Pod koniec maja nasza firma wysłała 9 śmiałków na greckie workation, czyli pracokacje (połączenie pracy i urlopu). Oznacza to, że najpierw pracujemy (bez taryfy ulgowej), a po pracy, zamiast zalec na kanapie i odpalić Netflixa, wskakujemy do basenu, idziemy na plażę albo zwiedzamy okolicę. Fajnie, nie?
Pracokacje
Okazuje się, że w takich warunkach lepiej o zrozumienie specyfiki pracy w innych działach (mamy tu ekipę multikulti: sprzedaż, obsługę klientów, administrację, finanse, IT i marketing), lepiej o kreatywność, o złapanie kontaktów (teraz już wiem, kogo męczyć, jak spóźni się przelew albo turysta napisze na Facebooku, że „olaboga coś mu nie bangla w rezerwacji”). Najfajniejsze jest jednak to, że po pracy wystarczy zamknąć komputer, zrobić rozpęd i wskoczyć do basenu, po świeże cytryny na lemoniadę wyciągnąć rękę, bo wiszą na pobliskim drzewie, a opalenizna po prostu robi się sama.
Kefalonia my love!
W wolnym czasie załapaliśmy się na wycieczkę po wyspie: był prom z Lixouri, nieziemskie widoki na plażę Myrtos, kąpiel w lazurowych wodach przy plaży Petani, degustacja win i miodów, oglądanie żółwi, które rano asystują rybakom w czyszczeniu sieci z połowu, mrożąca krew w żyłach droga do malowniczego Asos — wioska położona jest na wąskim przesmyku, do którego dojedziemy serpentynami skręconymi jak sprężyna (koszmar dla ludzi z chorobą lokomocyjną), na których autokar musi łamać na zakrętach, trąbić, że dojeżdża do łuku i walczyć o pierwszeństwo z kozami.
Zaglądaliśmy do jaskini nimfy Melissani i daliśmy się ponieść w rejs śpiewającym w swoich łódkach Grekom, były zachody słońca przy skalistym brzegu latarni morskiej, zdjęcia w różowych oleandrach i gajach oliwnych. Załapaliśmy się nawet na greckie wesele w tawernie z widokiem na morze i ścieżką dźwiękową ABBY — zupełnie jak w filmie!
Smacznie, smaczniej, najsmaczniej!
Jak powszechnie wiadomo: Polak głodny, to Polak zły. Na Kefalonii łagodnieją jednak nawet najgroźniejsi rodacy, bo kuchnia — palce lizać! My rozsmakowaliśmy się w tutejszej oliwie, winie robola, miodzie tymiankowym i wysokoprocentowym rakomelo, które spowodowało, że i bez przeprawy promowej nieźle nami bujało.
Wycieczka podzieliła się na zwolenników kawy z mlekiem skondensowanym (w Grecji kawę pije każdy i o każdej porze dnia: przed, w trakcie i po śniadaniu, w przerwie na papierosa, po obiedzie, po kolacji i przed snem), czyli Freddo Cappucino i na wyznawców lemoniady z miętą i bazylią. Zjedliśmy aromatyczną musakę, bifteki i greckie pączki — loukoumades, które specjalnie dla nas zrobiła właścicielka tawerny (są przysmakiem serwowanym głównie w zimie).
Jeżeli workation w Grecji nie jest połączeniem przyjemnego z pożytecznym, to ja już nie wiem, co nim jest.
* workation to rodzaj pracy zdalnej, ale w odróżnieniu od home office, pracuje się w typowo wypoczynkowym miejscu, np. w trakcie pobytu na zagranicznych wakacjach. Nie wykorzystuje się wtedy dni urlopowych i normalnie wykonuje swoje obowiązki służbowe, w tym samym zakresie, w jakim robiłoby się to z biura.
Wpis powstał w ramach konkursu „Grecja Waszym Okiem”. Sprawdź zakładkę „Waszym Okiem” i zobacz laureatów konkursu.