O wakacjach na Lefkadzie marzyłam od 2020 roku. W tym roku stwierdziłam, że taki wyjazd będzie idealnym prezentem na moje 30. urodziny.
Podróż rozpoczęliśmy w piątek, 22 września. W samolocie udało mi się dostać miejsce przy oknie. Dzięki temu już podczas lądowania wiedziałam, że przyleciałam do raju – białe, strome klify zachodniego wybrzeża Lefkady kontrastujące z lazurem morskiej wody robiły niesamowite wrażenie.
Spełnienie marzeń
Na lotnisku powitała nas uśmiechnięta rezydentka Beata, wręczając kopertę z najważniejszymi informacjami oraz mapą wyspy, na której zaznaczyła miejsca godne odwiedzenia. Przejazd do hotelu w miejscowości Nydri minął bardzo szybko. Po drodze mogliśmy zobaczyć port stolicy wyspy, a na horyzoncie panoramę gór kontynentalnej Grecji na tle morza. Po przyjeździe udaliśmy się prosto do przyhotelowej restauracji na pierwszy grecki posiłek – oczywiście były to souvlaki
Po obiedzie mieliśmy spotkanie z panią rezydentką, która bardzo ciekawie opowiedziała o Lefkadzie i udzieliła wielu cennych porad na temat tego, gdzie koniecznie trzeba pojechać. Przedstawiła nam także wycieczki fakultatywne – zdecydowaliśmy się na rejs statkiem Odysseia z kapitanem Jerrym. Wynajęliśmy także samochód na trzy dni, aby odwiedzić jak najwięcej rajskich zakątków wyspy.
Po krótkim odpoczynku przyszedł czas na pierwszą morską kąpiel. Plaża przy hotelu znajdowała się w zatoce, była piaszczysto-żwirkowa, a morze czyste i spokojne. Widoki były przepiękne – po lewej góry Lefkady, na wprost mniejsze wysepki: Sparti i Madouri, a w oddali górzysta kontynentalna Grecja z farmą wiatrową na szczytach.
Plażowanie i zwiedzanie
Kolejny dzień rozpoczęliśmy od śniadania z widokiem na morze. Wschodzące słońce oświetlało nasze twarze, a dookoła kręciły się koty, czekające na smakołyki od gości hotelu. Po śniadaniu odebraliśmy samochód i ruszyliśmy na południe Lefkady.
Naszym pierwszym przystankiem była plaża Mikros Gialos – położona w zatoce, piaszczysto-kamienista, dzięki czemu woda była krystalicznie czysta, ciepła i mieniła się wieloma odcieniami turkusu. Droga do plaży była kręta, ale bardzo malownicza. Z góry mogliśmy podziwiać wzgórza Lefkady oraz całą zatokę.
Po 2,5-godzinnym plażowaniu pojechaliśmy na obiad do urokliwej miejscowości Vasiliki, gdzie zdecydowaliśmy się na szybki lunch z widokiem na port. Wypoczęci i gotowi na dalsze przygody wyruszyliśmy w stronę zachodniego wybrzeża Lefkady. Droga wiodła zboczem wzgórza, skąd rozpościerał się widok na Vasiliki oraz okoliczne zatoczki, a w oddali można było dostrzec Itakę.
Pół godziny później dojechaliśmy do punktu widokowego, z którego można podziwiać plażę Egremni, białe klify i morze w wielu odcieniach niebieskiego. Widok zapierał dech w piersiach. Dotarcie do Egremni od strony lądu jest wymagające, do pokonania jest około 400 schodów, dlatego tym razem nie zdecydowaliśmy się na zejście do plaży. W planach na ten dzień były jeszcze dwa ciekawe miejsca.
Pierwszym z nich była najpopularniejsza plaża na Lefkadzie – Porto Katsiki. Przepiękny biały klif, plaża z białymi kamyczkami, lazurowa woda… to wszystko sprawiło, że łzy szczęścia napłynęły mi do oczu i poczułam się jak w raju. Plażę odwiedziliśmy w czasie przypływu, więc morze było dosyć wzburzone, jednak fale rozbijające się o brzeg dodawały temu miejscu jeszcze więcej uroku.
Ostatnim punktem tego dnia był zachód Słońca na przylądku Ducato, gdzie znajduje się przepiękna biała latarnia morska. Jest to idealny punkt widokowy na klifowe wybrzeże Lefkady. Widać stamtąd również Itakę i Kefalonię. Marzyłam o tym, aby zobaczyć te białe klify oświetlone przez wieczorne światło, jednak pogoda zmienną jest – wieczorem na horyzoncie pojawiły się chmury i przesłoniły słońce. Mimo tego widoki nadal robiły wrażenie.
Prawdziwy raj
Kolejnego dnia zdecydowaliśmy się odwiedzić północno-zachodnie plaże Lefkady: Pefkoulię, Milos oraz Kathismę i wybrać jedną z nich na plażowanie. Najpierw dotarliśmy do punktu widokowego na Pefkoulię – z góry morze miało 50 odcieni niebieskiego i wyglądało zjawiskowo. Nigdy nie widziałam czegoś podobnego. Następnie pojechaliśmy do miejscowości Agios Nikitas, skąd można dostać się na plażę Milos (taksówką wodną lub pieszo), ale ze względu na bardzo dużą liczbę turystów, zrezygnowaliśmy z wypoczynku w tym miejscu. Później dojechaliśmy do plaży Kathisma. Jest to najbardziej zagospodarowana plaża na wyspie z szeroką bazą gastronomiczną. Tutaj również było dosyć dużo ludzi, więc zdecydowaliśmy, że wrócimy później na Pefkoulię.
Najpierw jednak czekała nas wyprawa do Profiti Ilias – miejsca, z którego rozciąga się widok na całą wyspę. Droga była górzysta i kręta, a na ostatnim odcinku również bardzo wąska i w niezbyt dobrym stanie. Warto było jednak tam dojechać. Na górze znajduje się kościółek w stylu cykladzkim: biały z niebieską kopułą. Obok stoi dzwonnica – podobno dźwięk dzwonu słychać na całej wyspie. Chciałam się przekonać i zadzwoniłam, a dźwięk poniósł się po wzgórzach.
Około południa dojechaliśmy z powrotem do Pefkoulii. Jest to najbardziej dzika plaża na wyspie, gdzie pośród piniowych drzew można dostrzec dzikie obozowisko. Plaża jest długa, piaszczysto-żwirkowa, a część z niej jest przeznaczona dla nudystów. W oddali widać miejscowość Agios Nikitas. Nie zabawiliśmy tutaj jednak zbyt długo, bo spoza gór wyłoniły się chmury i wydawało się, że w każdej chwili zacznie padać deszcz. Wróciliśmy do hotelu na obiad i pozostałą część dnia spędziliśmy na pobliskiej plaży.
Ahoj przygodo, czyli rejs statkiem
Kolejnego dnia wybraliśmy się na rejs statkiem Odysseia z kapitanem Gerasimosem. Z portu w Nydri wypłynęliśmy w kierunku jaskini Papanikolis na wyspie Meganisi. Po drodze mogliśmy podziwiać południowe wybrzeże Lefkady, a na horyzoncie Itakę i Kefalonię. Na miejscu mieliśmy pół godziny na morską kąpiel w otoczeniu ryb, zwabionych kawałkami chleba rzucanymi z pokładu statku.
Kolejnym punktem rejsu była miejscowość Spartochori, do której zaprowadziła nas rezydentka, opowiadając po drodze historię życia Aristotelisa Onasisa, do którego należała kiedyś wyspa Skorpios. Z tarasu widokowego w Spartochori rozciąga się przepiękny widok na pobliskie wyspy. Odwiedziliśmy tam również grecki kościół prawosławny, w którym mogliśmy usłyszeć opowieść o tradycjach religijnych Greków zamieszkujących Wyspy Jońskie, a także zobaczyć relikwie greckich świętych.
Następnie wypłynęliśmy w kierunku plaży Lakka, do której dostać się można jedynie od strony morza. Po drodze załoga Odyssei częstowała wszystkich ouzo i oliwkami. Po przybiciu do brzegu mieliśmy czas na odpoczynek i kąpiel w morzu – pogoda dopisywała, woda była ciepła i krystalicznie czysta, nawet na dużych głębokościach można było dostrzec dno i pływające wokół ryby. W międzyczasie załoga przygotowywała dla nas lunch – souvlaki z sałatką grecką. Dla chętnych było również greckie wino schłodzone w morskiej wodzie. Dwie godziny później najedzeni i wypoczęci wróciliśmy na pokład, aby kontynuować naszą morską przygodę.
Kolejnym punktem była prywatna plaża Jackie Kennedy na wyspie Skorpios. To właśnie na tej plaży zrobiono słynne zdjęcie nagiej Jackie, które obiegło cały świat. Tuż obok stoi tawerna w stylu cykladzkim, jednak dostęp do niej jest zabroniony – jest to już prywatny teren obecnego właściciela wyspy.
Późnym popołudniem nadszedł czas na powrót do Nydri. Po drodze, już z pokładu statku, mogliśmy zobaczyć kościół, w którym Aristotelis Onasis i Jackie Kennedy wzięli ślub oraz byłą posiadłość Onasisa. Ostatni odcinek rejsu odbyliśmy przy wyłączonych silnikach i rozwiniętym żaglu, niespiesznie zmierzając do portu.
Lefkada — moja miłość
Kolejnego dnia greccy bogowie nie byli zbyt łaskawi – już w nocy rozpoczęła się burza z ulewnym deszczem, który nabierał na sile w ciągu dnia i trwał 24 godziny. Cały dzień spędziliśmy w hotelowym pokoju, wychodząc jedynie na obiad do restauracji. Był to czas na regenerację po trzech dosyć intensywnych dniach, bo już kolejnego poranka wybieraliśmy się na dalszą eksplorację wyspy.
Tuż po śniadaniu odebraliśmy ponownie samochód i pojechaliśmy zobaczyć znajdujące się 4 km od hotelu wodospady. Ścieżka prowadząca do głównego wodospadu prowadziła przez skalny wąwóz i była bardzo malownicza, ale ze względu na ulewę w wielu miejscach było błotniście i ślisko. Sama woda płynąca między skałami również była zabrudzona, więc nie było mowy o kąpieli pod wodospadem, choć z tego, co słyszeliśmy to jak najbardziej możliwe.
Około południa ruszyliśmy w dalszą drogę do klasztoru Faneromeni, położonego obok stolicy wyspy. Ze względu na to, że na Lefkadzie nie ma żadnej organizacji zajmującej się poszkodowanymi zwierzętami, na terenie klasztoru powstało „mini ZOO”, gdzie takie zwierzęta znajdują schronienie. Można tutaj zobaczyć kilka gatunków ptaków, żółwie oraz sarny. Klasztor jest malowniczo położony na wzgórzu, a z jego ogrodów rozciąga się widok na miasto.
Na obiad udaliśmy się do Lefkady. Po krótkim spacerze wzdłuż portu zagłębiliśmy się w wąskie uliczki miasta i szybko dotarliśmy do głównego deptaka pełnego sklepików z pamiątkami oraz restauracji. Ze względu na to, że byliśmy tam w porze sjesty, wiele lokali było zamkniętych, jednak udało nam się znaleźć klimatyczne miejsce, gdzie zjedliśmy przepyszny obiad. Po obiedzie wróciliśmy na chwilę do hotelu, a następnie skierowaliśmy się ponownie na południe wyspy, na plażę Desimi. Po drodze zatrzymaliśmy się w siedzibie lokalnego producenta oliwy, aby zrobić zapasy do Polski. Na miejscu przywitała nas sympatyczna właścicielka, która poczęstowała nas oliwkami, a zapytana o oliwkowe mydło, dała nam dwie świeżo zrobione sztuki w prezencie.
Plaża Desimi to kolejna zatoczkowa plaża na Lefkadzie. Jest piaszczysto-żwirkowa, a dojazd do niej to prawdziwe wyzwanie. Tego dnia woda w morzu była czysta, ale po ulewie dosyć zimna. Ze względu na to, że dojechaliśmy tam późnym popołudniem, na plaży było niewiele osób. Spędziliśmy na niej około 1,5 godziny, dopóki Słońce nie zaszło za wzgórzem. Po powrocie do Nydri oddaliśmy samochód i spacerem wzdłuż promenady wróciliśmy do hotelu.
Pożegnanie z rajem
Ostatni dzień na Lefkadzie rozpoczęliśmy dosyć wcześnie, wstając na wschód słońca. Pomimo chmur na horyzoncie, wschodzące słońce przepięknie rozświetliło wzgórza Lefkady i port w Nydri. Następnie poszliśmy na śniadanie, a później postanowiliśmy, że ostatni dzień pobytu spędzimy w rytmie siga-siga. Większość dnia byliśmy na plaży, kąpiąc się i opalając. Chcieliśmy nasycić się otaczającymi nas pięknymi widokami. Wieczorem poszliśmy na promenadę pełną restauracji i sklepów, aby kupić kilka pamiątek. Dzień zakończyliśmy spacerem po plaży przy pełni Księżyca.
Kolejnego dnia po śniadaniu przyszedł czas na pakowanie walizek i powrót do Polski. Ten tydzień minął zdecydowanie za szybko! Lefkada okazała się prawdziwym rajem na Ziemi. Przepiękne plaże, klify, krystalicznie czysta woda w 50 odcieniach błękitu. Do tego smaczne jedzenie, uprzejmi ludzie i mała liczba turystów. Jest to miejsce, do którego na pewno wrócę, bo właśnie taką Grecję lubię – spokojną, niekomercyjną i bez tłumów.
Wpis powstał w ramach konkursu „Z Katowic do raju” i zdobył wyróżnienie.