Zimą roku 2023 urodził się pomysł zwiedzenia kawałka naszej ukochanej Grecji wiosną. Zakasaliśmy rękawy i zorganizowaliśmy wyjazd.
Wielokrotnie zastanawialiśmy się, jaka pogoda jest wiosną w Grecji i czy warto wtedy pojechać?
Po zrealizowanym wypadzie na Peloponez stwierdzam jednoznacznie — jest pięknie i warto! Żałujemy, że tak późno zdecydowaliśmy się na taki krok.
Po wstępnym wyborze kierunku — Peloponez, rozpocząłem weryfikację możliwości i dostępnych opcji, część informacji zaczerpnąłem z grupy na Facebooku, część z forum. W tej sposób zaczęła krystalizować się trasa wycieczki. Na moje pytania o nią z reguły komentowano, że to zbyt intensywny program jak na 5 dni.
Udało się znaleźć dobre okienko — wylot do Aten z Katowic w środę o 6:00 (w Atenach 9:30), powrót z Aten w niedzielę o 22:45 (w Katowicach 0:20), więc w sumie 5 pełnych dni spędzonych w Grecji.
Podsumowanie wycieczki w przebytych kilometrach wygląda następująco:
- ~950 km przejechanych wg trasy jak na załączonej mapce
- ~90 km przespacerowanych po Peloponezie i nie tylko
Okazało się, że wbrew ostrzeżeniom program wcale nie był intensywny. Ograniczały nas odrobinę godziny otwarcia miejsc, które chcieliśmy odwiedzić, a które do końca marca otwarte bywają jedynie do 15:30.
Gdyby nie te drobne niedogodności można byłoby coś jeszcze dorzucić, ale i tak wyszedł bardzo sympatyczny short trip 🙂
Pierwotny plan uległ niewielkim zmianom — zrezygnowaliśmy z wypadu na Zakynthos promem z Kyllini, odpuściliśmy też kolejkę Diakopto — Kalawrita. W części miejsc już byliśmy i wracaliśmy, ale większość była dla nas całkowicie nowa, pomimo wcześniejszego dwukrotnego pobytu na Peloponezie – oczywiście z Grecosem.
Pogoda się udała, było słonecznie i ciepło, ostatniego dnia odrobinę popadało w Atenach, ale całość pozytywnie nas zaskoczyła.
Dzień 1 Ateny lotnisko — Kanał Koryncki — Akrokorynt — Starożytny Korynt — Nafpaktos
Pobudka 3:00, zapałki w oczach, szybkie ogarnięcie gratów do samochodu (na dworze -6, brrrr), wyjazd na lotnisko. Samolot wylatuje o czasie 6:00 (Katowice) – 9:30 (Ateny), w Atenach jesteśmy ciut wcześniej. Przywitała nas bardzo wietrzna (i wręcz odczuwalnie mroźna) pogoda, ale nie przejęliśmy się tym. Szybka lokalizacja miejsca postoju busa AutoUnion i w drogę po nasz bolid. Odbieramy Citroena C3 i ruszamy na naszą przygodę na Peloponezie.
Docieramy w miejsce nie do końca turystyczne, niedaleko mostu kolejowego — Παλιά γέφυρα τρένου — spacerujemy chwilę i zjeżdżamy do centrum Koryntu na kawę i coś słodkiego. Po uzupełnieniu cukru we krwi ruszamy dalej na Akrokorynt.
Pogoda słoneczna, ale ciągły, zimny wiatr, zwłaszcza na Akrokoryncie, daje się we znaki. Widoki na Korynt, Peloponez i część kontynentalną Grecji nam to rekompensują i nie zwracamy na to uwagi. Po obejściu Akrokoryntu orientujemy się, że niestety zostało nam za mało czasu na zwiedzanie zabytków starożytnego Koryntu. Udaje się wejść i cyknąć kilka zdjęć Świątyni Apollo z Akrokoryntem w tle, krótki spacer po Starożytnym Korycie i ruszamy dalej. Po niedługim czasie dojeżdżamy do mostu wantowego Rio – Andirio, przez który kierujemy się do naszego miejsca docelowego Nafpaktos (Angelland Luxury Suites). Odpuszczamy kolejkę Diakopto – Kalawrita. No cóż, może kiedy indziej.
Zatrzymujemy się przy moście, żeby wykonać kilka zdjęć i wjeżdżamy do Nafpaktos, meldujemy się w bardzo przyjemnym apartamencie i idziemy na rekonesans miasteczka. Zwiedzanie Twierdzy Weneckiej Nafpaktos tylko do 15:30 (niestety poza sezonem i w mniej uczęszczanych miejscach jest to pewnego rodzaju problem), zatem udajemy się na ogólny spacer po plaży, mieście i porcie, robimy kilka zdjęć Zegara Nafpaktos i udajemy się na pyszną kolację w Εύ-Οίνος. TUTAJ
Dzień 2 Nafpaktos – Patras – Strofylia National Park – Kyllini
Odsypiamy zarwaną noc związaną z lotem do Aten, rano pobudka, śniadanie, pakujemy graty, znosimy do samochodu i ruszamy w teren – zaczynamy od Twierdzy Weneckiej Nafpaktos. Panuje cisza i spokój. Spotykamy wycieczkę nastolatków, oprócz tego jesteśmy prawie sami – z wyjątkiem obsługi. Jeśli do tej pory bywaliście w Grecji tylko w sezonie, to poza sezonem różnica jest ogromna.
Po obejściu twierdzy wychodzimy na skróty i udajemy się do naszego bolidu, znów przez most Antirio — Rio kierujemy się do zamku Patras. Okazuje się poniewczasie, że przegapiliśmy Zamek Antirrio (będzie pretekst, żeby wrócić). Na zamek Patras wstęp jest wolny, zatem przechodzimy po części wysokiej, robimy zdjęcia i podziwiamy wspaniałe widoki na miasto. Pogoda już lepsza i nie ma tego przenikliwego, zimnego wiatru. Po obejrzeniu całości schodzimy na trawnik pod zamkiem, gdzie znajdujemy drzewa pomarańczowe, jeszcze z owocami i jednocześnie kwitnące – zapach zabójczy.
Po wykonaniu kilku fotek wychodzimy i kierujemy się do samochodu, czas na dalszą drogę. Opuszczamy Patras i kierujemy się do Parku Narodowego Stryfolia. Omijamy ruiny Teichos Dymaion i ruszamy w stronę Kalogrii. Po drodze zatrzymujemy się przy kaplicy Εξωκλήσι Αγίου Πέτρου.
Następnie przejeżdżamy do Kalogrii do ujścia rzeki Larissos. Spacerujemy po plaży, woda jest rześka, spotykamy kilku turystów, a oprócz tego cała plaża nasza – no może jeszcze należy do przechadzających się niewielkich krabów. Spacerujemy, moczymy nogi i wygrzewamy się w słońcu. W końcu postanawiamy się zbierać. Zatrzymujemy się w lesie Strofolia przy lagunie Prokopos, widoki są zabójcze.
Udajemy się w kierunku Kyllini, meldujemy w hotelu i idziemy na rekonesans po okolicy. Docieramy do ruin Zamku Glarentza, spacerujemy, robimy kilka fotek Zakynthos i Kefalonii i w końcu udajemy się na poszukiwanie miejsca, w którym się posilimy – trafiamy do Sea Garden, tego dnia jemy pyszne owoce morza – palce lizać.
Kyllini wybraliśmy z uwagi na pierwotny plan wypadu promem na Zakynthos, ale ostatecznie odpuszczamy ten punkt podróży, zmieniamy plany i szukamy na mapie ruin zamku, który majaczył gdzieś na wzgórzu podczas dojeżdżania do Kyllini – okazuje się, że to Frankish Castle of Chlemoutsi, ale ostatecznie zostawiamy to na kolejny dzień.
Dzień 3 Kyllini – Marathopoli – Voidokalia – Polylimno Waterfals – Kalamata
Wstajemy, jemy śniadanie w hotelu (świeżo wyciskany sok pomarańczowy, graviera, oliwki, omlet i coś słodkiego) i w drogę. Po krótkiej chwili docieramy do zamku Chlemoutsi, wchodzimy chyba jako pierwsi i jedyni zwiedzający tego ranka. Ponieważ na zamku trwają prace przygotowujące go do sezonu, pani pilnująca by turystom nie sypał się tynk na głowę, wstrzymuje na moment remonty, przeprowadza nas do środka i oprowadza po dziedzińcu i muzeum. Rozmawiamy, oglądamy eksponaty, łącznie z częścią odrestaurowanych sklepień łuków z zamku Glarentza, którego ruiny oglądaliśmy dnia poprzedniego w Kyllini. Rzut oka na Zakynthos ze wzgórza zamkowego i udajemy się dalej. Kierujemy się na południe do plaży Voidokalia.
Po drodze krótki wypad do Paryża – Filiatra – 😉
Około południa na kawę zatrzymujemy się w Marathopoli, w knajpce nad morzem pijemy kawę, herbatę i jemy pyszne ciasto, z widokiem na wyspę Proti.
Po uzupełnieniu kofeiny w organizmie ruszamy dalej do plaży Voidokalia. Porzucamy samochód na końcu drogi od północnej strony plaży i przechodzimy na jej południowy skraj z zamiarem wejścia na punkt widokowy. Po drodze spotykamy turystę, z którym zamieniamy kilka zdań. Dowiadujemy się, że da się wejść z tej strony do ruin Old Navarino Fortress, powyżej jaskini Nestor jest tylko kawałek podejścia zabezpieczonego łańcuchami, a w zasadzie stalową liną, więc decydujemy się tam iść. Cykamy kilka fotek w jaskini i udajemy się na szczyt do fortecy, podejście łatwe, a widoki na plaże Voidokalia – zabójcze!
Na górze chwila odpoczynku, zjadamy zabrane pomarańcze i mandarynki w przepięknej scenerii, obchodzimy ruiny i wracamy. W drodze powrotnej dajemy wytchnąć nogom i brodzimy w wodzie, pakujemy się do samochodu i ruszamy do wodospadów Polilymno. Google ostatnie kilka km prowadzi nas jakąś dziwną trasą, przez gaje oliwne. W końcu zatrzymuje nas jakiś miły grek i pyta co my tu robimy? Odpowiadamy, że jedziemy na Polilymno, on jednak uświadamia nas, że dalej nie przejedziemy i że musimy zawrócić. Po jego wskazówkach w końcu docieramy do parkingu pod wodospadem.
Kolor wody ładny, cisza i spokój, po drodze spotykamy jakąś rodzinę i parę która już wracała z wodospadów na parking. Najpierw schodzimy w dół, później wracamy i udajemy się jeszcze w górę wodospadów, przechodzimy przez dwa mostki, robimy zdjęcia, chwila odpoczynku i wracamy do samochodu. Udajemy się w kierunku Kalamaty, zjeżdżamy na nabrzeże do Panellinion Ηotel.
Meldujemy się w hotelu i kontaktujemy się z naszą ulubioną rezydentką Grecos — Katarzyną Turek. Jedziemy do centrum, do The Metropolitan Church of Ypapanti — Kalamata, porzucamy samochód, a pani Katarzyna oprowadza nas po centrum. Przechodzimy przez Kalamatę, trochę się kręcimy i słuchamy wykładu Pani Kasi o historii Kalamaty i regionu.
Wciągamy pysznego Soulvaka u Soulvakia Panagiotis, idziemy na Agorę i robimy małe zakupy, pakujemy się do samochodu i zjeżdżamy do naszego hotelu. Udajemy się na kolację, uznając, że to dzień Souvlaki zatem… zamawiamy, a jakże, souvlaki, zalewamy to Mythosem i w poczuciu dobrze wypełnionego dnia udajemy się do hotelu.
Dzień 4 Kalamata — Castle of Mouchli — Κάστροπολιτεία Μουχλί — Nauplion
Tego dnia rano okazuje się, że w hotelu nocowała drużyna PAOK Thessaloniki. Zorientowaliśmy się, bo byli bardzo wysocy, spotkaliśmy się na śniadaniu.
Po śniadaniu pakujemy się i jedziemy raz jeszcze w okolice The Metropolitan Church of Ypapanti- Kalamata, porzucamy samochód i idziemy zwiedzać zamek Kalamata. Po zamku udajemy się na krótki spacer po Kalamacie i ruszamy w dalszą drogę do Nauplion. Pogoda ciągle dopisuje, każdego dnia robi się coraz cieplej. Po drodze do Nauplion zatrzymujemy się, by pooglądać ruiny Castle of Mouchli — Κάστροπολιτεία Μουχλί. W górach strasznie wieje, ale znowu inny krajobraz niż do tej pory nad morzem. Spacerujemy po wzgórzu i docieramy do ruin bizantyjskiego zamku Mouchli. Strzelamy kilka fotek i jedziemy dalej przez góry w kierunku Nauplion.
Wjeżdżamy do Myloi nad zatoką Argolidzką, kawę popijamy nad morzem z widokiem na Nauplion, twierdzę Bourtzi oraz zamek Larissa w Argos. Po wypiciu startujemy i po niedługiej chwili docieramy do Nauplion, zarówno w Kalamata jak w i Nauplion czuć weekend oraz to, że rozpoczął się okres ferii przedświątecznych w Grecji — wszędzie dużo więcej ludzi niż do tej pory. Wbijamy na stare miasto do naszego kolejnego miejsca noclegowego Pension Bonne Nuit, zaraz pod Akronafplia’s Castle.
Meldujemy się i idziemy na rekonesans starego miasta, a potem kierujemy się na wzgórze Akronafplia’s Castle. W trackie wędrówki wzrok ucieka nam już w kierunku twierdzy Palamidi, początkowo chcieliśmy Palamidi zostawić na niedzielny poranek, ale ostatecznie wchodzimy tam jeszcze w sobotę. Poruszamy się głównie na nogach, najbliższa droga to 933 schody do zachodniej bramy — Fortress of Palamidi — Western Entry Gate.
Twierdza Palamidi jest rozległa i zajmuje nam trochę czasu zwiedzenie wszystkich zakamarków, które ukazują się naszym oczom w momencie, gdy myślimy, że już dotarliśmy do końca. Widok na cały Nauplion, zarówno ze schodów do bramy zachodniej Palamidi, jak i z góry z samej twierdzy zapiera dech. Tego dnia było bardzo ciepło, ale mocno wiało. Po zwiedzeniu twierdzy schodzimy do starego miasta i udajemy się na poszukiwanie kolacji — zaczyna nam burczeć w brzuchach. Po kolacji udajemy się jeszcze na krótki spacer wokół Akronafplia’s Castle nad morzem, robimy zdjęcia twierdzy Bourtzi i idziemy do naszego pensjonatu degustować wino kupione poprzedniego dnia w agorze w Kalamata.
Dzień 5 Nauplion – Kanał Koryncki – Ateny – Ateny lotnisko
Rano pobudka, nie mamy śniadania w apartamencie, zatem idziemy do miasta w poszukiwaniu piekarni. Wpadamy do Central Bakery Old Town, wrzucamy coś na ruszt, po drodze zakupy i pamiątki dla dzieciaków, wracamy do apartamentu, pakujemy się i w drogę.
Przejeżdżamy przez Argos, robimy kilka fotek zamku Larissa i kierujemy się na północ do Myken. Tutaj już sezon w pełni — kilkanaście autokarów, ludzi dość dużo, może to z powodu weekendu, a może efekt Myken — trudno powiedzieć, bo jesteśmy tu pierwszy raz. Zwiedzamy, robimy zdjęcia i ruszamy dalej. Docieramy raz jeszcze do kanału Korynckiego, tym razem zatrzymujemy się na parkingu przy kanale, idziemy raz jeszcze rzucić okiem, ktoś skacze na bungee z mostu – my się nie skusiliśmy.
Wypijamy kawę w pobliskiej kawiarni. Cały czas chmury i lekko kropi deszcz, ale ciepło, przestało w końcu wiać. Ruszamy dalej, ponieważ mamy dość dużo czasu i w zasadzie koniec punktów do zobaczenia. Wpadamy na pomysł, by wjechać do centrum Aten. Zakorkowane centrum, potencjalne problemy ze znalezieniem miejsca parkingowego i ograniczenia związane z poruszaniem powodują, że sprawdzamy opcję Metro, po chwili mamy rozwiązanie — jedziemy do Sepolii, zostawiamy samochód dosłownie 100 m od wejścia do metra i jedziemy 7 przystanków do stacji Akropol.
Przechodzimy wokół muzeum Akropolu, oglądamy z zewnątrz Akropol i kierujemy się na wzgórze Aeropagu, z którego rozciąga się panorama Aten, w dole Agora, forum Rzymskie, Hefajstejon, napawamy się widokiem i postanawiamy udać się w kierunku Wzgórze Lycabettus. Przechodzimy przez Plakę, następnie Zappeion i kierujemy się do Łuku Hadriana i Świątyni Zeusa Olimpijskiego, a następnie Panathenaic Stadium.
Następnie przechodzimy ulicą na tyłach pałacu prezydenckiego, robimy zdjęcia Żołnierzom Straży Prezydenta i idziemy dalej w kierunku dzielnicy Kolonaki i wzgórza Lycabettus. Od pałacu prezydenta praktycznie do samego wzgórza wszędzie pełno policji, uwieczniamy panoramę Aten i Akropol ze wzgórza i powoli kierujemy się z powrotem na Plakę, przez plac Santygma. Jemy wczesną kolację, spacerujemy wokół Akropolu, wpadamy jeszcze do cukierni po słodkie pamiątki — baklawę i kadayifi i udajemy się do metra. Pogoda jak zwykle dopisała, popadało w drodze z Koryntu do Aten i kiedy jechaliśmy metrem, później było miło i przyjemnie i bez deszczu.
Oddajemy samochód i zostajemy dostarczeni na lotnisko, krótkie poszukiwanie hali odlotów, przechodzimy przez kontrolę bezpieczeństwa i zostaje nam ~2h do odlotu, więc jest OK. Po przylocie do Katowic — oczywiście wita nas mróz. Wsiadamy do samochodu i t kończymy nasz wypad. Okazało się, że znowu mieliśmy korzystny wiatr i wylądowaliśmy prawie 20 min wcześniej.
Wpis powstał w ramach konkursu „Grecja Waszym Okiem”. Opowiedz nam o swoich Wielkich Greckich Wakacjach w formie opisu ze zdjęciami lub wideo i również zawalcz o voucher na wakacje w Grecji!