Przeczytaj, oglądaj i posłuchaj!
W trzecim odcinku podcastu Dorota Wellman i Julia Wollner — redaktorka naczelna magazynu śródziemnomorskiego „LENTE” i wielka fascynatka kultury śródziemnomorskiej, rozmawiają o wielu barwach, różnorodnych obliczach i kontrastach Grecji. To jeden z krajów basenu Morza Śródziemnego, kolebka cywilizacji o niesamowitej historii i zapierającej dech w piersiach przyrodzie. Co ją wyróżnia, co nas do niej ciągnie, a co niezmiennie fascynuje?
Poniższy tekst jest transkrypcją części trzeciego odcinka naszego podcastu. Jeśli wolisz od razu posłuchać go lub obejrzeć w całości, przejdź na koniec artykułu, znajdziesz tam video 🙂 Zapraszamy!
Śródziemnomorze jest przeznaczeniem
D.W. Kalimera! Jak mówisz po grecku?
J. W. Do widzenia (śmiech)
D. W. To nie był sprawdzian! Witamy w podcaście „Pogadajmy o Grecji”, podcaście, który przygotowała i zorganizowała firma Grecos z moim małym udziałem. Dzisiaj naszym gościem jest Julia Wollner, redaktorka naczelna magazynu śródziemnomorskiego „Lente” — miejsca absolutnie cudownego dla wszystkich wielbicieli Śródziemnomorza. To jest miejsce, które należy natychmiast albo jeszcze prędzej odwiedzić! Dzień dobry!
J.W. Dzień dobry i dziękuję ci bardzo za dobre słowa.
D. W. Naprawdę jestem pełna podziwu dla Twojej pracy. Powiedzmy, o tym, czym jest Śródziemnomorze.
J. W. Śródziemnomorze jest przeznaczeniem… To nie są moje słowa. To słowa Mikołaja Matwiejewicza, wielkiego miłośnika Śródziemnomorza, tam zresztą urodzonego, literata. Ja bardzo lubię te słowa. Myślę, że są strasznie pompatyczne, oczywiście, ale za nimi kryje się taka myśl, że ten region świata, region Europy i nie tylko Europy, to jest takie miejsce, do którego każdy może gdzieś tam sobie dążyć, aspirować. I które wielu z nas sobie stawia za taki punkcik, do którego dąży marzeniami, podróżami i kulturowo chce go poznawać.
D. W. Jesteś człowiekiem z tego regionu? Czujesz, że to jest Twoja kolebka i Twoja ojczyzna i miejsce ważne dla każdego Europejczyka?
J. W. Wiesz co, ja uważam, że to jest trochę uproszczenie. Mówię to w tym sensie, że oczywiście pewne rzeczy, o których ja piszę, czy opowiadam w swoim podcaście, czy rzeczy, o których sobie czytam, czy badam — one istnieją nie tylko nad Morzem Śródziemnym, prawda? Generalnie lubię mówić, że człowiek jest tak naprawdę wszędzie taki sam, zmieniają się tylko dekoracje. To jest takie hasło, które powtarzam, bo bardzo w to wierzę, również w czasie. Tak naprawdę człowiek się dużo nie zmienia, zmienia się właśnie anturaż, niekoniecznie to, co mamy w sercu. Natomiast rzeczywiście kraje basenu Morza Śródziemnego są takim miejscem, w którym ja się po prostu cudownie czuję. No i co tu więcej powiedzieć?
D. W. My będziemy dzisiaj rozmawiać o Grecji, ale powiedzmy od razu wszystkim tym, którzy są zainteresowani, zanim zajrzą do „Lente”, jakie kraje wchodzą w skład Śródziemnomorza?
J. W. Geografię to ja tak średnio (śmiech).
D. W. Ale jest jakiś zestaw krajów śródziemnomorskich i czasami nie zdajemy sobie nawet sprawy, które do tej grupy należą.
J. W. Tak, rzeczywiście. I wiesz, co to w ogóle jest też ciekawa kwestia, czy geografia jest tutaj najważniejsza. Bo są takie kraje, które myślę, że mogą pochwalić się, jeśli nie kulturą śródziemnomorską, to na pewno wpływami śródziemnomorskimi w swojej kulturze, a niekoniecznie ta granica leży dokładnie nad Morzem Śródziemnym. Takim krajem na przykład jest Portugalia, która leży nad Atlantykiem, nie ma wybrzeża bezpośrednio nad Morzem Śródziemnym, a zdecydowanie tamte wpływy śródziemnomorskie są widoczne w kulturze. Natomiast tych krajów rzeczywiście jest trochę. Mnie najbliższe są Włochy, Grecja, Hiszpania i Izrael. Bardzo lubię Maroko, które zaczęłam też poznawać niedawno, no ale mamy tych krajów więcej. Jest jeszcze Tunezja, jest Algieria, mamy oczywiście Bałkany. Mamy Czarnogórę, Słowenię, która jest bardzo ciekawym krajem, bo jest takim połączeniem właśnie tej śródziemnomorskości ze słowiańskimi i austro-węgierskimi wpływami, więc tam też dużo rzeczy się miesza. Jest Chorwacja, mamy i kraje europejskie i kraje północnoafrykańskie, mamy Bliski Wschód, właśnie Izrael, Turcję… No jest to rzeczywiście tygiel… uciekłam od wymieniania (śmiech).
D. W. Jak ktoś będzie chciał i ma potrzebę, to sobie sprawdzi i nie chodzi rzeczywiście tylko i wyłącznie o położenie geograficzne dookoła tego basenu Morza Śródziemnego. Lente — co oznacza?
J. W. Lente, to jest słowo łacińskie. Przede wszystkim, oznacza „powoli”, ale też w językach romańskich, czyli tych, które pochodzą od łaciny bezpośrednio — po hiszpańsku, po włosku, oznacza szkło powiększające, czy szkło w ogóle, ale też lupkę powiększającą. No i taki tytuł, który ja sobie wybrałam, zakłada, że chcemy się przypatrywać temu świadomemu stylowi życia, z którego Śródziemnomorze słynie. Powolnemu, ale ja myślę, że to jest szersze pojęcie, bo w tej powolności nie chodzi tylko o tempo rzeczywiście. Nazwa zakłada też skupienie na tym wycinku świata. To jest też oczywiście część bardzo słynnego powiedzenia „festina lente” — spiesz się powoli. To słowa rzymskiego cesarza Augusta, wykształconego w Grecji i wielkiego Grecji miłośnika. Zresztą umówmy się — większość starożytnych Rzymian była miłośnikami Grecji i sporo z niej skorzystali. Natomiast to hasło „spiesz się powoli” funkcjonowało również po grecku i wcześniej, jeszcze przed Augustem. To jest takie powiedzenie, które opiera się o kontrast. Bardzo to jest ważna rzecz — kontrasty nad Morzem Śródziemnym, prawda? Pośpiech i powolność. Nawet, jak sobie zerkniemy na znak graficzny, który obrazuje to powiedzenie dzisiaj i w logo „Lente”, którego my używamy, jest to zwykle kotwica i delfin, czyli właśnie coś stałego i coś, co symbolizuje pęd, szybkość, młodość, jakąś werwę. Ale ten znak graficzny miał swoje różne wersje, tam się pojawiał żółw też na przykład, jako właśnie symbol stateczności i powolności, a to jest bardzo greckie zwierzę.
D. W. I on też potrafi bardzo szybko się poruszać, wcale nie jak z dowcipu.
J. W. Rzeczywiście. Wszystkie kraje śródziemnomorskie wydaje mi się, że żyją troszkę wolniej, aczkolwiek tak, jak już powiedziałam na początku, nie zawsze chodzi o rzeczywiste tempo. Są przecież różnice między krajami śródziemnomorskimi. Wydaje mi się, że Włosi i Grecy żyją w zbliżony sposób, pośpiech tam nie jest wskazany. Ja dzisiaj spiesząc się na nasze spotkanie i stojąc w korku, po prostu z zawałem, że się spóźniam na nagranie, żeby się jakoś tak uspokoić, przypominałam sobie swoje włoskie przyjaciółki. One się zawsze ze mnie śmieją, jak opowiadam, że się stresowałam spóźnieniem na spotkanie, a i tak zawsze jestem pierwsza, to mówią: „Ty to jesteś taka Polska”… Bo przecież kto by się tym stresował spóźnieniem? No życie, no korek no, nie przeskoczysz (śmiech). Ale na przykład w Izraelu — to jest ojczyzna mojego męża, też mają sformułowanie „leatt, leatt” — „powolutku, powolutku”, ale jednak tam się żyje bardzo szybko.
To, co jest wspólne dla wszystkich krajów śródziemnomorskich to fakt, że tam się żyje troszkę bardziej świadomie. Tu więc nie chodzi o tempo, o szybkość jako taką, tylko o cieszenie się chwilą, o taką pamięć, o tym, że ta chwila się liczy bardziej niż całość.
Lente i siga-siga w ukochanych miejscach
D. W. Muszę Ci opowiedzieć historię, która wpłynęła na moje myślenie o siga-siga czy właśnie lente. Byliśmy w tawernie nad morzem, w jakiejś bardzo małej miejscowości. Tam się przynosi najpierw wodę, potem długo, długo nic. Znajomi się wkurzają, gdzie to jedzenie? Polacy już chodzą, bo przecież powinno być szybko. Ktoś się powinien nami zajmować, ktoś się nami powinien interesować. I kiedy po raz kolejny kelner do nas podszedł, to zapytaliśmy, dlaczego to wszystko tak długo trwa. To były nasze początki wyjazdów. I on tak popatrzył na nas uważnie, starszy kelner… zresztą cudowny człowiek, z którym się bardzo zakolegowaliśmy, i powiedział do nas tak: popatrz na morze, popatrz… widzisz, o tam dzieci się bawią na plaży, o, pies przyszedł do nich taki mokry i taki brudny… zobacz, jakie jest piękne niebo… popatrz, znowu zakwitły róże, już po raz drugi… delektuj się życiem, ciesz się tą chwilą, jedzenie nie jest najważniejsze. I wtedy pomyślałam sobie, że to jest właśnie ta uważność, o której mówisz. Ta świadomość. Nie lenistwo, tylko świadomość tego, że ta chwila właśnie trwa i należy z niej korzystać i się nią delektować. A to jedzenie i tak przyjdzie, wcześniej czy później. Zdążysz się najeść, to nie jest najważniejsze. Masz jakieś ukochanym miejsca w Grecji?
J. W. Wiesz co, chciałam powiedzieć Kreta, ale potem posłuchałam o Twojej Krecie i tak sobie myślę, że raczej Ciebie będę wykorzystywać do jej dalszego poznawania. Ja w ogóle nie pretenduję do miana ekspertki jeśli chodzi o Grecję. To zresztą jest moja wielka radość i chciałabym, żeby to wyraźnie wybrzmiało w naszej rozmowie. Dla mnie Grecja jest jednym z niewielu tych krajów śródziemnomorskich, moich najukochańszych, z tej mojej czwórki najukochańszej, w której czuję się turystyką. Ja wiem, że to jest takie słowo, które dzisiaj ma taki trochę pejoratywny wydźwięk, ale chcę powiedzieć, że Grecja jest dla mnie krajem, w którym wszystko jest dla mnie jeszcze nowe. Ja we Włoszech mieszkałam, studiowałam tam, więc czuję się tam jak w domu, był to mój dom przez jakiś czas, Hiszpania — tam mieszkają moi rodzice, więc jest poniekąd moim domem. Izrael — dom mojego męża, ma tam ciągle kawalerski swój pokój, więc i poniekąd mój, no i znowu to jest trochę dom. A ta Grecja jest dla mnie rzeczywiście takim krajem, do którego jadę na wakacje, gdzie jadę odpocząć, gdzie nie ma dentysty do załatwienia, dziadków do odwiedzenia i tak dalej. W związku z tym jest to rzeczywiście taki kraj, na który ja patrzę jeszcze ciągle z innej perspektywy.
Dużo dłuższa jest jeszcze lista miejsc do zwiedzenia niż tych, które już widziałam. Rzeczywiście moje najukochańsze miejsce to są Ateny i wiem, że może jestem w tej opinii niepopularna. Ateny to jest miasto, które nie wiem czemu, cieszy się jakąś średnią opinią. A ja Ateny uwielbiam no i kocham Kretę. Byłam również na Cykladach, trochę sobie skakałam po wyspach, byłam na Santorini, byłam na Mykonos, byłam na Delos, Ale myślę, ze Ateny i Kreta to są te dwa miejsca moje.
D. W. Bardzo się cieszę, bo ja oba te miejsca bardzo lubię, choć Ateny są wielkie, rozległe, niesamowite, mogą przerażać, ale trzeba się w nie zagłębić, żeby zobaczyć, jakie są tak naprawdę, jakie cuda w nim w nich się chowają.
J. W. Ale zobacz, powiedziałeś, że są wielkie i mogą przerażać, a ja raczej na nie patrzę, jako na tę grecką, największą wioskę.
D. W. A ja myślę, że wjeżdżając do tego miasta, można się przestraszyć, jeśli ktoś nie lubi dużych aglomeracji. Ale to nie jest prawda o Atenach. Co w Atenach lubisz najbardziej?
J. W. Kontrasty, o których już wspomniałam. Ja w ogóle mam wrażenie, że wszystko to, co mnie w życiu zachwyca, bazuje na kontrastach. Od „festina lente” począwszy. Ateny są pełne kontrastów, bo to jest wielka aglomeracja. Z drugiej strony sami Grecy mówią, że jest taka największa wioska. I tutaj niekoniecznie musimy mówić o samej tej części przy Place, która no jest taką wioską, nawet wizualnie, prawda? Ale mówię o takich kwestiach, tożsamości, ich widzenia z siebie samych. Tak myślę, że oni nie do końca jakoś tak się z wielką aglomeracją utożsamiają, chociaż z drugiej strony, kulturowo to od wieków było Centrum Świata. Te kontrasty: wieś / miasto, historia wielowiekowa / nowoczesność, bo ta nowoczesność też jest tam widoczna. Są piękne sklepy, eleganckie, nowoczesne centra handlowe.
D. W. Ale są takie sklepy, które nie wiadomo, co tam kupisz i wszystko i nic, mydło i powidło.
J. W. Uwielbiam!
D. W. Uwielbiam! (śmiech) Są luksusowe marki, które można kupić, a obok tego prawie rzemieślnicze, małe sklepikach jak na tej wsi, o której mówisz.
J. W. Są tam też wspaniałe muzea, a potem spotykasz jakiegoś człowieka na ulicy i pytasz, jak gdzieś tam dojść? On ci mówi, że on nigdy nie słyszał o tym miejscu, czyli właśnie — bardzo wysoka kultura i nagle coś takiego. I to też ma swój urok…
Posłuchaj lub obejrzyj cały odcinek podcastu.
Dowiesz się z niego jakie jeszcze uroki Grecji uwielbia i odkrywa Julia w swoich greckich, wakacyjnych podróżach, co jeszcze ją zachwyca, jakie smaki ceni i za co uwielbia Heraklion? Dlaczego Kreta pachnie dla niej brązowo, a cała Grecja niebiesko i na co jeszcze się otworzyć, by odbierać Helladę wszystkimi zmysłami.