Nigdy wcześniej z mężem nie słyszeliśmy o Thassos. W ferworze poszukiwań kierunku na ubiegłoroczne wakacje natknęliśmy się na informacje na temat tej wyspy zupełnie przypadkowo. Już na pierwszy rzut oka wiedzieliśmy, że poszukiwania wymarzonej destynacji na wakacje 2022 zostały zakończone. Szybka wizyta w biurze podróży, dopięcie formalności i… lecimy! Jak się później okazało — był to absolutny strzał w dziesiątkę. Nie był to nasz pierwszy pobyt w Grecji, ale całkowicie wyjątkowy. Dzięki Thassos zakochaliśmy się w niej zupełnie na nowo.
Mamy nadzieję, że nasza krótka relacja z tego pobytu odda, choć w niewielkim stopniu to, czego można doświadczyć, wybierając się tam na wakacje.
Początek przygody
Swoją przygodę rozpoczęliśmy od wylądowania w Kavali – greckiej, nadmorskiej miejscowości portowej. Stąd promem wyruszyliśmy w kierunku naszego punktu docelowego. Warto wspomnieć, że Thassos jest najdalej na północ wysuniętą grecką wyspą na Morzu Egejskim. Wycieczka promem to atrakcja sama w sobie, już na tym etapie czuliśmy ekscytację, a szum morza i cudowne słońce zapowiadały udane chwile.
Nie pomyliliśmy się ani trochę. Obserwując zapierające dech w piersiach widoki podczas podróży do hotelu, nie mogliśmy uwierzyć, że żyliśmy nieświadomi, że istnieje tak przepiękne miejsce. Rozpościerające się dookoła zielone lasy w połączeniu ze wszystkimi odcieniami błękitu morza, stanowiły połączenie idealne. Miłość do Thassos była miłością od pierwszego wejrzenia.
Grecki raj
Każdy dzień na wyspie utwierdzał nas w przekonaniu, że trafiliśmy do greckiego raju, a słynne siga-siga nabrało zupełnie nowego znaczenia. Nie jest to na szczęście miejsce nastawione na masową turystykę – tutaj każdy, kto chce odpocząć od zgiełku miasta i codziennej gonitwy bez większego trudu tego dokona. Na próżno szukać tutaj wielkich hoteli z aquaparkami, dyskotek, czy zatłoczonych straganów i nachalnych sprzedawców, co stanowi bezapelacyjną zaletę wyspy.
Spontanicznie wypożyczyliśmy skuter, żeby móc zobaczyć nieco więcej niż pobliska plaża Tripiti, która też bardzo przypadła nam do gustu. Zwiedzanie na skuterze okazało się doskonałym wyborem. Cała trasa wokół wyspy to ok. 100 km więc pokonanie jej jest możliwe nawet w 1 dzień. Ale szybko zrozumieliśmy, że to nierealne. Liczba zakątków wartych pozostania po drodze wydłuża całość wyprawy. Wstępnie wybraliśmy kilka interesujących nas punktów docelowych, ale na trasie było tyle zdumiewających widoków, że zatrzymywaliśmy się znacznie częściej, niż zakładał nasz plan.
Ogromnym plusem Thasssos jest fakt, że każdy jest stanie znaleźć formę wypoczynku, która najbardziej mu odpowiada. Plażowicze mogą wybierać spośród wielu różnorodnych pięknych plaż i zażywać kąpieli słonecznych, ale wcale nie oznacza to, że osoby lubiące aktywnie spędzać czas będą się tutaj nudzić. Pozytywnie zaskoczył nas fakt, że bez trudu odnajdywaliśmy się w tym miejscu — tylko my i ta cudowna wszechobecna przyroda. Jest również co zwiedzać, ale bez tłumów towarzyszących zwykle popularnym punktom na mapach.
Niesamowite atrakcje Thassos
Jakie miejsca zrobiły zatem na nas największe wrażenie?
Po pierwsze Giola – cud natury, naturalny basen z niespotykanym, zielonym kolorem wody. Basen jest oddzielony od morza skałami. Woda w Gioli jest cieplejsza niż w morzu. Na miejscu nie zastaliśmy zbyt wielu osób, a wstęp do atrakcji jest darmowy, co też nas pozytywnie zaskoczyło. Można stąd podziwiać piękne krajobrazy i klifową linię brzegową.
Po drugie — nie sposób pominąć plaż. Spośród wszystkich odwiedzonych, (a było ich sporo) dwie najbardziej przypadły nam do gustu – Paradise Beach i Saliara (Marble Beach). Pierwsza z nich nieprzypadkowo została nazwana rajską plażą – jest na niej drobny i błyszczący jak brokat piasek, który układa się w przepiękne fale na płytkim dnie morza (można wejść bardzo głęboko i daleko). Woda w morzu była bardzo ciepła. Na horyzoncie widać zieloną bezludną wysepkę, która stanowi uzupełnienie genialnych widoków.
Numerem jeden okazała się dla nas jednak Marble Beach, czyli plaża marmurowa. Należy przy okazji wspomnieć, że Thassos słynie z wielkich kamieniołomów, w których wydobywa się niemalże śnieżnobiały marmur. Plaża jest nieduża, z rozstawionymi leżakami i parasolkami. Zamiast piasku pod stopami znajdują się drobinki białego marmuru. Musimy przyznać, że jest to najpiękniejsza z plaż, na jakich byliśmy do tej pory, a kontrastujący z marmurem kolor wody wręcz nas zszokował – nie do wiary, że to Grecja, a nie jakieś egzotyczne wybrzeże! Doskonale pamiętam naszą euforię i kolejne niedowierzanie, że odkryliśmy miejsce tak wyjątkowe.
Niekończące się zwiedzanie i zachwyt
Kolejnym punktem, który zapadł nam w pamięci jest Theologos, czyli mała miejscowość, która kiedyś była stolicą Thassos. Dzięki wiekowej kamiennej zabudowie mieliśmy wrażenie, że czas zatrzymał się tutaj bardzo dawno temu.
Przechadzanie się cichymi urokliwymi uliczkami było niesamowitym doświadczeniem. Po drodze minęliśmy tradycyjny zakład kaletniczy produkujący buty ze skóry. Zaopatrzyliśmy się też od razu w miód piniowy i oliwki – Thassos słynie właśnie z produkcji miodu oraz najszlachetniejszej odmiany oliwek, których rośnie tu ogromna ilość. Dotarliśmy również do dwóch niewielkich wodospadów znajdujących się nieopodal wioski, według nas kolejny mały cud natury.
Jeszcze jeden wart uwagi punkt podczas naszego pobytu to malownicza miejscowość z portem — Limenaria, do której kilkakrotnie udawaliśmy się na spacer brzegiem morza startując niemalże z Tripiti.
W Limenarii napawaliśmy się niezapomnianymi widokami na Morze Egejskie, dostrzec można było również w oddali słynną świętą górę Athos. Spędzaliśmy też urocze wieczory w typowo greckich restauracjach i rozkoszowaliśmy się przepyszną kuchnią.
Knajpek i tawern, które wieczorami zapełniały się po brzegi, jest tu całkiem sporo. W Limenarii kupiliśmy też na pamiątkę piękną srebrną biżuterię, z której miasteczko słynie. Jak na turystyczną miejscowość, trzeba przyznać, że wcale nas ona nie zmęczyła, wręcz przeciwnie – ciągle czuliśmy, że życie w Limenarii toczy się w charakterystycznym dla całej wyspy, błogim, greckim rytmem, a mieszkańcom zależy na swoich gościach
Nie zdołaliśmy zobaczyć w ciągu naszych 7 dni wszystkiego, co Thassos ma do zaoferowania, ale zobaczyliśmy wystarczająco dużo, by móc stwierdzić, że na pewno tu jeszcze wrócimy, aby odkryć pozostałe zakątki wyspy — szczyt Ipsarion, czy malownicza miejscowość, na temat której słyszeliśmy wiele zachwytów — Panagia.
Ważniejsza okazała się dla nas jakość zwiedzania, a nie ilość. Chcieliśmy maksymalnie poczuć atmosferę tego miejsca. Nasze wakacje i spontanicznie znaleziony kierunek okazały się niezapomniane, a my wróciliśmy wypoczęci i spełnieni. Na myśl o Thassos przychodzą nam do głowy — wspaniała nienaruszona przez człowieka przyroda, przenikające się turkus i błękit morza, zachody i wschody słońca, spokój i wytchnienie, długie spacery, pyszne jedzenie, niezliczone różnorodne plaże… czy można chcieć więcej?
Wpis powstał w ramach konkursu „Grecja Waszym Okiem”. Sprawdź zakładkę „Waszym Okiem” i zobacz laureatów konkursu.