Słońce zasila nas energią. W czasie zimowych miesięcy, gdy w Polsce nie ma zbyt wiele słońca, tęsknimy za nim. Chcemy poczuć je na twarzy i czekamy na pierwsze wiosenne promienie. Spragnieni ciepła wybieramy się do Grecji, która dzięki swojemu geograficznemu położeniu daje gwarancję, że nasze ciała podczas pobytu nabiorą trochę koloru, a my doładujemy się energią.
Grecy nie mogą narzekać na niski poziom witaminy D, na niektórych wyspach słońce towarzyszy im nawet ponad 300 dni w roku! Mowa tutaj głównie o wyspach Dodekanezu takich jak Rodos czy Kos, które są wyjątkowo słoneczne. Odpowiedni poziom witaminy D sprawia, że po prostu chce nam się żyć, a to życie (jak wynika z badań) jeszcze się wydłuża. Tak, zdecydowanie słońce jest tym, czego człowiek bardzo potrzebuje!
Ach, te zachody słońca!
Czy zgodzisz się, że nic tak nie koi i nie uspokaja jak widok zachodzącego słońca, powoli zanurzającego się w morzu? Po naprawdę gorącym dniu, kiedy temperatura nieco spada, niebo nabiera ciepłych kolorów, możemy być obserwatorami tego wspaniałego zjawiska. Grecja słynie z przepięknych zachodów słońca. Oczywiście najbardziej znane to, między innymi: widok zachodzącego słońca nad miasteczkiem Oia na wulkanicznym Santorini oraz nad plażą Falassarna na Krecie, gdzie każdego wieczór zbiera się masa osób, które chcą podziwiać ten rytuał słońca.
Oczywiście oprócz tych miejsc, w Helladzie możemy znaleźć dużo więcej, a czasami to, że są mniej znane, tylko dodaje im uroku.
Przenosimy się na drugą największą wyspę zaraz po Krecie — Evię, nie tak dobrze znaną turystom, ale bardzo ważną w greckiej historii.
W samym sercu Eubei, czyli w jej środkowej części, niedaleko stolicy Chalkidy i bardzo blisko hotelowej części wyspy, znajdziecie wspaniałe miejsca na oglądanie spektaklu kolorów, który gości wieczorami na niebie. Oto kilka z nich…
Zamek Kastro
Niedaleko Chalkidy w okolicach znanej i lubianej plaży Lefkandi i wspaniałej winnicy Avantis Estate z długoletnią historią, gdzie swoją drogą napijecie się wybornego czerwonego wina „Syrah”, znajdują się pozostałości zamku Kastro, który przed dziesiątkami laty dumnie stał na wzniesieniu i był idealnym punktem obserwacyjnym. Pozostałości zamku warte są odwiedzenia, ale widok słońca zmierzającego ku zabudowie Chalkidy to coś naprawdę niesamowitego!
Zachody słońca w tym punkcie są magiczne, a samo miejsce jest trochę zapomniane, więc z dużą pewnością możecie wziąć kieliszki i w spokoju oraz błogiej ciszy cieszyć się chwilą i pić wyborne wino.
Dwie wieże Mytika
Niedaleko zamku Kastro pomiędzy dwoma wioskami Mytikas i Filla znajdą się pozostałości po weneckich fortach zbudowanych prawdopodobnie w XV w. w celu ochrony zaopatrzenia Chalkidy w wodę. Jedna z wież była rzekomo siedzibą urzędnika, który odpowiedzialny był za funkcjonowanie tego systemu. Cechą szczególną tej wieży są 4 okrągłe otwory w górnej części, które według teorii były obudowami zegarów, jeśli to prawda to była to pierwsza wieża zegarowa w całej Grecji.
Z tego wzniesienia również rozpościera się wspaniały widok na niedalekie wioski.
Twierdza Karababa i bar „Xenia”
Tuż za starym mostem w Chalkidzie, znajdując się po stronie kontynentu, warto wejść na wzgórze zwane Fourka. Znajdziecie tam pozostałości murów obronnych, które Turcy zbudowali w XVII w.n.e. przewidując walkę z Wencjanami. Wzgórze jest świetnym punktem widokowym do dziś, z tego punktu można podziwiać stolicę wyspy, a także widowiskowy most wantowy łączący kontynent z wyspą. W czasie zachodu słońca robi się tam jeszcze piękniej! Spotkacie tam Greków siedzących na ławkach pośród kwitnących opuncji, beztrosko patrzących w stronę kontynentu.
Na wzgórzu obok samych ruin znajdziecie restaurację, idealną na kieliszek wina lub spróbowanie kuchni greckiej w nowoczesnym wydaniu. Pełna nazwa restauracji to „Filoxenia”, co oznacza po grecku „gościnność”. W tym miejscu z pewnością zostaniecie ugoszczeni nie tylko przez gospodarzy restauracji, ale także przez grecki krajobraz, stanowiący kwintesencję tego kraju, czyli góry i morze w jednym. Takie połączenie to idealny przepis na wakacyjny wieczór spędzony w Helladzie.
Plaża Kaimeti
Dla fanów plaż i całej kultury plażowania, również znajdzie się miejsce do podziwiania zachodzącego słońca. Plaża Kaimeti jest schowaną perełką, której nie znajdziecie w żadnych poradnikach o Evii, a przeciez i tak jest ich bardzo mało!
Ta plaża jest miejscem, które stanowi oazę dla Greków mieszkających w okolicy. Ja trafiłam tam całkiem przez przypadek, ale „zakochanie się” nastąpiło od pierwszego zachodu słońca. Cisza i spokój oraz paleta kolorów, która gości na niebie robi naprawdę ogromne wrażenie. Prywatność i mała komercja, czyni tę chwilę, spędzone na Kaimeti wyjątkowymi. Wieczorem możecie spotkać Greków z sąsiedztwa, którzy na swoich łódkach lub subach, pływają po morzu. To idealna pora — słońce nie pali już tak mocno, a świat wokoło jest pomarańczowo-różowy.
To miejsce to zdecydowanie przykład na to, że coś pozornie zwyczajnego staje się niezwykłe!
Promenada w Eretrii
Będąc na Evii nie można zapomnieć o bardzo ważnym miejscu w historii całej Grecji, które teraz zyskało nowe życie, stając się centrum turystycznym wyspy. Eretria ze swym kulturowym dobytkiem jest miejscem, które powinniście zobaczyć! Po zamknięciu muzeum archeologicznego (w którym znajdziecie imponującą wystawę pozostałości po greckiej cywilizacji z V w. p.n.e.) warto zostać na promenadzie i podczas spaceru podziwiać pomarańczowe niebo, tawerny powoli zapełniające się gośćmi i spokojnie fale powoli obijające o wybrzeże.
Warto chłonąć atmosferę tego miasteczka, gdzie przed tysiącami laty działy się istotne dla całej cywilizacji wydarzenia, Eretria była jednym z pierwszych helleńskich miast, które biły swoje monety.
Mimo że Eretria jest najbardziej turystycznym miejscem na wyspie, daleko jej do innych znanych miejsc, które możecie kojarzyć w Grecji. Tutaj spokój i cisza jest czymś całkowicie normalnym, ponieważ cała wyspa nie słynie z turystki. Cała Evia jest „szlachetnym kamieniem”, który Grecy do tej pory zostawili głównie dla siebie. Jedźcie i sprawdźcie sami!
Z wykształcenia jestem finansistką, choć to sport i podróże to moje główne pasje. Pilates i yoga na mojej ukochanej macie (którą wszędzie wożę) razem z przepięknymi zachodami słońca przy brzegu to dla mnie połączenie idealne. Właśnie przez to porzuciłam trochę zamiłowanie do cyferek na rzecz robienia tego co sprawia mi największą przyjemność. Do Grecji trafiłam przypadkiem, od pierwszego wyjazdu pochłonęła mnie na tyle, że aktualnie przygotowuje się już do 6 sezonu spędzonego w Helladzie. Co najbardziej mnie w niej urzeka? Prócz pięknych widoków, wspaniałego jedzenia i błękitu morza fascynuje mnie zgłębianie sztuki „dobrego bycia”, której Grecy są wspaniałymi nauczycielami. Z natury jestem osobą, która mało ma w sobie powolnego stylu „siga siga” z każdym pobytem uczę się dystansu, radości z małych rzeczy i na nowo poznaje swoje priorytety. Uwielbiam dzielić się z ludźmi „moja mała Grecją”, czyli tymi zwyczajami, miejscami i historiami, które są dla mnie wyjątkowe. Kiedy nie jestem za granicą, uczę pilatesu i matematyki, czekając na kolejną przygodę i doładowanie słońcem.