Niemal rok temu o tej porze byłam już w szpitalu, bo oczekiwaliśmy przyjścia na świat naszych synów, którzy koniecznie chcieli zobaczyć zdecydowanie zbyt wcześnie, co jest po drugiej stronie brzucha. Rok później byliśmy na wspaniałym Zakynthosie. Ale od początku. Zawsze dużo z mężem podróżowaliśmy i zawsze wiedzieliśmy, że chcemy tę pasję zaszczepić naszym dzieciom. Blisko rok od ich przyjścia na świat zdecydowaliśmy ruszyć w pierwszą podróż samolotem. Choć chłopcy nie byli już nowicjuszami w podróżach, bo ze Śląska pojechaliśmy już nad polskie morze, a potem do Chorwacji. Samolot to jednak inna bajka i to jeszcze z bliźniakami…
Na etapie poszukiwań zaskoczyła nas bardzo mała liczba ofert w naszej konfiguracji osobowej. Na szczęście konsultanci z Grecosa pomogli, bowiem okazało się, że wiele hoteli nie przewiduje możliwości przybycia z dwójką tak małych dzieci. Wybraliśmy hotel, który najbardziej nam się spodobał, a konsultant skontaktował się z obiektem i wynegocjował możliwość pobytu dwójki dzieci poniżej roku. Kolejnym wyzwaniem, przed którym stanęłam to pakowanie. Dotychczas mieściliśmy się w bagażach podręcznych, ale wyjazd z dziećmi to zupełnie inna historia i trzeba spakować pół domu, dosłownie! Pakowanie zajęło mi chyba z tydzień, ale udało się! Wszystko się zmieściło w walizkach i limicie wagowym.
W stronę przygody
Nadszedł dzień wyjazdu, a od kilku dni prześladował mnie rajzefiber… jak nigdy… W głowie tłoczyły się różne myśli: jak chłopcy zniosą nocny lot, czy hotel będzie na pewno ok, czy bagaże dolecą z nami, jak nam pójdzie kontrola bezpieczeństwa, jak ogarnąć tyle bagaży i chłopców, jak sobie poradzimy z oddaniem wózka na płycie lotniska, skoro chłopcy nie chodzą, a nas jest tylko dwoje bez pomocy i dodatkowych rąk, co jeśli chłopcy pochorują się na wyjeździe i tak dalej i tak dalej… Jak się później okazało, daliśmy radę! I chłopcy też!
Na miejscu w mig zostaliśmy dowiezieni do hotelu, który był zlokalizowany 15 min od lotniska, co mocno braliśmy pod uwagę w wyborze oferty. Dzięki uprzejmości obsługi hotelu otrzymaliśmy wcześniej pokój i mogliśmy wszyscy odespać nieco zarwaną nockę.
Na miejscu cieszyliśmy się spacerami i piękną plażą, po której chłopcy ochoczo raczkowali, niekiedy znienacka przykrywani morską falą. Przypominali wtedy symbol Zante — małe żółwiki Caretta-caretta, które zmierzają do wody.
Tak upływały nam kolejne dni naszych greckich wakacji, gdy nadszedł dzień pierwszych urodzin naszych synów. Na stołówce wybraliśmy dla naszych żółwików słodkie ciasteczka, wbiliśmy w nie świeczki i zaśpiewaliśmy „Sto lat”. Chłopcy cieszyli się i wspólnie próbowaliśmy zdmuchnąć świeczki. To niewiarygodne, jak szybko leci ten czas, dopiero co się przecież urodzili!
Eksplorowanie wyspy i powrót do domu
Mijały kolejne dni, a w nas odezwał się zew podróżnika, bo też, jak nasi chłopcy, nie możemy zbyt długo wysiedzieć w jednym miejscu. Choć miałam wielką ochotę na rejs, wiedzieliśmy, że nasi synowie są jeszcze zbyt mali. Zdecydowaliśmy na wypożyczenie samochodu i tu z pomocą przyszedł rezydent. Szybkie i sprawne załatwienie, a już następnego dnia byliśmy w drodze do Zatoki Wraku. Zobaczyliśmy też najstarsze drzewko oliwne, siarkową plażę oraz przepiękny przylądek Keri z widokiem na skały Mizithres.
Nadszedł czas na powrót do domu. Tym razem na szczęście lot był w trakcie dnia i już wiedzieliśmy mniej więcej, na co się nastawiać z dziećmi w samolocie. Muszę powiedzieć, że właśnie najgorszą częścią w zasadzie całych wakacji był lot, bo siedzenie bezczynne niezbyt podobało się naszym bliźniakom, które muszą być w stałym ruchu. Choć i tak jestem z nich dumna, bo poza kilkoma „płaczkami” dużą część lotu przespali. Niesamowicie pomocni byli też inny współpasażerowie, którzy starali się pomóc oraz od czasu do czasu pozabawiać chłopców.
Podróż z dziećmi? Oczywiście!
Polska przywitała nas łaskawą pogodą. Nie doznaliśmy szoku termicznego ani nie zmokliśmy jak poprzednio. Teraz już wiemy, że podróżowanie z małymi dziećmi, ba, nawet z bliźniakami jest możliwe. I nie zgadzam się z opinią, że z dziećmi się nie odpoczywa na wakacjach. Uważam, że super spędziliśmy czas! Wyjazd pozwolił mi oderwać się od codziennej rutyny młodej matki i dał możliwość, by naładować baterie… zwłaszcza że działam na baterie słoneczne.
Nie zastanawiam się nawet CZY polecę na kolejne wakacje z dziećmi, tylko KIEDY i GDZIE to będzie.
Wpis powstał w ramach konkursu „Z Katowic do raju” i zdobył wyróżnienie.