Jeśli planujesz pobyt w Atenach, poza obowiązkowymi miejscami w centrum miasta, koniecznie wybierz się na Peloponez! Znajduje się na tyle blisko, że szkoda nie wykorzystać tej szansy. Dziś opowiem Ci o kilku obowiązkowych punktach, które zwiedzisz w ciągu jednego dnia i spokojnie wrócisz na noc do Aten.
Kanał Koryncki
Wypożyczenie auta jest dobrym rozwiązaniem. My tak zrobiliśmy i jeszcze zanim zwiedziliśmy Ateny, postanowiliśmy wyjechać poza ich granice.
Na początek ustawiamy GPS na Kanał Koryncki, tam właśnie zaczyna się półwysep Peloponezu. Przez większość trasy na autostradzie towarzyszy nam widok morza, a już godzinę później możemy podziwiać Kanał Koryncki. Pomysł przekopania kanału w najwęższym miejscu przesmyku korynckiego pojawił się w głowie jednego z siedmiu mędrców Grecji i władcy Korytnu Periandrosa już w 602 r. p.n.e. Przedsięwzięcie próbował zrealizować Neron w 67 r. n.e. Był on najbliżej sukcesu, a do pracy zaangażował prawie 7000 niewolników. Podobno sam cesarz symbolicznie wbił pierwszą łopatę w ziemię. Niestety, po jego śmierci projekt porzucono, a idea budowy kanału powróciła po wielu stuleciach — dopiero w 1869 r.
Ostatecznie budowa trwała 12 lat od 1881 r. do 1893 r. Kanał łączy Morze Egejskie z Morzem Jońskim, ma ponad 6 kilometrów długości i 21-24 m szerokości. Jego wysokość od tafli wody do szczytu ścian sięga aż do 78 metrów. Służy on głównie statkom pasażerskim i znacząco skraca drogę wokół Peloponezu. Jeżeli masz trochę więcej czasu, zdecydowanie warto zostać na moście i poczekać na nadpływający statek, z reguły ciągnięty przez mniejszą łódź. To bardzo ciekawe widowisko. My także zostaliśmy chwilę na moście, by zrobić kilka zdjęć. Wróciliśmy do samochodu i skierowaliśmy się do jednego z ważniejszych punktów naszej wycieczki, czyli do starożytnych Myken.
Mykeny
Ruiny cytadeli Mykeńskiej znajdują się na wzgórzu pomiędzy szczytami Zara i Profitis Ilias. Według jednego z mitów greckich założycielem Myken był Perseusz – syn Zeusa, a późniejszym władcą mityczny Agamemnon. Epoka mykeńska wzięła swoją nazwę właśnie od Myken, co jasno pokazuje znaczenie i wielkość tego miejsca w ówczesnym czasie. Warto też dodać, że Mykeny, jako jedyne wysłały żołnierzy, którzy wsparli Spartan w bitwie pod Termopilami.
Cały kompleks otaczają mury obronne — tak zwane mury cyklopie. Do środka cytadeli można było się dostać z dwóch stron. Głównym wejściem, nazwanym Lwią Bramą i z drugiej strony miasta Bramą Północną. My wchodzimy głównym, oficjalnym wejściem przez Lwią Bramę, której powstanie datowane jest na 1250 r. p.n.e. Nazwa pochodzi od kształtu płaskorzeźby u jej szczytu, przedstawiającego dwa lwy stojące naprzeciw siebie. Przechodząc przez bramę, wspinamy się ścieżkami prowadzącymi pomiędzy ruinami, a z najwyższego punku Myken podziwiamy widok na rozległą dolinę i górujące w oddali szczyty.
Ten widok sprawia, że zaczynamy rozumieć, dlaczego starożytni budowali swoje twierdze na wzgórzach. Nie chodziło im jedynie o zniewalający krajobraz, a przede wszystkim o zasięg i widoczność. Z antycznych Myken wzrokiem możemy sięgać aż do morza i portu w Nauplion.
Wędrując między ruinami, znajdujemy grobowce, a na samym końcu, blisko Bramy Północnej, zejście do cysterny (zbiornika na wodę). W głąb tunelu można zejść po kamiennych schodach, jednak warto uzbroić się w latarkę — im niżej schodzimy, tym ciemniej się robi. Po przejściu całego terenu cytadeli udajemy się do muzeum, aby podziwiać wykopaliska i dowiedzieć się więcej o tym wspaniałym miejscu. Znaleziono tutaj Złotą Maskę Agamemnona (choć najnowsze doniesienia naukowe datują ją na XVI wiek p.n.e. czyli znacznie wcześniej niż czasy Agamemnona).
Maska znajduje się w zbiorach Narodowego Muzeum Archeologicznego w Atenach. Do Myken warto przyjechać z samego rana. Dlaczego? Z dwóch powodów. Po pierwsze ominiemy kolejki, które tworzą się, gdy na miejsce docierają wycieczki grupowe, a po drugie wspinaczka na wzgórze będzie o wiele przyjemniejsza, kiedy jeszcze żar nie będzie się lał z nieba.
Nauplion i Palamidi
Kolejnym punktem naszej wycieczki jest Nauplion (Nafplio) i twierdza Palamidi położona na szczycie górującym nas miastem. Droga z Myken zajmuje około 30 minut.
Twierdza wybudowana jest na wzgórzu, 216 m n.p.m. Jej nazwa nawiązuje do mitycznego wojownika Palamedesa, bohatera wojny trojańskiej oraz syna założyciela miasta Naupliosa. Zamek został wzniesiony podczas panowania Wenecjan (1686-1715) i był okupowany przez Turków aż do roku 1821, w którym Grecy ostatecznie odbili twierdzę. Aby dostać się do niej, mamy 2 opcje. Możemy wjechać autem na sam szczyt, lub zostawić samochód w mieście i przejść około 900 m na samą górę.
Zwiedzenie całego kompleksu to około 2 godzin, szczególnie jeśli chce się zobaczyć każdy szczegół. Proponuję założyć wygodne obuwie, bo choć zamek jest dobrze zachowany, to nie znajdziemy tu idealnie płaskiego chodnika, a żeby dokładnie obejrzeć każdą jego część, nieraz trzeba się nagimnastykować.
Twierdza składa się w 8 bastionów, którym nazwy zmieniano zależnie od tego, kto aktualnie sprawował władzę. Najpierw nazwano je imionami weneckich proveditori, później twierdzę przejęli Osmanie, nadawano im więc tureckie nawy, aż do czasu gdy Grecy ją odzyskali. Obecnie bastiony noszą imiona starożytnych przywódców — Epaminondas, Miltiades, Leonidas, Fokion, Achilles, Temistokles. Dwa ostatnie otrzymały nazwy św. Andrzeja (Agios Andreas) i francuskiego Philhellene Roberta. Bastion Militades służył jako więzienie od 1833 do 1940 r. Na początku dla Theodorosa Kolokotronisa, bohatera rewolucji greckiej, oskarżonego o zdradę stanu, w późniejszych latach dla wielu innych przestępców. Spacerując po terenie bastionu możemy wejść do celi Theodorosa.
Teren twierdzy Palamidi jest też świetnym punktem widokowym na całe Nauplion, jak i na małą wysepkę, na której stoi fort Bourtzi wybudowany przez Wenecjan. Można tam dopłynąć taksówką-łódką, i która kilka razy dziennie wozi turystów.
Po zwiedzeniu twierdzy zjeżdżamy do centrum miasta Nauplion, czyli pierwszej stolicy nowożytnej Grecji. Nauplion był nią w latach 1823-1834. W październiku 1834 r. wydano dekret, na mocy którego to Ateny stały się stolicą Grecji. Dwa miesiące później, a dokładnie 13 grudnia 1834 r. rząd opuścił Nauplion. W centrum zostawiamy samochód i leniwie spacerujemy uliczkami miasta, cały czas czując morską bryzę, która orzeźwia nas po wspinaczce do twierdzy. Przechodzimy wzdłuż morza promenadą, z której widzimy fort Bourtzi na wyspie. Na końcu deptaku wybieramy jedną z wielu nadmorskich tawern i siadamy do obiadu z obłędnym widokiem w najlepszym, pierwszym rzędzie, tuż przy morzu. Po odpoczynku wsiadamy do samochodu i wracamy w stronę Koryntu.
Antyczny Korynt
Na tym nie kończy się jednak nasza podróż. Najpierw chcieliśmy zobaczyć Mykeny i Palamidi, aby uniknąć tłumów turystów i licznych wycieczek, a teraz wybieramy się w drogę do ruin starożytnego Koryntu. Mitycznym królem Koryntu był Syzyf, a innym, starożytnym i mitycznym mieszkańcem miasta był Edyp, który po usłyszeniu swojej przepowiedni uciekł do Teb, tam nieświadomie ją wypełniając.
Ruiny starożytnego Koryntu leżą u stóp wzgórza Akrokorynt, a w ich centrum znajduje się świątynia Apolla. Wybierz się na spacer po terenie wykopalisk, a zobaczysz nie tylko tę świątynię, ale też ruiny Forum Romanum, innych pomniejszych świątyń, fontanny, łaźni i wielu innych niesamowitych, antycznych zabytków. Sama świątynia Apolla, nie jest pierwszą, którą wybudowano na wzgórzu. Archeolodzy odkryli istnienie starszej datowanej na 680 r. p.n.e., uległa ona jednak zniszczeniu. Kolumny, które teraz widzimy, są pozostałością świątyni wzniesionej około 540 r. p.n.e. Jeżeli zwiedzacie to miejsce wieczorem, warto zostać, by zobaczyć budynek z oddali, w pełni oświetlony.
Korynt współczesny
Z miejsca, na którym znajdują się ruiny do współczesnego miasta Korynt jest praktycznie rzut beretem, samochodem pokonujemy ten dystans w 15-20 minut. Chcąc poczuć, jak wygląda i pachnie miasto po zachodzie słońca, wybieramy się na spacer w stronę centrum. Tuż obok miejsca, w którym zaparkowaliśmy, znajdujemy mały plac, a w jego centrum posąg pegaza – mitycznego uskrzydlonego konia. Idąc deptakiem w głąb miasta, wchodzimy do centrum na plac Panagi Tsaldari i kierujemy się w stronę plaży Kalamia. Aby umilić sobie spacer, łapiemy gyrosa na wynos i spokojnie spacerujemy, chłonąc nocną atmosferę miasta, mijając bary i wciąż otwarte kawiarnie. Po 20 minutach jesteśmy na plaży.
Zanim usiądziemy na piasku, robię obowiązkowe zdjęcie z napisem „I love Corinth”, przecież po to nas tu ciągnęłam! Skoro zdjęcie już zrobione to teraz można pełnoprawnie rozłożyć się na pustej plaży, chłonąć widok Zatoki Korynckiej i migoczących w oddali świateł miast na dalekich brzegach. Odpoczywamy i wdychamy zapach morza przed drogą powrotną to Aten.
BONUS Epidawros (jeżeli czas Cię nie goni)
Jeżeli z Aten wyjedziesz rano, jeszcze przed 8:00 i nie zasiedzisz się na obiedzie tak jak my, zdążysz dojechać z Nauplion do Epidauros, a dopiero później dotrzesz do świątyni Apolla w starożytnym Koryncie.
Co znajdziesz w Epidauros?
Przede wszystkim starożytny teatr uznawany za jeden z najpiękniejszych! Wzniesiono go około 330 roku p.n.e., a jego trybuny osadzone zostały na zboczu górskim. Sam teatr do drugiej połowy XIX wieku był uważany za legendę, uważało się, że nie zachował się nawet jeden kamień. O odnalezienie teatru zadbał archeolog Panagiotis Kavvadias, który kierował się opisami geografa Pauzaniasza, żyjącego w II wieku n.e.
Przełomowy okazał się rok 1881, w którym Kavvadias odkrył, przykryte pod warstwą ziemi, ruiny legendarnego teatru. Ziemia przez wiele wieków chroniła teatr przed destrukcyjnym działaniem natury i działalnością człowieka. Z monumentalnej budowli pozostała scena i widownia z 55 rzędami, która w najlepszych czasach mogła pomieścić nawet 12 000 widzów.
Od 1954 r. każdego lata w Epidauros odbywa się festiwal teatralny (Athens & Epidaurus Festival)
Tuż obok teatru znajduje się świątynia Asklepiosa — uzdrowiciela i boga sztuki lekarskiej, którego atrybutem była laska, wokół której owijał się wąż — symbol ten doskonale wszyscy znamy! Asklepiejony (tak nazywano te świątynie) pełniły funkcję starożytnych szpitali. Ten Asklepiejon działał od VI wieku p.n.e. aż do momentu, gdy wprowadzono zakaz czczenia pogańskich bóstw w IV wieku n.e. Przez wieki do świątyni licznie przybywali wierni, aby doznać łaski Asklepiosa. Wszyscy potrzebujący pomocy musieli pozostać na noc w sanktuarium, gdzie poddawali się różnym obrzędom oczyszczającym i przygotowującym ich do leczniczego snu. Leczniczy sen stanowił główny element terapii, zwany inkubacją. W trakcie takiej inkubacji wiernemu ukazywała się postać boga, którego nazywano „bóstwem zsyłającym sny”. Wierzono, że to właśnie podczas snu bóg udziela rad, jak uleczyć się z chorób. Po przebudzeniu wierni przekazywali swoje wizje kapłanom, a Ci wdrażali proces leczenia.
No cóż… pamiętaj, że będąc w Atenach, możesz spędzić dzień na podróży w czasie — od czasów mykeńskich, przez starożytność, momenty walki o niepodległość nowożytnej Grecji, aż po gwar nocy współczesnego, śródziemnomorskiego i gorącego centrum wspaniałego miasta.
Cześć! Ukończyłam studia na kierunku turystyka i rekreacja na katowickim AWF. Pierwszy raz zakochałam się w Grecji jako dziecko, podczas moich pierwszych wakacji z rodziną, ale ta dziecięca miłość po latach nie przeminęła. Wręcz przeciwnie — stała się jeszcze mocniejsza! Studia otworzyły przede mną tajemnice turystyki i mój ukochany grecki świat. Zawsze gdy podróżuję i zwiedzam, zachwycam się jego różnorodnością i niezmiennie kocham grecki styl życia, a gdy mnie tam nie ma — tęskno mi do pięknych plaż i krajobrazu pełnego gajów oliwnych. Na co dzień najłatwiej spotkać mnie na siłowni, tam spędzam większość wolnego czasu. Kocham piec i gotować, a kto miał okazję poznać mnie bliżej, na pewno usłyszał, że zwiedzam świat za pomocą… żołądka! Przecież nie ma nic lepszego niż dobre jedzenie i ciekawa, lokalna kuchnia — w szczególności właśnie grecka! Moje serce zostawiłam na Kefalonii, którą jako rezydentka, poznałam naprawdę dobrze.