Zabiorę Was na krótką wycieczkę, podczas której przeniesiemy się na chwilę na piękną, grecką wyspę – Kretę. To już trzecia grecka wyspa, którą odwiedziliśmy, po Korfu i Zakynthos. Zawsze decydowaliśmy się na te mniejsze, wydawały nam się bardziej klimatyczne, ze względu na swą wielkość także łatwiejsze do zwiedzenia podczas tygodniowego wyjazdu.
Tym razem padło na Kretę przede wszystkim ze względu na termin majowy. Chcieliśmy, aby było tam, gdzie polecimy już bardzo ciepło. Lubimy zwiedzać, ale zawsze wyjeżdżamy także po to, by odpocząć, odetchnąć i posmażyć się na słońcu.
Według przewodników na Krecie jest wszystko, każdy znajdzie coś dla siebie, morze, góry, liczne wąwozy, piękne jeziora, różnorodne plaże. Rzeczywiście jest to widoczne nawet na zdjęciach, które różnią się bardzo kolorystyką, od tych aż białych, różowych, przez pomarańcze, brązy, turkusy i zielenie wód aż po ciemne odcienie górskich skał. Nam udało się zwiedzić większość zachodniej części wyspy i dziś właśnie ją postaram się Wam pokazać.
Planowanie trasy
Tuż przed wyjazdem skrupulatnie przejrzałam wszystkie blogi o tej tematyce, kupiłam także przewodnik, rozplanowałam co chcemy zobaczyć, a co raczej nas nie zainteresuje. Nie jesteśmy raczej fanami zwiedzania muzeum, miejsc religijnych, wolimy znacznie bardziej oglądać piękne dzieła natury, krajobrazy, cudowne plaże. Ze względu na wielkość Krety wiedzieliśmy także, że niestety raczej nie zwiedzimy jej całej. W tym wypadku nawet świetne położenie naszego hotelu raczej nic by w tym nie pomogło. Wydaje mi się, że na zobaczenie wszystkiego, co byśmy chcieli potrzebnych byłoby około 4-5 dni. Pomimo tego, że odległości może nie są ogromne między miastami, to drogi (chociaż znacznie lepsze niż na Korfu i Zakynthos) do niektórych miejsc są tak wąskie, strome i niebezpieczne, że niestety nie pojedziemy szybciej niż 20km/h. Ma to oczywiście swój urok i dzięki temu jeszcze bardziej możemy chłonąć klimat wyspy!
Nasza trasa
Pierwszego dnia auto otrzymaliśmy dopiero o 12, więc troszkę mieliśmy niestety w plecy, jednak i tak wystarczyło nam czasu by zwiedzić to, co chcieliśmy. Wyruszyliśmy spod naszego hotelu podziwiając po drodze wybrzeża miejscowości Maleme, Kolimbari, Kastelli, skąd wypływa statek na Balos. Później udaliśmy się do Falasarny, którą podziwialiśmy z góry popijając frappe w jednej z tawern, przed tym jak zjechaliśmy w dół, by zobaczyć z bliska tę piękną plażę. Przywitał nas cudowny piasek i piękny odcień wody. Ta plaża zrobiła na mnie ogromne wrażenie i totalnie nie spodziewałam się jadąc tam, że zastanę takie piękne miejsce.
Nasz kolejny kierunek to Elafonisi. Droga, którą jechaliśmy z Falasarny, jest momentami naprawdę niebezpieczna, wąska, stroma, bez zabezpieczeń, a z szyby samochodu widać jedynie ogromną przepaść i… cudowne widoki. Po drodze zupełnie przez przypadek mijając okolice Stomio zrobiliśmy przystanek przy cudownej zatoczce z wystającymi z morza czarnymi skałami, które pokrywała biała sól. Nie wiem czy to miejsce jest w jakichś folderach, ja chyba nie znalazłam, a jest naprawdę warte by się przy nim zatrzymać chociaż na chwilkę. Chwila wystarczy, bo zaraz jesteśmy cali zasoleni 🙂
Na tym odcinku droga była już znacznie lepsza i po paru minutach dotarliśmy. Powitał nas piękny widok! Biel, odcienie niebieskiego, róż to kolory Elafonisi. Miejsce, które zachwyciło nas od pierwszego wejrzenia. Baliśmy się bardzo, bo wiadomo, że często takie folderowe miejsca są przereklamowane i na żywo nie robią aż takiego wrażenia. Tutaj było odwrotnie, nie mogliśmy przez długi czas wyjść z podziwu, tam było tak wiele różnych miejsc, każdy skrawek piasku chciało się zobaczyć. To jest naprawdę potężne miejsce do zobaczenia. Nastawcie się tylko na ogromny, urywający głowę wiatr, który podobno jest tam taki cały czas.
Wracając do hotelu podziwialiśmy piękne widoki, kolejne szalone drogi, urwiska. Szybko przebraliśmy się i opłukaliśmy z soli i wieczorem ruszyliśmy do klimatycznej Chani. Zaskoczył nas gwar tego miasta, nie podejrzewaliśmy zastać aż tak tętniącego życiem nocnym miejsca. Przeszliśmy centrum, mijaliśmy piękne, klimatyczne uliczki pełne sklepików, tawern, restauracji. Naprawdę to trzeba zobaczyć. Doszliśmy do starego portu, z cudownym oświetleniem, na ławeczce podziwialiśmy wszystkie kamienice, które tworzyły niepowtarzalny klimat. To było wymarzone zakończenie tego dnia.
Rejs statkiem
Do portu w Kastelli dojechaliśmy godzinę przed wyruszeniem statku (10.40). Rejs trwa 7 godzin, podczas jego trwania możemy wypić kawę, przekąsić coś na statku i podziwiać piękne widoki. Nas niestety zastało tego dnia pochmurne niebo. Jednak gdy docieraliśmy na Balos pomału się rozpogadzało. Ze statku zabierają nas małe łódki, byśmy za chwilę mogli napawać się widokiem tej laguny. Tu podobnie jak na Elafonisi czeka nas mnóstwo pięknych i różnorodnych zakątków, piaszczysta plaża, różne odcienie wody, skałki i morze. To miejsce z marzeń, na którym spędzamy 2 godziny.
Wracamy na statek, płyniemy około 15 minut na cudowną wyspę Gramvousa, która nie jest tak sławnym miejscem jak Balos, a na nas zrobiła jeszcze większe wrażenie. Od razu ze statku udaliśmy się na 20 minutowy „spacer” na wzgórze, po drodze możemy podziwiać niepowtarzalne widoki, aby docelowo dotrzeć do ruin twierdzy obronnej, z której widoki są jeszcze piękniejsze. Pamiętajcie aby zabrać ze sobą wygodne obuwie, nie wybierajcie się w odkrytych butach, momentami droga jest naprawdę niebezpieczna.
Po rejsie musieliśmy jeszcze „nadrobić” jedno miejsce, które było na naszej liście – Jezioro Kourna. Zatrzymaliśmy się w tawernie na obiad i by podziwiać piękny zachód słońca. To miejsce jest niesamowite, „ogrodzone” górami, z mnóstwem drzewek, roślinności. Na miejscu możecie wypożyczyć rowerek wodny i napawać się tymi widokami w ciszy i spokoju.
My już planujemy kolejną wycieczkę na Kretę, aby zwiedzić miejsca we wschodniej części, nadrobić to, czego jeszcze nie widzieliśmy. Polecam Wam gorąco zwiedzanie na własną rękę, spędzacie w danym miejscu tyle czasu ile trzeba, nie musicie się o nic martwić i wybieracie miejsca, które chcecie zobaczyć. Nie przejmujcie się drogami, każdy kierowca jest w stanie je opanować zmniejszając prędkość. Polecam Wam także korzystanie z aplikacji maps.me, dzięki której po załadowaniu mapy możecie później korzystać z nawigacji bez łączenia się z Internetem. Kreta to bardzo bezpieczna wyspa, więc zwiedzajcie, korzystajcie i bawcie się dobrze! ♡
Wpis powstał w ramach konkursu „Grecja Waszym Okiem”. Opowiedz nam o swoich Wielkich Greckich Wakacjach i również zawalcz o voucher na wakacje w Grecji o wartości 4 000 zł!