Ateny i Evia — babska podróż marzeń

Kategoria: Waszym okiem
Kierunek: Attyka  

Grecja. To jedno słowo ma moc wywoływania uśmiechu i tęsknych westchnień. Nie ważne kiedy, nieważne jaki region. Kiedy myślę o Grecji, słyszę dźwięki buzuki, czuję smak grillowanych warzyw i fety. 

Lato 2019 roku. Po otrząśnięciu się z ciężkiej choroby zaplanowałam rodzinny, kobiecy, międzypokoleniowy wyjazd. Ja, moja mama i nastoletnia córka. Trzy pokolenia, trzy charaktery, jedno wspólne serce. Wybrałam jeden z tańszych hoteli w Agii Apostoli na wybrzeżu Grecji kontynentalnej, jakieś czterdzieści kilometrów od Aten. Mama planowała po prostu poleżeć na plaży w cieniu drzew oliwnych. Córka marzyła zobaczyć ateński Akropol, a ja… chciałam wszystko to naraz.

CZYTAJ WIĘCEJ: Ateny w jeden dzień
relacje, wspomnienia z podróży do attyki, dziewczyna patrząca na morze
wspomnienia i relacje, widok na grecję z okien samolotu

Nasze gorące, greckie lato

Było lato, szczyt sezonu turystycznego i potworne upały. Ukojenie znajdowałyśmy w krystalicznie czystym morzu. Przed nami roztaczał się widok na majestatyczną Evię, która o poranku bywała mglista i tajemnicza. W środku dnia cieszyła oczy swoim ogromem, a nocą wabiła migoczącymi niczym gwiazdy światłami. 

Byłam szczęśliwa. Miałam przy boku najukochańsze kobiety, cudowny widok i słońce, które uwielbiam. Siedząc na balkonie, popijając grecką kawę, myślałam tylko o tym, że aby czerpać z życia pełnymi garściami nie trzeba mieć odwagi na ekstremalne doznania. Wystarczy ten widok i obecność „moich” kobiet. To był tylko tydzień, ale czas się zatrzymał. Byłyśmy tylko dla siebie, a grecka muzyka otaczała nas jak błyszcząca szarfa, która podkreśla kolory kwiatów. To my byłyśmy tymi kwiatami. 

Nadszedł dzień wycieczki do Aten. Jedynej wycieczki lokalnej, jaką zaplanowałyśmy. Miał być Akropol, agora i piękne widoki na całe miasto. Niestety (choć dziś myślę, że może i dobrze) z powodu utrzymujących się upałów, wycieczkę odwołano. Najbardziej rozczarowana była córka. Obiecałam jej wtedy, że może to znak, aby wrócić do Aten innym razem… ale o tym później.

wspomnienia z wakacji, relacje, dziewczyna na brzegu morza

Ta obietnica była, jak małe ziarenko zasiało w nas myśl, że nic nie dzieje się przypadkiem. Wszystko ma swój czas i swój bieg. Może wtedy, latem miałyśmy po prostu nacieszyć się sobą? Wspólnymi wschodami i zachodami, dźwiękami buzuki przy kolacji, zorbą zatańczoną na plaży? Bo, czy aby odkrywać Grecję i samego siebie, trzeba ciągle gdzieś biec, gnać? A może warto zatrzymać się na chwilę i wzorem Greków po prostu… być? My Polacy, by docenić te chwile wspólnego bycia, chyba musimy sporo przejść. Ja i moje kobietki przeszłyśmy. Dlatego tamten jeden tydzień był tak wartościowy i cenny dla nas. 

Po powrocie niektórzy pytali nas: „Ale jak to? Byłyście tak blisko Aten i nie pojechałyście? Patrzyłyście na Evię i nie chciałyście jej dotknąć z bliska? Kanał Koryncki — przecież to rzut beretem. Dlaczego?” A ja się wtedy tylko uśmiechałam. Bo widziałam zachwyt w oczach mojej córki, łzy wzruszenia mojej mamy kiedy razem patrzyłyśmy, jak nad Evią wschodzi słońce. To były moje Wielkie Greckie Wakacje. Nasze wielkie wakacje, które… mogły się nie wydarzyć. 

dziewczyna na tarasie, patrzy na morze, relacje z podróży, attyka
dwa leżaki na plaży, relacje z podróży, wsponienia, attyka
urokliwa ścieżka gdzieś w Grecji, relacje, oleandry
żwirkowa plaża, zbliżenie na kamyszki i morze, wspomnienia z wakacji, relacje, attyka
CZYTAJ WIĘCEJ: Atrakcje Evii

Akropol zawsze cudowny

Nadeszła jesień. Myśl o danej córce obietnicy nie opuszczała mnie. Choć ona sama nie wspominała już o Akropolu, ja ciągle słyszałam swoje własne słowa: „Przylecimy tu jeszcze raz. Co nam w tym przeszkodzi?” Nic nie przeszkodziło. W grudniu tego samego roku wsiadłyśmy, tym razem już tylko we dwie, do samolotu. Zapinałam pas, a w sercu znowu słyszałam dźwięki buzuki. Obietnica. To od niej wszystko się zaczyna. 

Przywitał nas deszcz. Ale ja czułam, że Ateny w grudniu mają nam więcej do zaoferowania niż tylko szaruga. I rzeczywiście, nim dotarłyśmy do centrum, wyjrzało słońce. Ale tylko na chwilę, bo zaraz zaczął zapadać zmierzch. Zamieszkałyśmy w hotelu tuż przy handlowej ulicy Ermou, która w okresie przedświątecznym zdawała się nie zasypiać. Od ścian wysokich kamienic odbijało się echo obcasów, strzępki rozmów, śmiechu. Wokół nas unosił się zapach pieczonych kasztanów skwierczących na ulicznym grillu. Uniosłam głowę do góry. Nad deptakiem, pomiędzy budynkami rozwieszone były sznury migoczących światełek. Ulica wiodła lekko pod górkę. Rzędy dekoracji świetlnych, z których każdy zwieńczony był wielkim świecącym sztucznym diamentem, przywodziły na myśl podniebną drogę. Stałam tak chwilę oczarowana, pozwalając, by ludzie mijali mnie i niechcący poszturchiwali.

wspomnienia z aten, relacje z podróży

Wreszcie ruszyłyśmy za tłumem. Po kilku minutach dotarłyśmy do Placu Syntagma rozświetlonego kolejnymi tysiącami świateł. Prym wiodła ogromna choinka, ale to nie ona zwróciła moją uwagę. Wokół nas rosły drzewa pomarańczowe, których pnie, gęsto oplecione światełkami, rozjaśniały cały skwer i delikatnie eksponowały niczym bombki, dojrzałe owoce. 

To był bardzo krótki wyjazd, zaledwie dwudniowy, zatem nie było czasu do stracenia. Zaraz po śniadaniu ruszyłyśmy w stronę Akropolu. W końcu to dla niego tu przyleciałyśmy (no i dla samych siebie też). Zapowiadał się ciepły, przyjemny dzień. Kroczyłyśmy wolno uliczkami, aż dotarłyśmy do Plaki, najstarszej dzielnicy Aten. Tutaj życie toczyło się innym rytmem. Panował błogi spokój, sklepy z biżuterią i pamiątkami dopiero się otwierały, ktoś wystawiał krzesła z tawerny na zewnątrz i nakrywał stoły białymi obrusami. Błądziłyśmy chwilę tymi wąskimi, krętymi uliczkami. Dotykałam murów starożytnych kamienic i wyobrażałam sobie, jak ta ulica wyglądała setki lat temu. W jednym z butików w tle sączyła się łagodna muzyka. Sprzedawca, nie zwracając na nas uwagi, nagle pogłośnił radio, nucił tekst i zaczął kołysać się w rytm melodii. Mimowolnie również zaczęłam tańczyć. Nieśmiało i nieznacznie, ot zakołysałam biodrami w rytm muzyki. Sprzedawca uśmiechnął się i wyciągnął do mnie rękę, by zatańczyć. Ale ja wtedy zawstydzona zapłaciłam za magnesy i pociągnęłam córkę do wyjścia. Jednak nie jestem tak wyluzowana, jak Grecy. Jeszcze nie. Ale uczę się ich stylu życia. 

Ruszyłyśmy uliczką, a właściwie chodnikiem, który prowadził stromo w górę. Przystawałyśmy co chwilę, nie mogąc się napatrzeć na kwitnące bugenwille. Raz po raz sięgałam ręką, by fizycznie się przekonać, że intensywnie różowe kwiaty są prawdziwe. Szłyśmy wolno przed siebie pod górę. Wkrótce znalazłyśmy się ponad sklepami, a naszym oczom ukazał się widok na bladożółte miasto które, choć zbliżało się południe, wyglądało, jakby jeszcze spało. Uliczka niepostrzeżenie przeszła w szerszą ulicę, która od czasu do czasu zakręcała malowniczo, odsłaniając coraz to nowe pejzaże. Teraz stąpałyśmy po prawie płaskim terenie, lekko wznoszącym się do góry. Czasami kogoś mijałyśmy. Po prawej stronie co krok, pomiędzy krzewami prześwitywało znacznie niżej położone miasto. W oddali, pośród zielonych drzew oliwnych, z dala od jasnych domów miasta, wznosiła się majestatyczna budowla ateńskiej Agory. Widziałam jej zdjęcia tysiące razy, a teraz patrzyłam na nią wprost, stojąc na zboczu Akropolu. Mogłabym dłużej podziwiać malujący się przede mną widok, ale przecież najpiękniejsze było dopiero przed nami. Córka szturchnęła mnie znacząco i ruszyła dalej przodem.

wspomnienia z podróży, attyka, ateny, dziewczyna z granatami
attyka, piękne ateny, akropol, relacje podróży, detale, kolumny
widok z akropolu, ateny, wspomnienia i relacje

Ochoczo przyspieszyłam kroku. Czułam, że zaraz dotknę historii. Właściwie już jej dotykałam, odkąd samolot wylądował na ateńskim lotnisku. Teraz jednak ogarnęło mnie rosnące z każdym krokiem podekscytowanie. Wkrótce dotarłyśmy do miejsca, gdzie naszym oczom ukazał się majestatyczny Partenon. Znowu przystanęłam. Córka również. Zmrużyłyśmy oczy i patrzyłyśmy, jak Partenon dumnie wznosi się ku niebu. Na tle błękitu wyglądał niezwykle dostojnie. Tutaj też kręciło się więcej ludzi. Kiedy wreszcie doszłyśmy na szczyt, zapragnęłam dotknąć jego kolumn. I uwierzyć, że jestem właśnie tu, właśnie z nią — moją córką. Jednak kiedy wchodziłam po schodach, przed samym wejściem dostrzegłam tablice informujące o zakazie dotykania bramy wpuszczającej na Arkopol — słynnych Propylei. Pomiędzy marmurowymi kolumnami dostrzegłam dźwigi i dobiegły mnie odgłosy robót budowlanych. 

Początkowo poczułam rozczarowanie… z jednej strony stały dźwigi, przy których uwijali się przekrzykujący się robotnicy, z drugiej kolumny Partenonu osłaniało metalowe ogrodzenie, blokujące dostęp. A jednak… pomimo to czułam się szczęśliwa. Dotarłam tu. Słońce przyjemnie mnie grzało, ludzie spacerowali, próbowali zrobić zdjęcie budowli tak, by nie było widać ogrodzeń, a ja… siedziałam na jednym z głazów na tym wzgórzu, wznosiłam się ponad całym miastem. Córka chyba też poczuła magię tamtego miejsca. Nie spieszyłyśmy się nigdzie, nikt nas przecież nie poganiał. Ten dzień był cały dla nas. Spoglądałyśmy w przestwór nieba, który na horyzoncie łagodnie zlewał się z ziemią. Całe miasto zdawało się składać z niewielkich kremowych i białych budynków, równo stojących obok siebie niczym kostki domina. Wystarczyłoby popchnąć jedną z nich palcem, a krajobraz zmieniłby się nie do poznania. Długo napawałam się tym widokiem. Udało mi się nawet uchwycić ciekawy kadr Partenonu, na którym ogrodzenie wyglądało tak, jakby ktoś rzucał cień na budowlę

ateny, attyka, relacje z wyprawy do aten, wspomnienia
akropol, kolumny i detale, wspomnienia z aten, relacje

Kierując się do wyjścia, zatrzymałyśmy się jeszcze w miejscu, skąd rozpościerał się widok na Odeon Heroda, antyczny amfiteatr zachowany w zaskakująco dobrym stanie. Ciekawostką, którą znalazłam w Internecie jest to, że w Odeonie wciąż odbywają się koncerty. Mam nadzieję, że kiedyś będę miała okazję tego doświadczyć. Podobał mi się krajobraz przed oczami. Znowu stałam jak oczarowana. Patrzyłam na stare mury i wyobrażałam sobie aktorów grających przed wiekami swoje role i publiczność bijącą im głośne brawa. W tym miejscu echo na pewno niosło w przestrzeń odgłosy klaszczących dłoni i okrzyki zachwyconych widzów. 

Magia Anafiotiki

Wracałyśmy wolno. Każda z nas zatopiona w swoich myślach. Miałyśmy jeszcze kilka godzin do zachodu słońca. 

– Jesteś zmęczona? – zapytałam córkę. 

Wzruszyła ramionami. Była. Ja też czułam zmęczenie, ale o świcie miałyśmy wsiąść w samolot powrotny do Polski. Cóż, odpoczniemy w domu — pomyślałam. 

– Słyszałaś o Anafiotice? – zapytałam. Nie słyszała. – To taka wyspa w środku miasta. Niby w centrum, a wielu turystów błądzi, szukając jej. Podobno łatwo ją przeoczyć. Spróbujmy ją odnaleźć — zaproponowałam, a oczy córki rozbłysły w zaciekawieniu. 

Wiedziałam, że Anafiotika znajduje się na zboczu Akropolu. Szkoda byłoby choć nie spróbować jej odnaleźć. Wiedziona instynktem skręciłam w jedną z bardzo wąskich ścieżek. Z pozoru dróżka wyglądała na zarośniętą i prowadzącą donikąd. Ale czułam, że zaprowadzi mnie w niezwykłe miejsca. Chodnik zakręcał pośród zieleni, a potem wiódł wprost na kremowy, świeżo pomalowany budynek. Tuż przed nim, skręcił ostro w prawo, a tam uliczka stała się jeszcze węższa i nadal prowadziła pod górę, omijając łukami niewielkie domki. Szłyśmy jedna za drugą zniszczonymi, zarośniętymi stopniami, które przypominały opuszczony prywatny ogród. Gdzieniegdzie stały pordzewiałe pergole, obrośnięte bugenwillami, pod którymi musiałyśmy się schylać, by głową nie zaczepić o barwne kwiaty i gałęzie. 

anafiotika, ateny, uliczka. wspomnienia i relacje z podróży
anafiotika, ateny, wspomniania i relacje, uliczka wśród drzew

Anafiotika. Nie miałam wątpliwości, że trafiłyśmy bezbłędnie. Dałyśmy się jej prowadzić, odkrywać swoje zakamarki, tajemnicze przejścia. Nie spotkałyśmy nikogo po drodze. Czasami tylko jakiś kot przebiegł nam drogę. Wróciłyśmy do hotelu zmęczone, ale oczarowane. Następnego dnia wylądowałyśmy w Polsce. W domu. Ale tego, co zobaczyłyśmy, czego doświadczyłyśmy, nie zapomnimy nigdy. 

Grecja. Kiedy słyszę to słowo, natychmiast przed oczami mam powiewającą biało niebieską flagę. Uśmiecham się szerzej, oddycham głębiej. Chyba Grecję mam już w sobie. W sercu. Czasami, by ją poczuć, wystarczy plaża i dźwięki buzuki w tle. I nic więcej. A czasami… Stoisz pod ruinami Partenonu, podziwiasz panoramę i nagle czujesz, jaką marną istotą jest człowiek. Sądzisz, że możesz zrobić wszystko, że jesteś panem świata i swojego życia, a tak naprawdę… Ciebie nikt nie będzie pamiętał, a pewne miejsca, budowle, rośliny nadal będą zachwycać świat. Grecja uczy pokory. I wrażliwości. Nie tylko na sztukę, ale też na drugiego człowieka. Bo czy miałaby taką historię gdyby nie ludzie, którzy w pocie czoła budowali ją? Tamtych ludzi już nie ma, ale ich dusze wciąż krążą pomiędzy ruinami. Wciąż szepczą tajemnice, które tylko nieliczni odkrywają. A może to właśnie na tym polega słynne siga-siga? Aby po prostu być? 

Wpis powstał w ramach KONKURSU „GRECJA WASZYM OKIEM”,  edycja 2025.

Opowiedz nam o swoich Wielkich Greckich Wakacjach w formie opisu ze zdjęciami lub wideo i również zawalcz o voucher na wakacje w Grecji!