Nasze Wielkie Greckie Wakacje — Rodos i Symi

Kategoria: Waszym okiem
Kierunek: Rodos  

Korzystając z chwili wolnego od studiów wraz z grupą znajomych — a było nas jedenaścioro, udaliśmy się na Rodos! Przez 10 dni mieliśmy okazję poznać wyspę, która jest ukochaną destynacją naszej koleżanki — Jagody. Wyruszyliśmy z Katowic z samego rana, nieco zmarznięci, w bluzach. Jakie było nasze zdziwienie, gdy po opuszczeniu pokładu uderzyła nas fala przyjemnego ciepła oraz przepiękny widok — niespotykane w Polsce rośliny dziko wijące się w oddali, jak i rozciągająca się, głęboko błękitna woda po drugiej stronie.

widok z góry na wyspę Rodos

Pierwszego dnia musieliśmy skorzystać z dobroci najbliższych nam — piaszczystej plaży i przyjemnej, ciepłej wody Morza Śródziemnego. Tego dnia pozwoliliśmy sobie na totalny odpoczynek, kąpiele słoneczne i podziwianie najbliższej okolicy. Moją największą uwagę przykuła już wcześniej roślinność — olbrzymie grube palmy, kaktusy lub rosnące przy drodze, piękne figi. Pomyśleć, że jedna z nich na moim domowym parapecie jest karykaturą tych tutaj!

widok z góry na plażę, wyspa Rodos

Miasto Rodos

Naszą kolejną destynacją następnego dnia było samo miasto Rodos. Już dzień wcześniej znaleźliśmy przystanek i wybraliśmy dogodną godzinę. Bilety na trasie Rodos — Faliraki kosztowały nas zaledwie 2 euro, dlatego chętnie korzystaliśmy z tego środka transportu, również na innych trasach.

twierdza Rodos, widok na stare mury otaczające miasto rodos
brama do miasta Rodos, fortyfikacje, mury

Poza dość znaną nam architekturą, jak na miasto przystało, weszliśmy przez wielkie wrota prowadzące do tej części, która przeniosła nas w czasy średniowieczne, gdzie mogliśmy się zaszyć między lokalnymi straganikami i spacerować wąskimi uliczkami, które z obu stron zwykły być otoczone wysokimi zarysowanymi przez czas murami. W tym wszystkim byliśmy zachwyceni chodnikami, które wyłożone były owalnymi kamieniami o różnych odcieniach. W wielu miejscach tworzyły one wzory kwiatowe i inne geometryczne co nadawało całej scenerii niesamowitej magii.

W kolejnych dniach wypoczywaliśmy między innymi w największym greckim aquaparku zewnętrznym, który dostarczył nam masę frajdy i adrenaliny na następne poranki!

Lindos

Lindos, to właśnie tu (jednogłośnie!) zjedliśmy najlepsze do tej pory w życiu owoce morza, których smak jest nie do podrobienia. Kolacja w takim gronie przy zachodzie słońca przy przyjemnym delikatnym podmuch wiatru 3 metry od wody zatoki to jedno z najpiękniejszych wspomnień, na które zawsze się uśmiecham i często tam wracam.

grecka tawerna na plaży, ludzie jedzą owoce morza
plaża w lindos z widokiem na twierdzę

Zatoka Anthony’ego Quinna

Przepięknym miejscem była zatoka Anthony’ego Quinna — miejsce zakochanych. Uwierzcie na słowo — piesza podróż, w pojedynkę czy z ukochanym pozwoli przenieść się wam w scenerię rodem z filmów romantycznych, gdzie na wyciągnięcie ręki znaleźć można dzikie, słodkie figi, chować się w cieniu pięknych drzew, by w końcu zobaczyć kamienistą zatokę z plażą. Dzikie zejście, którego użyliśmy, było samo w sobie wstąpieniem do opisywanej przeze mnie krainy.

Zatoka Anthony Quinn, człowiek schodzący w dół
widok na zatokę Antonego Quinna, lazurowe morze i skały

Przepiękne Symi

Niemalże u kresu naszego pobytu, zdecydowaliśmy się na rejs również na inną ziemię — Symi. Jest to malutka wysepka, do której dostać można się z miasta Rodos, prawie 25 razy mniejsza i położona 20 km od samego Rodos. Rejs trwał około dwóch godzin, nie doczytałem (na swoje szczęście), jakie niespodzianki czekały nas po drodze. Pierwszym z nich było zwiedzanie klasztoru Michała Archanioła z Panormitu.

widok z lotu ptaka na Symi

Po godzinnym przystanku odbiliśmy ponownie od brzegu. U ujścia zatoki zobaczyliśmy żegnające nas wielkie żółwie, których widok wprawił nas w osłupienie! Kolejnym przystankiem okazała się dzika zatoka Agiou Georgiou, której strome zbocza zadzierały nasze głowy. Nie było możliwości, by zejść na malutką plażę od strony lądu. Można było jedynie przypłynąć. Wtem jeden z członków załogi otworzył kładkę i drabinę! Wyskok w błękitną toń był czymś przerażającym i pięknym jednocześnie. Świadomość głębi tej wody była straszna, ale ciekawość i chęć ochłodzenia poza burtą była silniejsza.

Sama wyspa Symi była malownicza, z wielką ilością domostw — które, jak się okazało, w dużej mierze są niezamieszkane — zachwycają pocztówkowym charakterem i bujną roślinnością wtapiającą się w nie. 

urokliwy pejzaż z greckiej wyspy

W naszych planach było multum miejsc do zobaczenia — fontanny, świątynie, ruiny, zatoki, plaże, restauracje polecane przez mieszkańców i turystów, Aquapark, Ataviros, Petaloudes, Dolina Motyli, Prasonissi, Embonas, Lindos i masa innych. Oczywiście pozostaje niedosyt i tęsknota za tym magicznym miejscem. Fakt, że nie udało nam się zobaczyć wszystkich zakamarków tej wyspy, sprawił, że na pewno tam wrócimy. Kiedy? Mam nadzieję, że jak najszybciej.

urokliwy zachód słońca nad morzem, grecja
wakacyjna ekipa na wyspie rodos, wspólne zdjęcie grupy ludzi

Wpis powstał w ramach konkursu „Grecja Waszym Okiem”. Sprawdź zakładkę „Waszym Okiem” i zobacz laureatów konkursu.