Kategoria: Podcast
Zapraszamy na siódmy odcinek podcastu „Pogadajmy o Grecji”. Mamy nadzieję, że stanie się on dla Ciebie inspiracją do wielu wspaniałych greckich podróży i oczywiście do Twoich Wielkich Greckich Wakacji.

Przeczytaj, oglądaj i posłuchaj!

W siódmym odcinku podcastu Dorota Wellman rozmawia z Katarzyną Turek — mamą dwóch córek, żoną Greka z Peloponezu, właścicielką oliwnego gaju, a także — wieloletnią, pełną pasji rezydentką, która już od 7 sezonów opowiada Klientom Grecosa o Grecji, pomaga, organizuje i wspiera turystów w łatwiejszych i trudniejszych sytuacjach. Doskonale zna więc nie tylko Grecję, ale także pracę rezydenta, której doświadczyła od wielu stron i w wielu sytuacjach. Zakochana w Grecji, zakochana w Greku, zakochana w swojej pracy.

widok - panorama na górę oraz część ruin, niebieskie niebo i świeża, wiosenna zieleń

Z rozmowy dowiemy się, jaka jest praca rezydenta i jakie są jej największe wyzwania, jak skomplikowaną maszyną jest serwis „Kalimera Grecos” w całości stworzony po to, by służyć Klientom oraz o tym, że życie zaskakuje i prowadzi nasz niewiarygodnymi ścieżkami. Posłuchamy też o tym, że miłość do miejsca zamienia się w pracę, pasję i po prostu staje się sposobem na życie.

Poniższy tekst jest transkrypcją części siódmego odcinka naszego podcastu. Jeśli wolisz od razu posłuchać go lub obejrzeć w całości, przejdź na koniec artykułu, znajdziesz tam video. 🙂 Zapraszamy!

Nikt nie ucieknie przed wirusem Hellady

D. W. Dzień dobry, to jest podcast „Pogadajmy o Grecji”, realizowany razem z firmą Grecos. Dzisiaj naszym gościem jest bardzo znana rezydentka, Kasia Turek, dzień dobry.

K. T. Dzień dobry, witam serdecznie.

D. W. Miałam przyjemność korzystać z pomocy Kasi, więc wiem, kogo zaprosiłam i wiem, dlaczego to właśnie ona została wybrana. Bardzo mi miło cię znowu zobaczyć.

K. T. Mnie również, naprawdę.

D. W. Co się stało, że Turek trafił do Grecji?

K. T. To taka ironia, prawda? Turek w Grecji. Bardzo często mam to pytanie. Bardzo często odpowiadam moim turystom właśnie, że Halny wiał w tamtą stronę. Bo ja pochodzę de facto z Beskidu Sądeckiego, więc tam Halny jest normalnym zjawiskiem. A tak serio — myślę, że na początku to był impuls. Pojechałam tam raz, zostałam zaproszona na wielkie greckie wakacje, ale to nie była miłość od pierwszego wejrzenia. Ja na początku, bo to były lata, kiedy miałam 19 lat, jeszcze była kariera, więc ja chciałam wrócić do Polski, studiować, no i tak się faktycznie stało. Ale już ten wirus grecki mnie złapał, zaraziłam się i coraz częściej wracałam, wracałam, wracałam, aż ostatecznie na Peloponezie zostałam na stałe w 2007.

Twierdza Burtzi, Methoni

D. W. I od razu zaczęłaś pracować jako rezydent?

K. T. Nie, nie, nie.

D. W. No to od czego się zaczęło?

K. T. Ja jestem też osobą, która wiele razy zmieniała pracę. Ja byłam i babysitter, bywałam kelnerką, bywałam bufetową, pracowałam w kuchni, pracowałam w hotelu.

D. W. Czyli kobieta pracująca, żadnej pracy się nie bała.

K. T. Żadnej pracy się nie bałam, a Panią Kwiatkowską naprawdę bardzo szanuję. Także jak najbardziej próbowałam wielu prac. Jedną z najlepszych prac, która właśnie trafiła mi się w Grecji to babysitting.

D. W. Dlaczego?

K. T. Język grecki z dzieckiem. Na bieżąco, codziennie. Nie masz blokady przy dziecku, do dziecka mówisz swobodnie. Dziecko nie ma blokady, żeby ci zwrócić uwagę, że mówisz coś źle.

D. W. Czyli wykorzystywałaś dzieci do nauki języka jednym słowem.

K. T. I to jest fajna opcja, jeżeli ktoś chciałby spróbować, to polecam jak najbardziej.

D. W. A kiedy stałaś się rezydentem?

K. T. Rezydentem stałam się, gdy musiałam się przebranżowić, bo ja jestem bankrutem greckim. Mieliśmy wcześniej z mężem lodziarnię, później mieliśmy razem naleśnikarnię, ale kryzys grecki podciął nam skrzydła, do tego zaszłam w ciążę, więc trzeba było zmienić życie. No i faktycznie wtedy zastanowiłam się, co mogę robić. Mam język, mam wiadomości, uwielbiam jeździć, uwielbiam podróżować, mam jakiś bagaż doświadczeń i wiedzę na temat regionu, w którym jestem. No to co będę robić? Będę pracować tym, co mam. Na początku nie wiedziałam jeszcze o zawodzie rezydenta, myślałam bardziej o byciu przewodnikiem i w tę stronę szłam. Natomiast później poznałam właśnie zawód pilota, rezydenta i tak się zaczęło.

Peloponez dziewczyna

D. W. Nie powiedziałaś jeszcze o jednej cesze, którą masz. Ludzi lubisz.

K. T. Kocham. Bez tego, moim zdaniem, nie ma dobrego rezydenta. Dosłownie. Myślę, że to jest element konieczny, szczególnie gdy w pewnym momencie się wypalamy — to jest taki dosyć trudny, intensywny zawód. Te pokłady empatii i miłość do ludzi zawsze pomagają. I ja uwielbiam moich turystów. Zresztą oni doskonale o tym wiedzą. Oni do mnie wracają właśnie po to, po tę miłość, no i ich zarażam tym greckim wirusem. To jest bardzo zaraźliwe. Kocham, uwielbiam, jak ich znowu widzę.

D. W. Ale to jest twój sukces, jak ich znowu widzisz, bo znaczy, że ich zachęciłaś, zanęciłaś i chętnie przyjeżdżają po raz drugi.

K. T. I to mnie strasznie cieszy, że właśnie ten skrawek „podłogi”, czyli ten mój Peloponez im się podoba, (choć trzeba powiedzieć, że Peloponez jest obszerny, a ja zdecydowanie bardziej rezyduję na południu). Staram się ich przyciągnąć, pokazać, zachęcić, powiedzieć, żeby sprawdzili, zobaczyli całą resztę. Także to jest mój mały sukces, ale prawda jest taka, że jak się lubi to, co się robi, to ma się z tego tylko przyjemność.

D. W. Rezydent rezydentem, do tego jeszcze wrócimy, ale żeby się „wżenić”… właściwie nie wiem, jak to teraz powiedzieć. Jak tak się zaczepić, żeby mieć greckiego męża?

K. T. Wiesz, w Polsce mnie nikt nie chciał (śmiech), ale mówiąc zupełnie serio — według standardów góralskich powinnam wyjść za mąż co najmniej w wieku 22 lat, w tamtych czasach. Tak by było najlepiej i tak uważała moja mama. Szybko mieć dzieci i rodzinę. Natomiast, prawda, jest taka, że ja byłam taka trochę niepokorna dusza i tak, jak już mówiłam, halny wiał, raz tu, raz tam. Zdarzyło mi się mieszkać w innych miastach, choćby nawet w Olsztynie, studiować, albo mieszkać w Anglii. Także, zanim dotarłam do tej Grecji. Jak już dotarłam do tej Grecji, to byłam sama, więc po prostu, zaraz na początku poznałam mojego, wtedy przyszłego, męża.  Ale nie był mi w ogóle w głowie romans, bo ja nie byłam na to przygotowana, nie chciało mi się. W pewnym momencie tak było wygodniej. No ale i tak się stało, jak się stało. Byliśmy przyjaciółmi, ale to zmieniło się w międzyczasie. No i jakoś tak po kolei na świat przyszły nasze pociechy.

D. W. Masz dwoje dzieci?

K. T. Mam dwójkę dzieci.

D. W. Mieszkasz na Peloponezie?

K. T. Dokładnie.

D. W. Masz tam dom?

K. T. Moje dzieci mają, tak.

D. W. Twoje dzieci mają, dobrze. Jakieś ziemie?

K. T. Oj tak i to spore. Mamy ponad 600 drzew oliwnych.

stare i sękate drzewko oliwka, bardzo rozłożyste

Rezydentura, drzewa oliwne i mój Peloponez

D. W. Jesteś bogaczem greckim.

K. T. No w tym roku, kiedy ceny oliwy poszybowały w górę, tak mogę powiedzieć, że moje córki faktycznie są bogate.

D. W. Kasiu, możemy się tu na chwileczkę zatrzymać? Bo chcę dopytać, żebyśmy powiedzieli naszym słuchaczom, jak to jest. Czy naprawdę ilość drzew oliwnych świadczy o zasobności Greków? Tym się szczycą, o to dbają. To jest sól tej ziemi, krew tej ziemi, oliwa tej ziemi.

K. T.  Bardzo istotna część gospodarki również. Zwłaszcza na Peloponezie. Zauważmy, że to najbardziej znane oliwki, te zwane u nas kalamata, a oryginalnie kalamon, ta oliwa z oliwek najlepsza pochodzi skąd? No właśnie z Kalamaty. I prawda jest taka, że tutaj Grecy bardzo się tym szczycą. Dbają o to. Na Peloponezie, w moich okolicach, większość ludzi, każdy dom ma przynajmniej tych 30 drzewek oliwnych, by zaspokoić swoje potrzeby. A to, co zostanie, sprzedają po prostu w międzyczasie.

Natomiast faktycznie na Peloponezie i w okolicach Kalamaty w rejonie Messinia mamy bardzo dużo producentów oliwy. No i oczywiście też zainteresowanie konkretną produkcją oliwy jest bardzo duże. Co mam na myśli? Jest to także tak zwane TEI, czyli odpowiedni wyższej szkoły, uniwersytetu, który kształci technologów, mają swoje drużyny, teamy sommelierów, czyli testerów oliwy, którzy testują.

oliwa z przezroczystej miseczce, zbliżenie, detal
CZYTAJ WIĘCEJ: Płynne złoto

D. W. Tak, tak, proszę państwa, tacy istnieją! Każda oliwa ma inny smak, próbuje się je, testuje i specjaliści są w stanie stwierdzić, która z nich jest zlewana z różnych resztek.  Często my z tego korzystamy, kupując byle jaką oliwę w byle jakim sklepie.

K. T. No więc właśnie, jak zostaliśmy tymi bankrutami, mój mąż poszedł w tę stronę i korzystając, z tego, że mamy oliwki, zajął się właśnie produkcją oliwy. Skorzystał także z faktu, że jest technologiem żywności, połączyliśmy te siły. On zaczął studiować właśnie o tej oliwie i na początku myśleliśmy o tym, żeby dołączył do drużyny sommelierów. W tej chwili dosłownie jest w stanie sprawdzić wszystko — co się z tą oliwką działo, jak ona się urodziła, czy miała jakieś choroby, czy nie, czy było dużo wody, czy nie i tak dalej, i tak dalej.

D. W. Czyli macie swoją oliwę jeszcze.

K. T. Tak.

D. W. Dobrze. Co jeszcze masz na tych ziemiach?

K. T. Pomarańcze na przykład.

D. W. Matko, czyli jesteś po prostu ziemianinem, masz sad pomarańczowy, coś jeszcze?

K. T. Sad pomarańczowy, kurki, swoje jakieś tam króliczki, tego typu sprawy.

greckie pomarańcza, drzewo obsypane pomarańczami

Grecja, praca, miłość

D. W. Jakbyś miała mało sensu i pracy, to jeszcze zajmujesz się obejściem.

K. T. No w tym przypadku nie ja. Wprawdzie to ja pochodzę ze wsi, a mój mąż z Aten, ale role się odwróciły i to Ateńczyk zajmuje się kurami.

D. W. Dobrze, jest sprawiedliwość.

K. T. Tak, jest sprawiedliwość na tym świecie. (śmiech)

D. W. Jak ty się czujesz, jako Polka w Grecji, jako pół Polka, pół Greczynka? Jak cię traktują mieszkańcy tamtych okolic, w których mieszkasz?

K. T. Wiesz co, to jest ciekawe, Dorotko, bo ja zawsze twierdzę, że jestem Polką. Ja jestem Polką, ja kocham tę moją polskość, tego się jakoś nauczyłam w tych górach, ja się w tym dobrze czuję. Ja jestem w Grecji, mieszkam w Grecji, jak najbardziej, z wielkim szacunkiem podchodzę do ich kultury, ja weszłam w ich środowisko, oni też do mnie mówią, że jestem już Greczynką. Ale ja mówię na to zawsze, nie, ja jestem Polką, ale kocham was, waszą kulturę i po prostu szanuję. Są na przykład różnice ot choćby w religii — ja nie jestem ortodoksem, jestem katolikiem. To taki prosty przykład. Czy na przykład powinnam obchodzić święta teraz według kalendarza polskiego, czy tak, jak w Grecji dopiero 5 maja? Ja to wszystko mam pomieszane.

D. W. Czyli masz dwa razy więcej.

K. T. Tak, ja jestem bogata, moje dzieciaki są bogate.

D. W. A ty spryciulo, czyli masz dwa razy święta.

K. T.  Dwa razy święta, dwa razy Wielkanoc, jak najbardziej. Mikołaj do nas przychodzi nawet trzy razy, bo mamy 6 grudnia i 24, ale też 1 stycznia kiedy święty Wasyl w Grecji roznosi prezenty, moje dzieci również je dostają. Czy to nie jest bogactwo?

D. W. Bogactwo! Obejrzałam twój filmik, w którym opowiadasz o świętach Bożego Narodzenia w Grecji, polecam Państwu, można zobaczyć na YouTube, bardzo jest śmieszny i widać te różnice i widać też radość z tych świąt, podobną zresztą, jak i my mamy. Czyli jesteś Polką w Grecji.

K. T. Jestem Polką w Grecji, dokładnie.

peloponez, statek gdzies na plazy

D. W. A środowisko cię przyjęło od razu z pełnym zaufaniem, z otwartością, czy też z pewnym dystansem?

K. T. Ja mam szczęście, może to też wynika z tego, że jestem osobą bardzo pozytywną, ale ja mam szczęście, że jestem Polką na Peloponezie, a tam, a zwłaszcza w Kalamacie, bardzo kochają Polaków. Bo jesteśmy jedną z pierwszych grup, która przyjeżdżała odbudować Kalamatę po trzęsieniu w 1986 roku, więc oni już po prostu nas znają.

D. W. Dobrze się kojarzymy.

K. T. Właśnie, dobrze się kojarzymy, więc oni nas naprawdę bardzo ciepło przyjmują. A już pomijając to, że jestem, jaka jestem, jestem otwarta, bardzo szybko weszłam w towarzystwo, no i mam język. Język bardzo pomaga.

D. W. Cały czas o tym mówimy w naszym podcaście, że nawet drobna znajomość tego języka otwiera greckie serca, powoduje banana na twarzy i natychmiast jesteśmy jeszcze lepiej traktowani, choć życzliwość to jest cecha narodowa Greków, prawda?

K. T. Dokładnie! To nasze „kalimera” to nie jest przypadek, że mamy taką nazwę serwisu i mamy w takim naszym powitaniu greckim „Kalimera Grecos”, bo to jest jedno z najbardziej pozytywnych słów w Grecji. Jeżeli Greg usłyszy „kalimera”, to choćbyś nawet człowieku później nie był w stanie się z nim porozumieć, to ta „kalimera” pomaga.

D. W. Od razu byłaś rezydentem na Peloponezie?

K. T. Jeśli chodzi o współpracę z Grecosem, owszem, jestem na Peloponezie, natomiast zdarzało mi się pracować i na Santorini, i na Mykonos, i pracowałam też na Zakynthos. Także to są miejsca, w których pracowałam…

słynna zatoka wraku na wyspie zakynthos, niesamowity widok z daleka, panorama z lotu ptaka, lazurowe morze i białe klifu

Posłuchaj lub obejrzyj cały odcinek podcastu.

Dowiesz się, dlaczego warto korzystać z ogromnej wiedzy rezydentów podczas Wielkich Greckich Wakacji, jakie są ukochane miejsca Kasi w Grecji, w czym, oprócz rezerwacji wycieczki lokalnej i wynajmu samochodu, może jeszcze pomóc Ci rezydent, jak to jest prowadzić polsko-grecki dom oraz czy posiadanie oliwnego gaju to sposób na relaks i ukojenie.