Gdy myślisz „Grecja” — widzisz świat na niebiesko… gdy widzisz Grecję — myślisz, że to raj…
Siga-siga. Powoli. Na luzie. Grecy jakoś specjalnie nie zabiegają o turystów. Sami powtarzają, że nie muszą się starać, bo Grecja jest tak piękna, że ludzie i tak przyjadą. I przyjeżdżają.
To był maj 2022 na wyspie Zakynthos
Zakynthos to była kolejna wyspa, którą odkrywałam. Wcześniej były Ateny, Korfu, Kreta i Samos. Wiedziałam, czego się mogę spodziewać. A jednak… we wspomnieniach najczęściej wracam właśnie tam. Na Zante, która mnie zauroczyła. Na pustą jeszcze plażę Crystal Beach w spokojnej, przeuroczej miejscowości Kalamaki. Na dróżkę z dorodnymi cytrynami… do Błękitnych Grot, Zatoki Wraku, Przylądka Keri. Tęsknię bardzo.
Ja, miłośniczka greckich pejzaży — zakochałam się wtedy w Grecji na nowo. No bo wyobraź sobie… Siadasz na miękkim, ciepłym piasku, oprócz ciebie na plaży nie ma nikogo, a właśnie takiego odpoczynku potrzebujesz. Bez ludzi, bez dźwięków ulicy, bez pośpiechu. Słońce jest już wysoko, a jego promienie odbijają się w jasnej, błękitnej, jak niebo wodzie. Morze tylko przy samym brzegu ledwo się kołysze. Przypomina baletnicę, która delikatnie unosi się na czubkach palców i niemal bezszelestnie obraca.
Kładziesz się na ręczniku i pozwalasz się pieścić słońcu. Rozkładasz ręce szeroko. Teraz stopy i dłonie dotykają miękkiego, lekko wilgotnego piasku. Uśmiechasz się.
„A więc to tak wygląda szczęście” – myślisz. Woda w morzu była jeszcze chłodna, ale nie zniechęciła mnie. Pozwalałam falom coraz śmielej pieścić moje stopy, łydki, kolana. Wreszcie zanurzyłam się cała. Woda wydawała się teraz przyjemnie orzeźwiająca. Położyłam się na jej tafli. Moje włosy tańczyły pod wodą, a ja… poczułam się całkowicie wolna. Zamknęłam oczy i poddałam się kołyszącym ruchom morza. Pamiętam, że straciłam wtedy poczucie czasu. Nic nie było ważne. Tylko ja, morze i słońce. Wtedy, po raz pierwszy na Zante, zanurzyłam się w… sobie.
Okazało się, że to, co najpiękniejsze wyspa miała dopiero przede mną odkryć.
Błękitne Groty i inne cuda
Następnego dnia wybrałam się do Błękitnych Grot. Wiedziałam, że będzie niebiesko, ale, że aż tak?! Wnętrza grot i miejsca tuż przy ich wylocie sprawiały wrażenie, jakby świeciły. Słońce, które przenikało przez krystalicznie czystą wodę, odbijało się od białego, wapiennego dna, co dawało efekt podświetlonego błękitu. Czasami zdejmowałam okulary słoneczne, by się przekonać, że to, co widzę, nie jest złudzeniem. Nie było!
Po krótkim rejsie ruszyłam do Porto Vromi. Stamtąd miałam odbyć jeszcze jeden rejs, tym razem do słynnej Zatoki Wraku. Po miejscowości, z której wypływała łódź nie spodziewałam się niczego specjalnego. Sądziłam, że to będzie ot, zwykły port. Jednak w Grecji nic nie jest zwykłe. To, co zobaczyłam, sprawiło, że się zatrzymałam. Znowu zdjęłam okulary słoneczne. Oczy mrużyłam przed ostrym słońcem, a jednocześnie próbowałam otworzyć je szerzej, by nie stracić nic z krajobrazu, który przede mną się ukazywał. Stałam, jak skamieniała, patrząc na widok, o którym myślałam, że może istnieć tylko na obrazie olejnym, namalowanym przez artystę o bujnej wyobraźni. Schowałam okulary do torebki. Są chwile i miejsca, które trzeba zobaczyć bez żadnych filtrów. Własnymi oczami.
Stałam na lekkim wzniesieniu, u wylotu ścieżki prowadzącej na plażę i do maleńkiego portu z łódkami kołyszącymi się na szmaragdowoturkusowym morzu. Plaża była wysypana drobnymi, wygładzonymi przez wodę kremowymi kamykami, które tonęły w przejrzystej wodzie. Z lewej strony wciętej w ląd zatoczki przycumowano łodzie i skutery. Dalej piętrzyły się zielone wzgórza. Zbiegłam w stronę plaży. Drobny żwirek zachrzęścił pod moimi stopami. Raz po raz pojawiała się przy nich i znikała fala turkusowej wody. Obserwowałam morze. Zdawało się tańczyć pomiędzy pagórkami i nabrzeżem, a na jego powierzchni słońce odbijało promienie, oślepiając mnie. Ale nawet wtedy nie założyłam okularów…
Zatoka Wraku i wszystkie odcienie błękitu
Navagio Beach. Słynna Zatoka Wraku. Niby kupa złomu, a każdy chce go zobaczyć, dotknąć. Jednych oczarowuje, innych rozczarowuje. Kiedy jednak wpływasz do tej zatoki niezbyt dużą łodzią, w małej kilkunastoosobowej grupie, a przed tobą wyłania się wrak na pustej, puściusieńkiej plaży… nie sposób się nie zakochać! Zanurzasz się w niebiańsko błękitnej wodzie, pod stopami czujesz gładkie kamyczki, które utrudniają swobodne stawianie kroków… siadasz na brzegu… słyszysz tylko fale, które łagodnie rozbijają się o brzeg i swoje myśli… podnosisz głowę, patrzysz na te ponad dwustumetrowe klify i czujesz się maleńkim elementem tej układanki. Słońce rzuca refleksy na skały i na morze.
Przymykasz oczy. I chcesz, by ta chwila trwała i trwała… Potrafisz to sobie wyobrazić?
Kiedy tak siedziałam na brzegu, morze karmiło mnie błękitem, zupełnie innym niż w Kalamaki czy Porto Vromi. Ile jest zatem odcieni niebieskiego? Ja, absolutna fanka tego koloru, myślałam, że o błękitach wiem wszystko. Zante udowodniło mi, że nie wiem o nich nic. Że istnieją jeszcze takie odcienie, których nigdy nikt nie nazwał. Bo nie da się ich nazwać. Wpatrywałam się w morze, które w oddali było spokojne, ale tuż przy brzegu tworzyło grube, śnieżnobiałe fale z impetem uderzające o kremowy brzeg.
Położyłam się bokiem do morza. Teraz miałam przed sobą zbocze jednego z klifów. Bladożółte. Tuż nad nim plażę obserwowało słońce, które powoli chyliło się ku zachodowi. Rzucało ostatnie ciepłe promienie na skały. Wysokie na dwieście metrów, niemal pionowe ściany dały mi odczuć, że jestem tylko małą, zupełnie niezauważalną dla świata istotą. Nawet jeśli kiedyś mnie już nie będzie, te skały nadal będą się piętrzyć i zachwycać kolejne oczy.
To był wyjątkowy wyjazd. A kiedy wydawało się, że już nic mnie nie zaskoczy poznałam historię żółwi Caretta-caretta, które pokochały Zakynthos tak, jak ja i co roku na kilku plażach składają swoje jaja. Zdumiała mnie informacja, że samice tych zwierząt wracają na tę samą plażę, na której się urodziły. To jest niesamowite! Żółwie rodzą się, wypływają w świat, a potem wracają do domu, by zakopać w piasku jaja. Jak ludzie, którzy, choćby przemierzyli cały świat, najlepiej się czują w domu.
Czekając na samolot, obserwowałam innych. Niektórzy zmęczeni, inni w radosnych nastrojach, wszyscy opaleni. Czy obrazy, które tutaj widzieli, przetrwają kiedy urlop się skończy? Czy będą wracać do tych wakacyjnych chwil, nawet kiedy życie znowu wciągnie ich w swój wir?
Już wtedy wiedziałam, że ja będę wracać myślami na Zante. I znowu marzyć, by wrócić na wyspę, odkryć kolejne błękity, przeżyć niejedne zachody słońca. Ciągle mam w pamięci jedno zdanie, które przeczytałam w przeddzień powrotu do domu.
W jednym z przydomowych ogródków, w głębi wyspy ktoś napisał farbą na tablicy: „Dream your dreams with your eyes closed, and live your dreams with open eyes”.
I tak właśnie chcę żyć. Marzeniami!
Wpis powstał w ramach KONKURSU „GRECJA WASZYM OKIEM”, edycja 2024.
Opowiedz nam o swoich Wielkich Greckich Wakacjach w formie opisu ze zdjęciami lub wideo i również zawalcz o voucher na wakacje w Grecji!