Na pewno zauważyliście, że stolice wielu greckich wysp nazywają się tak samo, jak te właśnie wyspy. Tym sposobem na Zakynthos mamy stolicę Zakynthos, na Rodos — Rodos i tak dalej. Nie inaczej jest z Kos, niewielką wyspą leżącą niedaleko tureckich wybrzeży, której stolica nazywa się po prostu Kos. Może się to wydawać mylące, ale z drugiej strony jest też łatwe do zapamiętania i bardzo jednoznaczne — bez żadnych wątpliwości określa największe i najważniejsze miasto każdej wyspy, zazwyczaj także najbardziej interesujące, zabytkowe i pulsujące życiem.
Nie inaczej jest w przypadku miasta Kos. To typowo greckie miasto jest swoistym centrum kulturalnym, turystycznym i przemysłowym. To właśnie stąd odpływają stateczki na piękne okoliczne wyspy, duże wycieczkowe promy, jachty płynące do Turcji i oczywiście masa rybackich łódek i kutrów. W sezonie miasto roi się od turystów, sprzedawców ryb i owoców morza, a to wszystko w jasnym, słonecznym blasku i przy akompaniamencie okrzyków mew.
Burzliwe dzieje miasta
Jak wiele greckich wysp i miast także historia Kos obfituje w burzliwe wydarzenia — wojny, morskie bitwy i pirackie napady. Liczne trzęsienia ziemi, szczególnie w wiekach VI i VII powodowały, że miasto kilkukrotnie się wyludniało, popadało w ruinę i podupadało na długie stulecia, oraz zmieniało swoje położenie. W końcu w XIII wieku nastały rządy Wenecjan, którzy wybudowali tu słynną i potężną twierdzę. Tuż po nich rządy przejęli Joannici, założyli miasto i obdarzyli je ogromną, jak na tamte czasy Agorą, a twierdzę rozbudowali.
Wraz z przejęciem miasta przez Turków w XVI wieku i trwającą prawie 400 lat brutalną okupacją, rozpoczęły się kompletnie inne wpływy w tym rejonie. W architekturze tego miejsca i w jego orientalnym klimacie oraz unikalnej atmosferze zdecydowanie to widać, można więc powiedzieć, że tureckie panowanie pozostawiło w mieście specyficzny i unikalny ślad.
Nieliczni wiedzą, że tragiczne, trwające prawie pół minuty trzęsienie ziemi z 1933 roku praktycznie zrównało z ziemią wschodnią część miasta. Dla mieszkańców i wszystkich kupców przebywających w tym czasie w mieście była to prawdziwa tragedia. Okazało się jednak, że to smutne wydarzenie było swego rodzaju prezentem od historii. Włoscy archeolodzy (akurat w tym czasie wyspa znajdowała się pod włoską okupacją) zobaczyli pod ruinami zachwycające pozostałości. Odsłonili więc antyczne ruiny, odrestaurowali starożytne budowle i przywrócili do życia słynną Agorę. Szczęśliwie, po II wojnie światowej wyspa Kos wróciła do rąk greckich, możemy więc cieszyć się dziś słońcem i plażami tego wspaniałego miejsca jako turyści i odkrywać tajemnice największego miasta tej wyspy.
Co warto zobaczyć w stolicy Kos
Ruiny starożytnej Agory
Jak wspominałam silne trzęsienie ziemi z 1933 roku, spowodowało wiele strat. Jednak dzięki niemu odkryto pozostałości antycznego, spektakularnego miejsca. Choć dziś zwiedzanie go wymaga od odwiedzających wielkiej wyobraźni, bowiem z nielicznych ruin i pozostałości trudno odczytać ich splendor i przeznaczenie, z pomocą przychodzą wizualizacje i opisy, które można zaleźć na miejscu.
Może trudno w to uwierzyć, ale ówczesną Agorę stanowiło aż 16 budynków z ulicami i największym w tamtych czasach rynkiem. Miejsce to połączone z portem bez wątpienia miało służyć wymianie handlowej i prezentacji towarów, a także wszelkiego rodzaju ważnym spotkaniom. Choć po samych ruinach nie widać tego dokładnie, zwiedzający natkną się na rynek, miejskie fortyfikacje, sanktuarium Afrodyty i Herkulesa, pozostałości prywatnych domów i zabudowań portowych. Według niektórych źródeł stał tu także budynek, którego dziedziniec miał 50 metrów szerokości i aż 350 długości! Wyobrażacie sobie tego kolosa?
Casa Romana
To samo trzęsienie, które pozwoliło na odkrycie i zbadanie Agory, wydobyło spod ziemi kolejną perełkę. Słynna rzymska willa z Kos, a także jej przepych, bogactwo, wielkość i położenie świadczy o zamożności i wysokim statusie rodziny, która ją zamieszkiwała. Położona niedaleko ówczesnego centrum miasta, w miejscu ustronnym i cichym jednocześnie, pozwalała na korzystanie z dobrodziejstw miasta i relaks w spokojnym miejscu.
Odrestaurowanie tego miejsca oraz jego odbudowa zajęła wiele lat. Ostatnie środki przekazała na ten cel Unia Europejska. Zachwyca bryła budynku, wspaniałych chłód murów, dający ukojenie w upalne dni, niesamowite rozwiązania dotyczące rozprowadzania wody i kanalizacji oraz liczne zachowane mozaiki, freski czy pozostałości posągów. Wielu krytykuje podobne odbudowy, twierdząc, że są jedynie wyobrażeniem obecnych architektów o tamtych czasach. Jednak trudno turyście jednoznacznie uzmysłowić sobie przepych takich miejsc — liczących ponad 2 000 lat, kiedy widzi jedynie pozostałości, czy ruiny kolumn. Casa Romana natomiast pozostawia w zauroczeniu i zachwycie nad historią, być może więc warto było walczyć o jej pełną rekonstrukcję.
Rzymski Odeon
Na tym terenie wykopaliska trwały od lat 30’ wieku XX. Po niektórych odkryciach nie ma już widocznego śladu, choć archeolodzy mają swoje teorie, co mogło się tutaj znajdować, zdecydowanie więc warto czytać informacyjne tablice umieszczone w wielu miejscach obiektu. Wszystkie „ruchome” pozostałości np. posągi (w tym duży, marmurowy posąg Hipokratesa) pisma, czy fragmenty ornamentów i ozdób są do obejrzenia w Muzeum Archeologicznym Miasta Kos. Sam Odeon to realnie swego rodzaju amfiteatr, a właściwie teatr muzyczny tamtych czasów. Istnieje tu od II w., a odbywały się tu liczne spotkania, występy i wydarzenia kulturalne. Mimo zniszczeń podczas trzęsień ziemi każdorazowo szybko go naprawiano — świadczy to o tym, jak ważnym był elementem miasta oraz jak bardzo starożytni cenili sobie wysoką sztukę. Warto wiedzieć, że do dziś odbywają się tutaj różnego rodzaju wydarzenia organizowane przez lokalne władze, działaczy lub artystów.
Będąc tam, zwróćcie uwagę na kunszt, w jakim została zbudowana i ozdobiona scena. Wyciosana z marmuru i upiększona mozaikami miała trzy osobne wejścia dla muzyków i aktorów.
Drzewo Hipokratesa
Hipokrates urodził się na Kos około 460 r. p.n.e., jako syn lekarza. To ojciec wpoił mu miłość nie tylko do medycyny, ale po prostu — drugiego człowieka. Młody Hipokrates poświęcił wiele czasu i zaangażowania w naukę odwiedzając inne kraje w poszukiwaniu wiedzy. To właśnie jego słowa „po pierwsze nie szkodzić” do dziś przyświecają każdemu lekarzowi. Zmarł jako człowiek niezwykle szanowany nie tylko przez uczonych, swoich uczniów, ale także ludzi, których leczeniu poświęcił swoje życie. Jest autorem wielu pism z zakresu anatomii i fizjologii, zresztą do dziś bardzo szanowanych oraz nazw i terminów, bez których nie wyobrażamy sobie medycyny.
Na niewielkim placu, tuż za zabytkowym budynkiem, który jest siedzibą policji, stoi pewien bardzo duży i bardzo wiekowy platan. Uważa się, że posadzono go właśnie za życia Ojca Medycyny i w jego cieniu miał zwyczaj siadać i nauczać. Choć gruby pień i ogromna, ciężka korona (podparta rusztowaniami) mogą świadczyć o wielu przeżytych przez drzewo latach, botanicy są zgodni, że platan nie może mieć ponad 2000 lat. No cóż — legenda jednak jest bardzo silna i po prostu nie można nie odwiedzić tego miejsca będącego na trasie innych, licznych atrakcji miasta Kos.
Zamek Joannitów
To największy, świetnie zachowany i jeden z bardziej interesujących zabytków miasta. Pozostałość po czasach, gdy na wyspie panowali Joannici, licznie wtedy stacjonujący na wielu greckich wyspach. Ówczesne wpływy i majątek Joannitów do dziś budzi podziw i wprawia w zdumienie. Zakon w założeniu prowadził działalność charytatywną i pomagał potrzebujący, jednak jego dochody pozwalały na działania z wielkim rozmachem. Główna siedziba w tamtym czasie mieściła się na wyspie Rodos, ale także Kos była dla Zakonu łakomym kąskiem. Rozbudowali więc twierdzę pozostawioną przez Wenecjan i uzbroili fort w grube mury i fosę.
Dziś fosa to aleja z palmami, którą można przespacerować w ich cieniu, a mostek nad ulicą jest swoistym, zresztą zachwycającym, punktem widokowym i miejscem romantycznych pocałunków. Kule armatnie leżące wzdłuż ulicy mogą przyprawiać o zawrót głowy — jak wielka musiała być lufa?
Współczesne miasto Kos
Opalając się na plaży i ogrzewając w gorącym, greckim słońcu, przechadzając kolorowymi uliczkami, siadając na głównym placu w kawiarni i tawernie, kupując pamiątki w Miejskim Bazarze na Dimotiki Agora w samym centrum miasta — zastanówmy się na chwilę i doceńmy — wspaniałość historii, niezwykłe wydarzenia, kunszt architektury tego miejsca i jego nieprawdopodobną siłę przetrwania i odradzania się z ruin, gruzów i popiołów podczas zawirowań, jakie niosą siły historii i natury.
Nie pomijajmy żadnej uliczki, spójrzmy na stateczki kołyszące się w porcie, wypijmy klasyczną, maleńką, grecką kawę, przypatrzmy się sprzedawcom ryb i ich sfatygowanym kutrom. Chłońmy atmosferę, chłońmy to miasto i chłońmy Grecję. Zapewniam, że na długo te chwile zostaną w Waszych sercach.
Cześć! Z wykształcenia jestem filologiem. Uczenie się języków, pisanie i podróże, które pozwalają mi poznawać świat to moje wielkie pasje. Świat jest ogromny, przepiękny i niezmiennie fascynujący. Ponieważ najbardziej kocham morze, uwielbiam podróżować do miejsc, które morzami lub oceanami są otoczone. Grecja jest więc jednym z moich ukochanych zakątków. Widziałam i zachwycałam się niejedną grecką wyspą, wieloma plażami, niezwykłymi zatokami i miastami pełnymi historii. Cieszę się myślą, że jeszcze tak wiele do odkrycia przede mną. Pisanie sprawia mi ogromną przyjemność, a pisanie o morzu i plażowaniu — no cóż, czy może być bardziej idealnie? Jestem także wielką "kino-i-książko-maniaczką", na czytaniu spędzam każdą wolną chwilę. Kocham Bałkany, moje serce wiele razy zostawiłam w Bułgarii, szczególnie na piaszczystych plażach Morza Czarnego. Czerpię energię ze słońca, kocham moją rodzinę i przyjaciół i, co oczywiste — mojego kota.