fajnie było usiąść na rozgrzanym piasku i przyglądać się akrobacjom miłośników tego typu sportu.
Podczas tych pięciu miesięcy na Rodos doświadczyłam wszystkiego, czego chciałabym na idealnych wakacjach: odpoczynek nad morzem, zwiedzanie, poznawanie lokalnej kuchni, obserwacja życia lokalnych mieszkańców, nauka kilku greckich słówek. Pomimo tak długiego czasu spędzonego na Wyspie Słońca czuję niedosyt, ponieważ wiem, że jest tam jeszcze wiele do odkrycia.
Na Rodos pozostawiłam kawałek siebie, a w sercu mam kawałek Rodos.
Kolymbię nadal nazywam moim domem, ponieważ przeżyłam tam mnóstwo pięknych chwil i wiele się nauczyłam.
Liczę na to, że uda mi się odwiedzić Rodos jeszcze raz, tym razem w towarzystwie ukochanego, aby móc pokazać mu wszystkie piękne miejsca, które odwiedziłam, powspominać, wspólnie przeżyć wspaniałe chwile oraz odkryć nowe zakątki tej przepięknej wyspy.
Wpis powstał w ramach konkursu „Grecja Waszym Okiem”. Opowiedz nam o swoich Wielkich Greckich Wakacjach w formie opisu ze zdjęciami lub wideo i również zawalcz o voucher na wakacje w Grecji!