To była miłość od pierwszego wejrzenia. Wysiadłam z samolotu, rozejrzałam się dookoła, wciągnęłam powietrze pachnące upałem oraz czymś słodkim i wiedziałam, że to jest moje miejsce na ziemi. W swoim życiu zwiedziłam wiele krajów na świecie, ale żadnego tak nie kocham jak Grecji. I ciągle tu wracam. Każdego roku kilka razy.
Moją miłością do Grecji zarażam innych. Zaczęło się od opowieści o Grecji i moich greckich przygodach. Przyjaciele chcieli więcej, więc namówiłam ich na wspólne wyjazdy. I tak zaczęło się nasze zdobywanie Grecji. Co więcej, za każdym razem jedziemy gdzieś indziej, szczególnie ukochaliśmy sobie wyspy. Każda ma swój odmienny charakter, każda jest jakaś. A jest ich tyle, że nie wystarczy mi życia, żeby zobaczyć je wszystkie. W tym roku postanowiłam pokazać przyjaciołom Kos. Ja byłam tam już kilka razy. Kos to niewielka wyspa należąca do archipelagu Dodekanez. Mała, ale jakże piękna. Można ją objechać w jeden dzień. Tylko po co? Lepiej jeść ją powoli, łyżeczką. Jak mówią Grecy siga-siga.
Wolna i niezależna
Wyjeżdżamy razem każdego lata. Nie kwaterujemy się w hotelach, tylko na spółkę wynajmujemy domy. Koszty najmu dzielimy, więc taka opcja wypoczynku nie jest dużo droższa niż hotel, a nic nas nie ogranicza. Lubimy mieszkać razem w naszej przyjacielskiej komunie. Rano robimy wspólnie śniadania, potem wyruszamy na plaże, wycieczki i w rejsy. I tak każdego dnia. Żyjemy wolnością i słońcem.
Kąpiemy się w morzu, zwiedzamy, degustujemy pyszności. Wynajmujemy samochody, które pozwalają dotrzeć wszędzie, a pozostawanie tylko w jednym miejscu nie jest ciekawe. Grecja oferuje tyle miejsc do zwiedzenia, tyle tawern do odnalezienia, tyle pustych plaż do wylegiwania się, że grzechem byłoby ich nie odkryć. Dzięki temu, że jesteśmy zmotoryzowani, zyskujemy niezależność. Zabieramy wszystkie potrzebne rzeczy i do przodu! Często bez planu.
Wycieczka specjalnie dla nas
Kiedy wybieram się do jakiegoś miejsca w Grecji, zbieram o nim wszelkie informacje.
Czytam książki, szukam w internecie, czytam blogi. Lubię być przygotowana, żeby nic mnie nie ominęło. Wiem, gdzie są piaszczyste plaże, od której otwarte są muzea, co trzeba koniecznie zobaczyć, jakie tawerny (tylko w nich jadam) poleca Tripadvisor. Czytam o historii i kulturze danego miejsca. I tak uszykowana wyruszam w podróż. Może to dziennikarskie przyzwyczajenie. Zawsze na miejscu korzystam z wiedzy (naprawdę znakomitej) lokalnych rezydentów. Nigdy nie pożałowałam. Te osoby mieszkają na miejscu, często już od lat. Znają każdy zakątek i odpowiednich ludzi. Potrafią polecić rzeczy, o których nie przeczytamy w żadnym przewodniku. Są prawdziwą kopalnią wiedzy.
W tym roku na Kos skorzystaliśmy z wycieczki typu VIP Tour, zaplanowanej przez rezydenta Grecosa według naszych potrzeb i oczekiwań. To skrojona na miarę podróż przez wyspę z greckim kierowcą i polskim rezydentem. Było tak, jak chcieliśmy. Zobaczyliśmy twierdzę Antimachia zbudowaną przez zakon Joannitów. Na środku płaskowyżu powitała nas ogromna twierdza, która mogłaby pomieścić całe miasto. Mury aż pachną historią. Następnie pojechaliśmy na Agios Stefanos koło Kefalos, gdzie na plaży stoją ruiny dwóch wczesnochrześcijańskich bazylik z IV i V wieku n.e. Zostały zniszczone przez trzęsienie ziemi. Nieopodal z morza wyłania się wysepka Kastri, na której znajduje się mały grecki kościółek Agios Nikolaos – popularne miejsce romantycznych ślubów. Wytrwali mogą tu dopłynąć wpław. Ja nie dopłynęłam, ale lubię patrzeć na nią z brzegu.
Takie rzeczy tylko w Grecji
Między jednym a drugim historycznym miejscem zahaczyliśmy o sklep z miodem z dzikich poziomek. Wyobrażacie sobie niesłodki miód o smaku poziomek? Takie rzeczy tylko w Grecji. Zrobiliśmy zdjęcia w punkcie widokowym Agios Theologos. Od zapierającej dech w piersiach panoramy aż kręci się w głowie. W tawernie na skarpie zajadaliśmy się wspaniałymi rybami i owocami morza. Siedzieliśmy na uroczym tarasie, patrząc na pustą, targaną falami plażę i surferów walczących z wiatrem. Nic więcej do szczęścia nie trzeba.
Wreszcie przyszła pora na największą atrakcję wyspy: Asklepion. To świątynia, a właściwie ruiny świątyni Asklepiosa – boga medycyny. Starożytny szpital, sanatorium, w którym praktykowano leczenie przy pomocy kąpieli, pojenie chorych ziołami, czytanie książek i spacery po okolicznym lesie. Do punktu widokowego prowadzi kilkaset schodów, ale warto je pokonać!
Dla każdego coś miłego
Wyspa ma jeszcze wiele innych atrakcji. Koniecznie trzeba odwiedzić miasto Kos, szczególnie wieczorem, kiedy ożywa i pulsuje w nim wieczorny rytm. Ludzie spacerują, jedzą, rozkoszują się ciepłymi wieczorami. W samym mieście nie brakuje atrakcji. Musicie odnaleźć drzewo Hipokratesa, pod którym podobno wykładał, a także zobaczyć amfiteatr, zwiedzić port i Muzeum Archeologiczne oraz koniecznie powłóczyć się wąskimi uliczkami starego miasta. Na Kos należy skorzystać z darmowego spa na świeżym powietrzu. W miejscowości Agios Fokas znajdziecie ciepłe siarkowe termy. Woda pochodzi z wulkanicznych źródeł i ma ok. 40°C. Dziwnie pachnie siarką, ale nie zrażajcie się. Warto tam posiedzieć dla zdrowia. Może zainteresuje Was Plaka Forest. W piniowym lesie mieszka stado dzikich pawi. Żyją na wolności i mają się dobrze, szczególnie że turyści chętnie je dokarmiają. To cudowna atrakcja dla dzieci. Warto zobaczyć też słone jezioro w Tigaki przyciągające wyjątkowej urody ptactwo wodne, na przykład różowe flamingi, albo wieczorem pojechać do górskiej wioski Zia na zachód słońca i degustację przepysznego sera manouri w miodzie. Koniecznie trzeba też poleżeć na piaszczystych plażach wspomnianej wcześniej Tigaki. Kos ma dla każdego coś miłego.
Oprócz błękitnego nieba nic mi więcej nie potrzeba
Ja Grecję chłonę całą sobą. Kąpię się w morzu, surfuję, opalam się, zwiedzam, podróżuję, poznaję nowych ludzi, jem cudowne potrawy (pomidory napełnione słońcem, domowe sery i lokalne owoce). Biesiaduję, tańczę na plaży, rozmawiam z tubylcami. Zawieram nowe przyjaźnie, bo Grecy są niezwykle przyjacielscy i życzliwi. Za to ich kocham, i za uśmiech oraz podejście do życia Greka Zorby. Ja tu cieszę się życiem. W Grecji pełnej słońca nabieram sił do życia i energii na cały następny rok.
Zdjęcia autorstwa Krzysztofa Wellmana.
Grecja? Moja miłość. Od pierwszego spojrzenia, pierwszego oddechu, dotyku i smaku. Już ponad 30 lat, nieustannie zachwyca mnie to szafirowe niebo i rozpalone powietrze, niosące zapach przypraw, słońca i morza. Widziałam tak wiele krajów, różne kontynenty, ciekawe kultury i miejsca, które zapierają dech — jednak żadnego nie kocham tak, jak Grecji. Gdy mnie tam nie ma — myślę, wspominam i tęsknię. Zamęczam bliskich opowieściami, z satysfakcją obserwując, jak łapią bakcyla i… planują własne, greckie wyprawy. Bez najmniejszych wątpliwości mogę powiedzieć — w Grecji znalazłam wszystko! Wszystko, czyli co? Radosnych, uśmiechniętych ludzi. Upalne, życiodajne słońce i bezchmurne niebo. Ciepłe wieczory, wypełnione szumem morza i te szalone, „ćwierkające” cykady, które nie pozwalają spać. Doskonałe wino, interesującą historię, tańce na piasku i niepowtarzalny spektakl spadających gwiazd. Do tego pyszne jedzenie i spokój, który znad lazurowych fal przynosi orzeźwiająca bryza. Oraz, nade wszystko coś, czego potrzebuję najbardziej, jako człowiek zapracowany, zabiegany i wiecznie czymś zdenerwowany. Spowolnienia, trybu siga-siga — delektowania się mijającym czasem i uważnej obserwacji każdej chwili życia. Jedź, odkrywaj i odnajduj własne siga-siga. Gwarantuję — działa, jak narkotyk.