Grecy to prawdopodobnie najszczęśliwsi ludzie, jakich będzie nam dane w życiu spotkać. Nie są to jednak precyzyjne dane statystyczne gromadzone przez Skandynawski Instytut Badań nad Szczęściem, lecz uczucie, które towarzyszy każdemu, kto odważy się odwiedzić Grecję i zechce otworzyć się na to niezwykłe piękno, szczerą gościnność oraz magnetyczną kulturę.
Wszystko to wydaje się być możliwe już w pierwszych chwilach pobytu na starym, greckim lądzie, nierzadko po odbyciu dalekiej podróży, mierzonej nie tylko odległością od domu, lecz także początkiem historii naszego europejskiego kontynentu. Konieczność wynalezienia wehikuł czasu wydaje się tu być zupełnie bezcelowa. Wystarczy rozejrzeć się dookoła, aby od razu dostrzec, jak prastara Europa dumnie mieni się feerią najpiękniejszych barw i turkusowych odcieni. A uczucie szczęścia obecne na greckim lądzie wydaje się przenikać każdego, kto zapragnie je poczuć, zaszczepiając w sercu ciepło, które już zawsze będzie podgrzewać wszystkie greckie wspomnienia.
Chania to szczęście
Moje greckie szczęście wydaje się być przynajmniej 5-krotne, ponieważ dokładnie tyle razy miałam okazję wracać do Grecji. A jako że miłość lubi się namnażać, mam nadzieję, że „przynajmniej” będzie kiedyś oznaczać liczbę (przynajmniej) dwucyfrową. Statystyki w tej kwestii są obiecujące. Prawie każdy podróżnik ma w swoim życiu większą szansę na zwiedzenie Grecji niż najbliższego kamieniołomu. Wytłumaczenia tego wydaje się dosyć logiczne — mając wybór, któż z nas nie wolałby pojechać do Grecji!?
Ja najbardziej kocham Chanię, starożytne miasto będące „stolicą” Krety Zachodniej. Co więcej, uczucie to wydaje się być miłością dozgonną oraz, w moim przekonaniu, całkowicie odwzajemnioną. Mając już wcześniej przyjemność opisywania greckich destynacji, dziś moje podróżnicze oczy patrzą uważnie w stronę Chanii, którą bezapelacyjnie warto zobaczyć nawet w ponad 30-stopniowym upale. Pomimo faktu, iż większość odwiedzających preferuje kreteńskie plaże i urokliwe nadmorskie miejscowości, Chania jest niezwykłą synergią jednego i drugiego, oferując mnogość atrakcji oraz greckich niesamowitości nawet najbardziej wymagającym podróżnikom. Samo miasto jest też arcyciekawą lekcją historii oraz pradawnej architektury, sięgając początków osiągnięć kultury antycznej.
Miasto założone zostało przez Wenecjan, w miejscu istniejącego wtedy minojskiego osiedla o nazwie Kydonia około 3400 p.n.e. Dziś z kolei w samym sercu Chanii warto zobaczyć praktycznie wszystko – od pozostałości miejskich murów i starożytnych ruin wspomnianej wcześniej Kydonii, poprzez niezwykły wenecki port otoczony kolorowymi kamienicami, turecki Meczet Janczarów, jak również miejską twierdzę oraz dzielnicę turecką. Chania jest też świetnym miejscem do rozpoczęcia zwiedzania całej Krety Zachodniej oraz planowania pieszych wypraw w paśmie górskim Lefka Ori.
Oprócz niemałego kawałka historii Chania oferuje przede wszystkim to, czego odwiedzający ją podróżnicy potrzebują najbardziej — urokliwe uliczki, mniej znane portowe zakątki, pachnące greckimi specjałami tawerny, większe i mniejsze kawiarnie oraz restauracje, będące miejscem spotkań lokalnych mieszkańców, turystów oraz ludzi biznesu. Turystyka stanowi największa część kreteńskiego PKB i jest zdecydowanie najbardziej widoczną siłą napędzająca grecką gospodarkę, szczególnie tę skupioną na wyspach.
Chania to także ważny port na mapie kreteńskiego elfa (proszę odwrócić mapę wyspy o 90 stopni w prawo i przyjrzeć się uważnie uroczej postaci, jaką graficznie stanowi Kreta). Port w Chanii umieszczony jest mniej więcej na nosie elfa i stanowi niewątpliwie nie lada atrakcję dla przybywających do niego tłumnie turystów. W romantyczny rejs można udać się tu niemalże o każdej porze dnia, co wydaje się szczególnie dobrym wyborem podczas greckiego upalnego lata.
Jedzenie, muzyka, tradycyjna symbolika, piękna egzotyka oraz język grecki zasłyszany podczas rozmów lokalnych mieszkańców, to wszystko zachwyca już u progu Chanii. Na co jednak warto zwrócić szczególną uwagę, to niezwykle szeroki grecki uśmiech, zwiastujący radość płynącą nie tylko z pięknej pogody i genetycznej otwartości, lecz z radości z życia, tu i teraz, nie w następny weekend, lub dopiero z nadejściem wiosny.
Jeśli uczyć się radości to tylko w Grecji
Mój przyjaciel Manolis stwierdził kiedyś ostentacyjnie i ku mojemu głębokiemu zdziwieniu, że w zupełnie nie potrafię się cieszyć. Ale przecież ja kocham życie! – wykrzyknęłam — szczególnie odkąd pokonałam niespecjalnie życzliwego przyjaciela w swoim niefortunnie wylosowanym genomie. Manolis był jednak nieprzejednany w swojej opinii, utrzymując — nie umiesz się cieszyć, bo nawet podczas greckich wakacji stresujesz się pół dnia, czy na pewno zdążymy na ostatni autobus z Chanii do oddalonego o 13 km Platanias. Myślę, że najpierw musisz nacieszyć się nocnymi widokami Chanii w jej najpiękniejszej, letniej odsłonie, więc proszę, nastaw się, że raczej nie zdążymy i naucz się żyć… tu i teraz…
Wkrótce przekonałam się, jak bardzo lekcja historii oraz greckiej (wersji) filozofii zen, była mi wtedy potrzebna. A sam Manolis znał życie zestresowanych Ludzi Zachodu zdecydowanie lepiej niż ja, czyli jego wschodnioeuropejski, równie zestresowany odpowiednik. Jego Ojciec, lokalny biznesmen, całe życie martwił się, że z jakiegoś niekontrolowanego powodu turyści przestaną w końcu przybywać tłumnie na Kretę i jego 30-letnia praca runie w gruzach starożytnych ulic w samym centrum Chanii. I kiedy w końcu tak się stało podczas pandemii Covid 19, jego serce nie wytrzymało ciężaru wszystkich problemów, postanawiając nie bić już więcej dla kreteńskiej ziemi…
Tydzień po naszej rozmowie odwiedzimy grób Leonidasa niedaleko Chanii, a ja ze łzami w oczach będę podziwiać przepiękny marmurowy pomnik, wybrany przez samego Manolisa, kiedy jego rodzinę spotkała ta ogromna strata. Ojciec miał korzenie niemieckie i chyba dlatego nieustannie się stresował — z żalem wspominał Manos.
Ze smutkiem w sercu, ale z nadzieją na lepszy czas wróciliśmy jeszcze tego samego popołudnia do Chanii, aby wysłuchać koncertu naszego wspólnego przyjaciela Giorgosa, (nie za bardzo lubi, gdy jego występy nazywane są koncertami, gdyż jak mawia, występuje w pojedynkę). Jakkolwiek każdy, kto ma okazję posłuchać jego głosu, zgadza się już w pierwszej minucie występu, że słyszy znaczenie więcej niż talent jednego człowieka. Bóg był bardzo łaskawy — Giorgos zwykł skromnie reagować na wszystkie składane komplementy — ale na szczęście nie we wszystkim mam taką łatwość i muszę się trochę wysilić, aby świat zechciał zaakceptować mnie w całej okazałości. Jakie to mądre i skromne! I taki właśnie jest Giorgos, niezwykle uczciwy wobec siebie i świata, człowiek obdarowany wrodzoną skromnością oraz ujmującą lekkością bytu. Polecam serdecznie wszystkim jego magiczne koncerty, są małe, kameralne, ale potrafią dotknąć najczulszych strun duszy. Muzyka interpretowana talentem Giorgosa to także zbiór najlepszych dźwięków wydobywających się z najpiękniejszych instrumentów.
Giorgos był kiedyś tak uprzejmy, iż zaprosił mnie na swoje 45. urodziny do miejsca niedostępnego dla turystów. Początkowo pomyślałam, że chyba nie wypada mi przyjąć jego przemiłego zaproszenia, szczególnie że mój mało grecki kolor włosów mógłby sugerować turystyczne intencje. Giorgos zapewnił mnie jednak, iż wszyscy goście będą zachwyceni na wieść o przybyciu jego rodziny z Polski prosto na hucznie obchodzone urodziny. Impreza klubowa prawie w 100% grecka, wyłączając słowiańską „kuzynkę”, okazała się dużo intensywniejszym doświadczeniem, niż przypuszczałam. Grecy podczas zabawy skupiają się przede wszystkim na relacjach z najbliższymi, aby dopiero później dać się porwać muzyce, tańcom oraz rozmowom do białego rana. Nie sposób przejść obojętnie obok niezliczonej liczby uśmiechów, serdecznych powitań, ramion poklepywań oraz wymienianych komplementów i uprzejmości. Przez moment można poczuć się jak wśród najbliższej rodziny i to bez konieczności udawania mało wiarygodnego, słowiańskiego kuzynostwa.
– Prawie jak w niebie! – pomyślałam — gdzie króluje już tylko przyjaźń, życzliwość i wszechobecne zrozumienie. Aż tu nagle zjawia się i ona — prawdziwa miłość, w swojej całej okazałości. Giorgos wita ją z radością w oczach oraz niezwykle czułym pocałunkiem. To jego żona Athina — kobieta o niebywałej urodzie, gładkiej cerze oraz długich, brązowych, lśniącym jak kryształy, włosach. Piękno Greczynek wydaje się wszechogarniające i czasem dosłownie trudno dotrzymać mu kroku. Athina ochoczo opowiada o swojej pracy w Anglii, gdzie na co dzień uczy Greki, kiedy kończy się sezon turystyczny na Krecie. Latem z kolei wraca na wyspę, aby pomóc prowadzić rodzinny biznes. Giorgos natomiast towarzyszy jej zimą, kiedy koncertów jest mniej, aby w ten sposób mogli cieszyć się swoją obecnością przez cały okrągły rok. W sezonie letnim Giorgosa można posłuchać praktycznie na całej Krecie Zachodniej, wystarczy mieć odrobinę szczęścia i załapać się na najbliższy koncert.
To, co greckie
I znów jesteśmy w Chanii, jedząc pyszne souvlaki, popijając czerwone wino i ciesząc się wszystkim tym, co greckie. W drodze powrotnej mijamy gaje oliwne, na których ciężko pracujący Grecy dopilnowują terminów zbiorów. To jeszcze nie czas — mówi Manolis — ale kontrola musi być przeprowadzana codziennie. Oliwki to nasze diamenty, o które dbamy ze szczególną pieczołowitością. A jutro pokażę Ci Uniwersytet w Chanii. Wiem, jak bardzo chcesz go zobaczyć! Manolis potrafi czytać w myślach i spełniać moje podróżnicze marzenia. Nazajutrz przekraczamy progi Politechniki w Chanii. Po drodze przyznaję, że zawsze chciałam studiować za granicą, ale niestety nigdy się to nie ziściło. Wszystko przed Tobą! – wykrzykuje — albo już za… jeśli wierzyć w reinkarnację. Kochasz Grecję niebywale, chyba nawet bardziej niż przeciętny Grek! Wszystko wskazuje na to, że już kiedyś była Twoją ojczyzną! Całkiem prawdopodobne, myślę z uśmiechem w duchu, ale czuję, że to ona kocha mnie, a ja mogę jej tylko ślubować miłość, wierność i uczciwość wszystkich zebranych wspomnień, na obecne oraz wszystkie kolejne wcielenia! A tymczasem, do zobaczenia gdzieś w kojącym cieniu ulic… magnetycznej, starożytnej Chanii.
Wpis powstał w ramach KONKURSU „GRECJA WASZYM OKIEM”, edycja 2024 i zdobył wyróżnienie.
Zobacz inne wpisy naszych czytelników-podróżników, które zdobyły wyróżnienie lub główną nagrodę 🙂