Miłość do Grecji to jedna z najłatwiejszych relacji, jaka najpewniej nas w życiu spotka. Przy odrobinie szczęścia, będzie to miłość romantyczna, dozgonna i odwzajemniona. Grecy kochają swój kraj miłością bezwarunkową, turystów z kolei nie trzeba długo namawiać na letni wypoczynek na starym europejskim lądzie. Grecja to miejsce, które nie wymaga żadnych referencji, wystarczy wsiąść do samolotu i dać się porwać w miłosne ramiona greckiej bogini Afrodyty, aby potem już tylko w blasku słońca wypatrywać tytana Heliosa, przemierzającego ze wschodu na zachód na swoim podniebnym rydwanie.
Moja piękna Kreta
Moja pierwsza wizyta na greckim lądzie miała miejsce ponad 20 lata temu, kiedy to z różowymi policzkami oraz młodzieńczą ekscytacją wsiadłam po raz pierwszy do wyczarterowanego samolotu. Wtedy jeszcze nie byłam pewna, co to dokładnie oznacza, wiedziałam jednak, że zwiastuje wielką grecką przygodę. Jako że dwie dekady temu nie było tylu bezpośrednich lotów z Poznania na Kretę, podróż na warszawskie lotnisko potraktowałam jako jeden z elementów wakacyjnej przygody. Pamiętam, jak duży wydał mi się port lotniczy w Heraklionie, w porównaniu z portami polskimi i jak małe stały się wszystkie moje poznańskie problemy, widziane z lotu ptaka zmierzającego do Grecji. Wtedy zrozumiałam też, dlaczego prawie wszyscy, prędzej czy później, gdzieś podróżujemy.
Kreta ma swoisty zapach, który w postaci śródziemnomorskiej bryzy wdziera się w nozdrza przybyszów tuż po wyjściu z samolotu. Jest to zapach morskiej wody, słodyczy oraz roślinności, która jak gdyby całym swoim pięknem i bujnością chciała wynagrodzić turystom wszystkie pustynne miejsca, wysuszone przez greckie słońce. Wracając na Kretę kolejne kilka razy, zawsze doświadczałam tej samej euforii zmysłów w postaci zapachów, smaków i kolorów, które dziś już jako wspomnienie, potrafią przywołać najżywsze obrazy ze wszystkich pobytów w Grecji.
Agios Nikolaos
Mój pierwszy przystanek na Krecie Wschodniej, miasto Agios Nikolaos, już od progu zawitało swych gości piękną mariną, uśmiechem mieszkańców, kolorowymi kafejkami oraz bujną roślinnością. Agios Nikolaos to malownicze miejsce położone w Prefekturze Lasithi na zachodnim brzegu Zatoki Mirabello, w odległości ok. 60 km od lotniska w Heraklionie. Miłośnicy greckich smaków znajdą tu na każdym kroku prawdziwą ucztę dla podniebienia, a prawie każda tawerna oprócz pyszności i lokalnych specjałów zachęca przechodniów przyjacielskim zaproszeniem, radośnie wykrzykiwanym u progu restauracji. Kontakt wzrokowy równa się wręczonym menu i w okamgnieniu mamy wrażenie, jakby członek najbliższej rodziny wyczekiwał naszych nieczęstych odwiedzin i to od dawien dawna.
Będąc w Agios Nikolaos warto odwiedzić też IX-wieczny kościół oraz miejsce zwane Lipstick, ale to drugie koniecznie wieczorem, aby dać się porwać w rytm greckich rytmów i tańców do białego rana. Grecy kochają ludzi, słońce, muzykę oraz dobre jedzenie, bez grymasów i wyjątków. Pokochają też Ciebie i niewątpliwie będzie to miłość odwzajemniona.
Heraklion
Heraklion, czyli mój kolejny cel i zarazem stolica Krety, to miasto tętniące życiem i kolebka miejskiej kultury antycznej. Jako że w 2002 roku samochód z klimatyzacją nie był oczywistym luksusem, zwiedzanie miasta było dla nas nie lada wyzwaniem oraz sprawdzianem umiejętności motoryzacyjnych. Grecka ulica to swoisty stan umysłu, jeśli w porę go nie przyswoisz, w najlepszym wypadku przepadniesz i to zupełnie niezauważony. Miasto odsłania swoje tajniki o każdej porze dnia, mnie szczególnie urzekło nocą.
Uniwersytet w Heraklionie założony 1973 roku, skupia w swoich gmachach rzesze studentów chcących zgłębiać nauki ścisłe. Sama z chęcią dołączyłabym wtedy do nich, jakkolwiek dwie rzeczy mnie skutecznie powstrzymały, słaba znajomość Greki oraz powrotny bilet lotniczy za niespełna 2 tygodnie.
„Ti kanis” (zapis stricte fonetyczny), to pozdrowienie, które po powrocie na Kretę w 2009 roku będę rozpoznawać z rozżarzonym sercem i które przywiedzie mnie ponownie do Heraklionu i Agios Nikolaos, by ostatecznie zwiedzić Amoudarę. Ta ostatnia przywitała nas w Hotelu Castro, niezwykle urokliwym miejscu z przesympatyczną obsługą i słoneczną promenadą. Tym razem postanowiliśmy zwiedzać Kretę w klimatyzowanym luksusie, którego cena w czerwcowej przedsezonowej ofercie na szczęście nie przyprawiała o zawrót głowy. Grecy byli wtedy trochę zaniepokojeni spadającą liczbą turystów po ogólnoświatowym krachu w 2008 roku, ale uspokajaliśmy ich zapewnieniami, iż świat szybko wróci na malownicze wyspy, jak tylko odzyska oddech finansowy.
Pobyt na Krecie jak zawsze minął za szybko i znów trzeba było wracać do domu, jakkolwiek aby ponownie na niej zawitać za niespełna 4 lata. Tym razem przyszła pora na zwiedzanie Krety Zachodniej. Kreta Wschodnia i Zachodnia to nie tylko wyraźny podział geograficzny. Co zaskoczy, myślę wielu turystów, to zauważalna różnica w bujności roślin oraz ogólnego nadmorskiego krajobrazu. Co pozostanie jednak niezmienne, to serdeczność oraz szczery grecki uśmiech, spotykany na każdym kroku.
Chania
Chania, to zabytkowe miasto, a zarazem stolica części zachodniej wyspy, której styl i budownictwo przyciąga uwagę nie tylko architektów. Oddalone o 13 km miasteczko Platanias będzie moim domem podczas trzech kolejnych wizyt na Krecie Zachodniej. Dlaczego postanowiłam wracać na tę część wyspy? Chyba bez konkretnego turystycznego powodu. Dziś kierują mną bardziej uczucia do poznanych tam ludzi, których przyjaźń i coroczne zaproszenia są moim żywym diamentem znalezionym na Krecie. Wąwóz Samaria, plaże Elafonisi, Balos i Falasfarna, wszystkie te miejsca warto odwiedzić, ale to dla ludzi warto wracać.
Geraniotis Beach, dziękuję za niebiański dom, królewskie jedzenie, Wasz anielski spokój oraz nocne rozmowy o życiu. Grecos Holiday, głównemu sprawcy większości moich powrotów na Kretę, dziękuję z całego serca za to, że jesteście oraz za Waszą dzielność w przetrwaniu trudnych turystycznych czasów. Na koniec dziękuję Grecji za jej bezinteresowne piękno, kulturę antyczną oraz gościnne serce skierowane do każdego, kto ośmieli się ją odwiedzić.
Tekst dedykuję mojemu ukochanemu mężowi Robertowi, wielkiemu miłośnikowi podróży, który 2013 roku postanowił nie wracać już na Kretę…zapadając w wieczny anielski sen.
Wpis powstał w ramach konkursu „Grecja Waszym Okiem”. Sprawdź zakładkę „Waszym Okiem” i zobacz laureatów konkursu.