Spinalonga zamyka od północy zatokę Mirabello. Przepiękna, malowniczą i spokojną. Niewielka, urokliwa wysepka została doskonale ufortyfikowana przez Wenecjan. Jej ciekawa architektura idealnie wtapia się w krajobraz i podkreśla jego piękno. Niewielka odległość od Krety sugeruje, że była kiedyś jej częścią, a trzęsienie ziemi prawdopodobnie oddzieliło ją od stałego lądu. Być może już wtedy zaczęły się jej niepokojące dzieje.
Historia wyspy fascynuje do dziś — ten uroczy zakątek dla wielu ludzi był ostatnim przystankiem w życiu.
Ta wspaniała oliwa
Wycieczkę rozpoczynamy w bardzo ciekawym miejscu. Wizyta w dużej, znanej tłoczni oliwy Vasilakis w Neapoli to nie lada gratka. To właśnie stąd pochodzi duża część oliwy znanej ze swojej jakości i smaku. To tutaj przetwarza się niewielkie zielone oliwki, które Grecy nazywają „elitses”. Uprawia się je na Krecie. Wielu kiperów — znawców tematu twierdzi, że to właśnie one są źródłem najlepszej na świecie oliwy z oliwek.
Tajemnice Spinalongi
Kolejny przystanek naszej wycieczki — Agios Nikolaos to piękne miasteczko, zwane często kreteńskim Saint-Tropez. Życie w tym uroczym kurorcie toczy się w powolnym, wakacyjnym rytmie siga-siga. Słońce grzeje mocno, tawerny oferują pyszne jedzenie, wokół mienią się kolorami stragany pełne pamiątek i biżuterii, a na nadbrzeżnych promenadach można spotkać spacerowiczów z całego świata. Podczas lokalnej wycieczki z Grecosem zatrzymamy się na chwilę w tym urokliwym miejscu — na spacer, lody lub zakupy.
Jednak głównym cel naszego rejsu to cicha i tajemnicza Spinalonga.
Jej historia sięga XVI wieku, kiedy to Wenecjanie zbudowali tam pokaźną fortecę, która chroniła wody zatoki Mirabello przed piratami i różnego rodzaju najeźdźcami. Spełniała swoje zadanie doskonale — to właśnie to miejsce było ostatnim punktem greckiego oporu, gdy w XVIII wieku Turcy ostatecznie podbili Kretę.
Początek XX wieku przyniósł temu miejscu morze łez, ludzkiego cierpienia i nędzy. Maleńka wysepka przez ponad 50 lat stanowiła miejsce zesłania chorych na trąd. W latach 1903 aż do 1957 na wyspie znajdowało się leprozorium — chorych przywożonych tu nie tylko z Krety, ale z całej Grecji.
Miasto umarłych
Wyspa jest jałową skałą o powierzchni 85 tys. metrów kwadratowych. Wokół tylko morska toń. Jest cicho, suche zarośla trzeszczą delikatnie, uginając się pod dotykiem morskiej bryzy, słońce grzeje mocno, powietrze nasycone jest zapachem ziemi, a owady brzęczą leniwie.
Po kolonii trędowatych zostały domy, ulice, sklepy i warsztaty. Opuszczone zabudowania przywołują wspomnienia — wcale nie tak dawno to małe miasteczko zamieszkiwali ludzie. Wiele otwartych drzwi zaprasza do środka, a tam drobne pamiątki, zdjęcia i codziennie przedmioty, których używali mieszkańcy.
Nazwę Spinalonga nadali jej Wenecjanie. Słowa „spina” i „longa”, oznaczają „długi cierń”. Ten cierń był nie tylko długi, ale także bardzo ostry.
Gdy zdecydowano, by wyspa stanowiła miejsce odosobnienia, miasto nie istniało. Oprócz pozostałości weneckiej fortecy i kilku krzywych chat nie oferowało odpowiedniego schronienia, nie było miejscem dostępnym ani przytulnym, nie wspominając już o jakiejkolwiek, rozsądnej infrastrukturze.
Chorzy sami przystosowali to miejsce, by móc w nim żyć i mieć choć namiastkę domu, mimo że z trudem zdobywali nawet pitną wodę.
Przesiedlenia osób chorych na trąd rozpoczęły się w 1903 roku. W ciągu roku mieszkało tam już ponad 250 osób w różnym stadium trądu. Gdy tylko stawiali pierwsze kroki na wyspie, tuż po opuszczeniu statku, znikali z kronik, zapisków i życia swoich rodzin — rozpływali się we mgle, tak, jakby nigdy nie istnieli. Bardzo szybko zaczęto więc nazywać wyspę miejscem, w którym żyją umarli.
Wyspa wydawała się idealna. W niewielkim oddaleniu od stałego lądu i łatwo dostępna dla statków, które miały dostarczać chorym wodę, leki, żywność i potrzebny ekwipunek. Teoria jednak przegrała z rzeczywistością. Transporty były rzadkie, a pomoc skąpa. Mieszkańcy wyspy, opuszczeni i zapomniani, byli skazani na siebie i swoją pomysłowość. Z czasem żywość dostarczały im rodziny, kwitł przemyt i nielegalny handel. Życie na wyspie toczyło się w przedziwnych warunkach, na nowych zasadach i według nowych, niepisanych praw.
W końcu, w 1957 roku, już po wynalezieniu antybiotyków i specyfików, które skutecznie leczyły trąd — kolonia, jako ostatnie tego typu miejsce w Europie, została ostatecznie zamknięta i całkowicie opustoszała.
Que mare bello
Rejs uroczym stateczkiem rozpoczyna się w miejscowości Elounda. Wypłyniesz prosto na łagodne wody zatoki Mirabello, która urzeka i zachwyca. Na jej widok Wenecjanie wykrzyknęli „Que mare bello!” (jakie piękne jest to morze!). Po wizycie na wyspie Spinalonga, której zwiedzanie będzie przejmującym przeżyciem, szczególnie że przewodnik opowie jej stare i nowe dzieje, zdecydowanie będzie potrzebny czas na relaks. Skoki do wody ze statku i kąpiel w krystalicznie czystej wodzie wydają się więc idealnym pomysłem. Będą także preludium do pysznej kolacji w lokalnej tawernie, którą uraczysz się w miejscowości Plaka.
Na wycieczkę zabiorą Cię osoby, które w Grecji mieszkają od lat i znają ją od podszewki. Z wycieczki przywieziesz więc nie tylko piękne zdjęcia, ale także niezapomniane doświadczenia. Nasi piloci i rezydenci, których spotkasz podczas wycieczki, pokażą Ci urokliwe miejsca, opowiedzą ciekawe historie i sprawią, że nie tylko miło spędzisz czas — mamy nadzieję, że zakochasz się w Grecji, tak jak my i jeszcze nie raz tutaj wrócisz!
Wycieczkę lokalną możesz kupić podczas swoich wakacji bezpośrednio u rezydenta.
Cześć! Z wykształcenia jestem filologiem. Uczenie się języków, pisanie i podróże, które pozwalają mi poznawać świat to moje wielkie pasje. Świat jest ogromny, przepiękny i niezmiennie fascynujący. Ponieważ najbardziej kocham morze, uwielbiam podróżować do miejsc, które morzami lub oceanami są otoczone. Grecja jest więc jednym z moich ukochanych zakątków. Widziałam i zachwycałam się niejedną grecką wyspą, wieloma plażami, niezwykłymi zatokami i miastami pełnymi historii. Cieszę się myślą, że jeszcze tak wiele do odkrycia przede mną. Pisanie sprawia mi ogromną przyjemność, a pisanie o morzu i plażowaniu — no cóż, czy może być bardziej idealnie? Jestem także wielką "kino-i-książko-maniaczką", na czytaniu spędzam każdą wolną chwilę. Kocham Bałkany, moje serce wiele razy zostawiłam w Bułgarii, szczególnie na piaszczystych plażach Morza Czarnego. Czerpię energię ze słońca, kocham moją rodzinę i przyjaciół i, co oczywiste — mojego kota.