Moja Kreta

Kategoria: Waszym okiem

W Grecji zakochałam się w 2017 roku i jest to zdecydowanie miłość od pierwszego wejrzenia. Przed wyjazdem kraj ten kojarzył mi się  z pięknymi, bezkresnymi lagunami, szczęśliwymi, pełnymi optymizmu mieszkańcami i niekończącymi się, krętymi drogami, prowadzącymi w różne, zapierające dech w piersi zakątki. Gdy zrobiłam pierwszy krok po wyjściu z samolotu, w głowie miałam motyle w brzuchu i tysiące myśli. Jakie będę miała przygody, czy zakocham się jeszcze bardziej, czy zdążę zobaczyć to, co zaplanowałam? Od tamtej pory staram się odwiedzać Grecję kilkukrotnie w ciągu roku. Jestem szczęśliwa, że mogę sobie na to pozwolić i realizować swoje pasje i marzenia.

Już pierwszego dnia, siedząc w knajpce nad brzegiem morza, poczułam całą sobą tryb siga-siga. Myślałam: „życie jest tu po prostu piękniejsze, tak właśnie chcę żyć, chcę wszystko przeżywać powoli i doświadczać”.

Para w restauracji na Krecie

Kreta zauroczyła nas przepięknymi lagunami, różowym piaskiem, widowiskowymi zachodami słońca, dzikimi plażami i tętniącymi życiem tawernami. Pomimo że odwiedziliśmy ją pod koniec października, pogoda dopisała idealnie. Dosłownie wygraliśmy ją w totka.

Na Krecie byliśmy 4 dni. Udało nam się zobaczyć lagunę Balos — wizytówkę Krety. To był nasz obowiązkowy punkt. Do laguny prowadzą schody, których nie sposób policzyć. Mniej więcej w połowie drogi zaskakuje widok, wyjęty jakby z innego, o wiele bardziej egzotycznego miejsca na Ziemi. Zachwycający! A na dole czeka mięciutki, biały piasek i jeden sklepik.

Kolejny punkt na naszej liście to plaża Elafonisi. Zostawiliśmy samochód na parkingu, zaskoczyło nas to, że pomimo późnej pory, było tam dużo ludzi. Szukając różowego piasku, przeszliśmy plażę, krystalicznie czystą, płytką wodę i znaleźliśmy się w małej lagunie o tej samej nazwie. Dzięki późnej porze załapaliśmy się na cudowny zachód słońca, dorównujący temu, który można oglądać na Santorini.

Turkusowe morze i skały na plaży, Kreta Zachodnia,

W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w małym, przydrożnym sklepiku, w którym starszy pan sprzedawał własne wyroby: oliwę, miód, olejki. Nie przypominam sobie, by w jakimkolwiek innym kraju można było spotkać tak przesympatycznych i gościnnych mieszkańców.

Kolejnego dnia po kąpieli w morzu i odpoczynku na hotelowej plaży ruszyliśmy do Rethymnonu. Spacerowaliśmy kilka godzin wąskimi uliczkami, wczuwając się w ten niesamowity klimat. Zatrzymaliśmy się w niedużej tawernie i poprosiliśmy o zaserwowanie czegoś typowo greckiego. Zapomnieliśmy o świecie i o czasie — zanim się zorientowaliśmy, była północ. Żal było wyjeżdżać kolejnego dnia…

Waskie uliczki Rethymno na Krecie
Granaty na drzewie w wąskiej uliczce miasta Rethymnon na Krecie

No cóż, do zobaczenia Grecjo, mam nadzieję, że jeszcze w tym roku!

Port w Chanii, Kreta Zachodnia

Wpis powstał w ramach konkursu „Grecja Waszym Okiem”. Opowiedz nam o swoich Wielkich Greckich Wakacjach w formie opisu ze zdjęciami lub wideo i również zawalcz o voucher na wakacje w Grecji!