Wróciłam wczoraj od Ciebie. Pralka płucze moje sukienki z resztek piasku, które przywiozłam z Elafonisi a ja siedzę z filiżanką kawy, gapię się w pochmurne, polskie niebo i myślę o Tobie. Myślę, jaką jesteś przyjaciółką. Szczodrą, nieprzewidywalną i szaloną. Trochę jak starsza kuzynka na weselu, nakarmi, napoi i jeszcze wyciągnie na parkiet… tylko że dla Ciebie parkiet to górski szlak, strome ścieżki i przepiękne wąwozy.
Jesteś przyjaciółką z charakterem. Raz przytulisz mnie zapachem tymianku i oleandrów a drugim razem sypniesz piaskiem w oczy, bo akuratnie masz kaprys, żeby powiać meltemi. Zawsze przyjmujesz mnie z otwartymi ramionami, oferując paletę kolorów, smaków, zapachów, surowość przyrody, dumę mieszkańców, miejsca w których „depcze się po historii” i wspólne poranki kiedy słońce wschodzi nad Twoimi górami. Kusisz błękitem morza i cieniem drzew oliwnych.
Dla Ciebie nie ma „jestem na diecie”. Ty zawsze mówisz „co za bzdura” i znów namawiasz na jeszcze jeden kawałek ciasta z miodem, jeszcze jedną filiżankę kawy i „lekki obiad”, który kończy się deserem, winem, rakiją i nowymi przyjaciółmi na całe życie. Jesteś jak ciocia Voula z „Greckiego Wielkiego Wesela” — „Jak to nie jesz mięsa?!!! „Nic nie szkodzi, zrobię jagnięcinę”.
Jesteś trochę beztroska. Ile to razy zapomniałaś mi przypomnieć, że lokalna rakija działa szybciej, niż zdążysz powiedzieć „Jamas”, a krem z filtrem to nie fanaberia, a konieczność? Przypominam sobie nasze chwile na Falassarnie. Pamiętam, jak leżałyśmy na piasku, wygrzewając się w słońcu jak dwie jaszczurki, słuchając wiatru i szumu fal. I wtedy powiedziałaś: „Zostań na zawsze”. I choć nie mogłam, to część mnie naprawdę została.
Kiedy pierwszy raz zabrałaś mnie do Kissamos, to już wtedy wiedziałaś, że mnie do siebie przywiążesz. Widziałam to po Twoim szelmowskim uśmiechu. Moje „leniwe szczęście” – Kissamos, gdzie kawa smakuje, jakby mówiła „spokojniej się już nie da”. To tam pierwszy raz poczułam, że czas nie ma znaczenia, kiedy jest się z kimś, kogo naprawdę się lubi. Pamiętasz ile razy „zgubiłyśmy się” w Chanii. Ach…te Twoje wąskie uliczki, stare domy… to miasto to czysta magia, zwłaszcza o zachodzie słońca. Za każdym razem, kiedy wchodzę do portu, mam wrażenie, że cofam się w czasie. Nie zapomnę tej chwili kiedy pewnego razu wyskoczyłaś zza rogu z oliwkami i serem i zorganizowałaś piknik na ławce z widokiem na wejście do portu.
Pokazałaś mi Sfinari. Moją cichą przystań. Nikt tak nie zrozumie mojej miłości do tej jednej plaży jak Ty. Tutaj dałaś mi ciszę, w której słychać cykady, beczenie kóz, śpiew Manolisa, a czasem ujadanie starego beagla. W tym roku, kiedy na chwile o mnie zapomniałaś, bo byłaś zajęta ważniejszymi sprawami, pojechałam znów do Sfinari, do mojej ulubionej „Thalami”. Miałaś rację, Manoli jest mistrzem w przygotowywaniu grillowanej ryby. Nie zapomnę jak podsunęłaś mi pierwszy kęs dakos i śmiałaś się kiedy nieudolnie próbowałam tańczyć z lokalsami w tawernie w Kondanos. I tych chwil kiedy, trzymając mnie za rękę prowadziłaś wąską ścieżką do bajkowej Laguny Balos.
Prawdziwa Ty, jesteś w tych wszystkich cichych miejscach, gdzie ludzie patrzą na mnie trochę nieufnie, bo zakłócam ich spokój, ale z uśmiechem podają wino bez etykiety i własnego wyrobu sery a na odchodne wręczają kiść winogron zerwanych z winorośli rozpiętej na ogrodowej pergoli. Wiem, że słyszałaś plotki od Wysp Jońskich i… Thassos też coś wspominała, że ją odwiedziłam, a Rodos „wypaplała”, że się do niej uśmiechnęłam. Aaaa… i jeszcze Santorini – gwiazda Internetu przyznała się do koleżeństwa, ale nie miej mi tego za złe. To w końcu Twoja rodzina i nie wypada odmówić, skoro zapraszają. Lubię Twoje siostry, ale nie znaczy to, że Ciebie kocham mniej. Wydaje mi się, że mam większe serce, niż myślałam… tylko że ono wciąż wraca do Ciebie. Żadna z Twoich sióstr nie ma takiego dzikiego charakteru, zadziorności i starej duszy jak Ty.
Wiesz, że wrócę. Jak co roku. Dam się nakarmić, przetestujesz mnie gorącym słońcem, wyprowadzisz w góry i rozbawisz kreteńskim poczuciem humoru. Do zobaczenia wkrótce Moja Piękna. Trzymaj dla mnie trochę słońca i stolik w „Thalami”. Dobrze, że Cię mam, Wariatko.
Całusy
Dorota
P.S. Przesyłam Ci trochę zdjęć z ostatniego pobytu. Na wszystkich jesteś i na wszystkich wyglądasz bajecznie.
Wpis powstał w ramach KONKURSU „GRECJA WASZYM OKIEM”, edycja 2025 i zdobył nagrodę główną!
Zobacz inne wpisy naszych czytelników-podróżników, które zdobyły wyróżnienie.


















