Na tropie prawdziwej Grecji, czyli zapierających dech w piersiach krajobrazów i wspaniałej śródziemnomorskiej kuchni, nie sposób ominąć tych dwóch perełek archipelagu 12 wysp, leżącego na Morzu Egejskim, czyli słynnego Dodekanezu.
Sama nazwa „Dodekanez” może być trochę myląca, ponieważ pochodzi od 12 głównych, zamieszkałych wysp. Jednak do tego należy dodać jeszcze 14 innych zamieszkałych oraz aż 137 bardzo małych i niezagospodarowanych — i oto mamy pełen wymiar tego wspaniałego archipelagu. Jeśli są tutaj pasjonaci Grecji, z pewnością kojarzą dwie najbardziej znane wizytówki Dodekanezu, czyli gorące i najbardziej słoneczne wyspy — Rodos i Kos, które mogą być świetną bazową wypadową do eksplorowania pozostałych.
Symi — maleńka, kolorowa i urocza
Symii i Chalki to tak naprawdę „dwie siostry” — wysepki położone na zachód od Rodos. Obie zachwycają kolorową kaskadą domków, cudownymi plażami i prawdziwą, oryginalną grecką kuchnią, w której główne skrzypce grają warzywa i owoce morza. Życie płynie w spokojnym tempie, słońca prawie nigdy nie brakuje, a uśmiech i dobry humor maluje się na twarzach mieszkańców, choć, co ciekawe, nie mają na wyspie szpitala! Najwidoczniej to życie im służy, a choroby magicznie ich omijają 🙂
Symi, jako starsza siostra, jest większa i nieco bardziej turystyczna, położona dokładnie na północny-zachód od średniowiecznego miasta Rodos, które także trzeba koniecznie odwiedzić!
W sezonie każdego dnia z portu Mandraki wypływają promy kursujące na Symii i z powrotem, rejs zajmuje około 2 godzin i jest wyjątkowo przyjemny!
Samo wpłynięcie do portu jest niesamowitym przeżyciem! Warto przygotować apart, aby sfotografować niesamowitą kaskadę domków, które wyglądają, jak namalowane. Moment wpłynięcia w do portu jest najlepszy, koniecznie trzeba uwiecznić ten widok z pocztówki!
Port Gialos to właściwie dwie miejscowości, Gialos wokół zatoki i Chorio na wzgórzu. Z powodu obawy przed atakami piratów to właśnie Chorio było główną osadą na wyspie.
Gialos powstało dopiero w połowie XIX w., gdy spadło ryzyko związane z pirackimi rabunkami. To temu okresowi zawdzięczamy tę przepiękną i neoklasycystyczną zabudowę. Wtedy właśnie, najbogatsi mieszkańcy Symi zaczęli budować swoje rezydencje bliżej portu i z tego też powodu różnica klasowa między dwoma miejscowościami zaczęła rosnąć i być bardzo widoczna. Dzisiaj te granice zatarły się, gdyż wiele domków został odrestaurowanych na styl dolnej części.
Dla wielu mieszkańców Rodos, kolorowe Symi to pierwsza wyspa uczniowskich wypraw i małych podróży. Mniej znane, trochę skaliste, kompletnie niewulkaniczne, ale za to kolorowe „Santorini Dodekanezu”. Wyspa spokojna i cicha, gwar przywożą tutaj tylko promy i statki pełne turystów z Rodos i Turcji. Sama wyspa jest zbyt uboga w wodę, aby udźwignąć jarzmo masowej turystyki, co sprawia, że udało się zachować jej dawny koloryt.
Rozkwitająca gospodarka wyspy, sprawiła, że Symi błyszczało europejskim przepychem na przełomie XIX I XX w. To tutaj znajdywały się ważne dla całego Morza Egejskiego stocznie drewnianych okrętów i ta stąd wypływało się na połowy gąbek, które do teraz są jednym z symboli wyspy.
W czasach antycznych gąbki były używane jako filtry do win oraz jako podkładki pod kielichy, z czasem znaleziono dla nich inne zastosowania i posłużyły głównie jako znany nam przyrząd do mycia ciała. W XIX w. połów gąbek był jednym z głównych źródeł dochodów dla mieszkańców wyspy.
W przeciągu ostatnich dziesiątek lat połów gąbek znacznie zmalał i stanowi jedynie mały składnik całej gospodarki wyspy.
Przechodząc się po uliczkach, znajdziecie sklepy, które należą do dawnych poławiaczy i oni sami lub ich dzieci i wnuki pokażą Wam zdjęcia, z dawnych wypraw w głąb morza. Naturalna gąbka będzie świetną pamiątką z wizyty na wyspie, która nie dołoży Wam dodatkowych kilogramów w walizce 🙂
Jeśli chodzi o aspekt kulinarny, lokalne tawerny zaproponują Wam bogatą ofertę greckich dań długowieczności, pełnych świeżych warzyw i owoców morza. Na szczególną uwagę zasługują tutaj słynne krewetki symijskie, które występują w morzu dookoła wyspy i rozmnażają się przez cały rok! Ciekawym jest fakt, że są tak małe i pancerz jest tak cienki, że jemy je w całości często bez obierania.
Chalki — przepiękna i malownicza
Czas przedstawić młodsza siostrę Symi, czyli wspomnianą Chalki, wyspę jeszcze mniej znaną i dziką, która oprócz kolorowych rezydencji zachwyca plażami. Tutaj obrzeg obijają się lazurowo-błękitne fale.
Chalki położona jest na zachód od portu Kamiros Skala, sam rejs zajmuje około 50 minut.
Patrząc na dzisiejsze suche wzgórza Chalki, ciężko sobie wyobrazić, że kiedyś znajdywało się tutaj około 30 małych wiosek, z czego każda była samowystarczalna jeśli chodzi o żywność.
Jak na rodzinę przystało, historia Chalki jest mocno zbliżona do Symi. Górne miasto również nosiło nazwę Chorio i dopiero po najazdach piratów zaczęto budować domy wokół zatoki i powstało Emporio, czyli dolne miasto.
W 1912 r. wyspa Chalki była w czołówce najbogatszy wysp Dodekanezu za sprawą wspomnianych już wcześniej połowów gąbek.
Chalki pomimo licznego napływu turystów z Rodos, jest dalej prawdziwą, grecką oazą spokoju. Ilość mieszkańców wyspy szacuje się na około 300, czy to nie brzmi jak miejsce z bajki? Taką Grecję uwielbiamy najbardziej!
Po odpłynięciu ostatniego statku z wycieczkowcami następuje wszechobecna cisza, ponieważ wszelki ruch nielicznych samochodów i skuterów na wyspie związany jest z przypłynięciem promów.
Miasto Emporio spokojnie uda się zwiedzić „na nogach” bez zadyszki. Jestem pewna, że ta architektura widziana z bliska po prostu Was zachwyci.
Życie na wyspie płynie niespiesznie i zdecydowanie sprzyja leniwemu odpoczynkowi, więc warto udać się pieszo na plażę.
Najbliżej portu znajduje się plaża Pontamos, jedyna piaszczysta plaża na wyspie. Przy plaży znajdują się leżaki i restauracja, jest więc idealna na błogi wypoczynek!
Następną plażą jest Ftenagia, znajdująca się za kościołem św. Katarzyny. Po przybyciu należy zejść za budynkiem w dół, sama plaża jest dosyć mała i skalista, ale ma łagodne zejście do wody i zazwyczaj fale są ta niewielkie. Plaża jest idealna dla fanów nurkowania ze względu na bogatą faunę i florę i niesamowite podwodne widoki. Przy plaży również znajduje się tawerna.
Droga do obydwu plaż z portu nie zajmie dużej niż 20 minut, nawet tym którzy wczasują w trybie „siga-siga”, czyli tak, jak lubimy najbardziej!
Tawerny przy obu plażach, jak i przy porcie zachwycą Was prostotą dań, gdzie na smak wpływa najbardziej jakość i świeżość produktów, a Grecy trzymają się dawnych receptur przekazywanych z pokolenia na pokolenie. Nie zabraknie w nich owoców morza, których będziecie mogli skosztować na różne sposoby.
Obie „siostry” z pewnością przypadną do gustu poszukiwaczom „prawdziwej” Grecji. Kolorowa architektura połączona z turkusem morza, zgłębianie tajemnicy rutyny życia mieszkańców, których tak jak w przypadku Ikarii nazywa się długowiecznymi i smakowanie tradycyjnej, wyspiarskiej kuchni to przepis na cudowny dzień spędzony na Symi i Chalki.
Z wykształcenia jestem finansistką, choć to sport i podróże to moje główne pasje. Pilates i yoga na mojej ukochanej macie (którą wszędzie wożę) razem z przepięknymi zachodami słońca przy brzegu to dla mnie połączenie idealne. Właśnie przez to porzuciłam trochę zamiłowanie do cyferek na rzecz robienia tego co sprawia mi największą przyjemność. Do Grecji trafiłam przypadkiem, od pierwszego wyjazdu pochłonęła mnie na tyle, że aktualnie przygotowuje się już do 6 sezonu spędzonego w Helladzie. Co najbardziej mnie w niej urzeka? Prócz pięknych widoków, wspaniałego jedzenia i błękitu morza fascynuje mnie zgłębianie sztuki „dobrego bycia”, której Grecy są wspaniałymi nauczycielami. Z natury jestem osobą, która mało ma w sobie powolnego stylu „siga siga” z każdym pobytem uczę się dystansu, radości z małych rzeczy i na nowo poznaje swoje priorytety. Uwielbiam dzielić się z ludźmi „moja mała Grecją”, czyli tymi zwyczajami, miejscami i historiami, które są dla mnie wyjątkowe. Kiedy nie jestem za granicą, uczę pilatesu i matematyki, czekając na kolejną przygodę i doładowanie słońcem.